Minął tydzień od wypadku w magazynie. Jazz miał już zastępcza rękę, natomiast Kane zaczął się zalecać coraz bardziej do Star.
Ta jednak reagowała rożnie. Na początku traktowała to z
dystansem, potem coraz bardziej czuła się niezręcznie a pod koniec wkurzała
się.
Nasz podrywacz szedł właśnie korytarzem z głowa zaprzątniętą
myślami o Star. Nagle usłyszał...jej śmiech! Wychylił odrobinę głowę za rogu i
zupełnie go zamurowało. Star stała opierając się o ścianie i śmiała się pod
nosem natomiast Jazz szeptał jej coś do audio receptora. Ona się śmiała! Ta poważna Seekerka śmiała się i rumieniła przez to co mówił do niej ten..ten!
Optyki Kane zapłonęły ciemno fioletowym płomieniem a jego
twarz wykrzywiła się w grymasie czystej wściekłości. "Jak on śmie!!!
Przecież wie co do niej czuje!!!!" Ten grymas plus jego nowo nabyta blizna
na lewej optyce oraz ten złowieszczy błysk wyglądały razem dość przerażająco.
Nagle Jazza jakaś siła pociągnęła do tylu tak ze przywalił
plecami o ścianę za sobą. Zaczął rozglądać się zdziwiony w poszukiwaniu
winowajcy jednak tego nigdzie nie było widać. Natomiast Kane wracał
wściekły do pokoju.
Idąc tak wyklinał wszystko i wszystkich w duchu. Nagle
zatrzymał się i spojrzał na pokój obok. To była sala luster. Wbił do niej i
zatrzasnął drzwi.
Spojrzał po wszystkich swoich odbiciach po czym wrzasnął ze
wściekłości i bólu złamanej iskry a wszystkie lustra "po wybuchały"
rozsypując swoje ostre kawałki gdzie się tylko dało.
Następnie upadł na kolana i zaklął. Po jego policzku
spłynęła pojedyncza łza...Po chwili wstał, wziął jeden z większych kawałków po
rozbitym lustrze i patrząc w swoje oko z blizna powiedział.
-Pora wykonać
sąd...
Nastał wieczór. Zmęczona Starlight weszła do swojego pokoju
i od razu rzuciła się na łóżko. Wzdychając zamknęła powoli swoje optyki gdy
nagle...
-Unikasz mnie Starlight. Seekerka zerwała się z łóżka i rozejrzałam
się po pomieszczeniu w poszukiwaniu głosu.
-I do tej pory nie rozumiałem dlaczego...Teraz
rozumiem.-odezwał się ponownie głos. Star teraz go rozpoznała.
-Kane! Nie
wygłupiaj się! Wystraszyłeś mnie!
-Wystraszyłem? Oj bardzo mi przykro...-wyszedł z cienia z
mrocznym uśmiechem który po chwili zmienił się we wściekły .-Ty mi złamałaś iskrę
i jakoś nie narzekam!-zaśmiał się sucho.
Ta spojrzała na niego zaskoczona.
-O czym ty gadasz?!
-O
czym? O CZYM?! A może o tym ze już od jakiegoś czasu próbuje wyznać do ciebie
to ze cie kocham do cholery!! A co zastaje na korytarzu? Ciebie z..z...NIM!-jego oczy znów zabłysły fioletem.
Teraz jej zaszokowanie sięgnęło zenitu.
-Ja...myślałam ze ty
sobie tylko żartujesz...
On zaśmiał się psychopatyczne. -Żartuje powiadasz?
Otóż nie....-nagle poczuła że nie może się ruszyć. Próbowała się rzucać ale nie
mogła nawet kiwnąć palcem. Natomiast Kane stanął tuz przed nią.
-To naprawdę
mnie zabolało Starlight....Gdyby to był ktoś inny...Ale Jazz?!
-O czym ty
gadasz?!
-O tym co się stało na korytarzu!!! Star otworzyła optyki w szoku.
-Kane...Jakkolwiek by to wyglądało nie mam romansu z Jazz'em! Uwierz mi!
-No
właśnie...A wyglądało dość realistycznie...Plus patrząc na twoja troskę o jego
mość kiedy stracił rączkę...Zupełnie mnie wtedy olewałaś!!!
-Primusie nie chciałam! Po prostu martwiłam się o niego to mój
przyjaciel!
-Coś wątpię aby to był TYLKO przyjaciel!!!-krzyknął wściekły a Star
nagle poczuła jakby coś ściskało jej komorę iskier od środka. Oczy Kane płonęły
złowrogim płomieniem, a Seekerka zdała sobie sprawę ze to jego sprawka. On zgniata
jej komorę iskier od środka! Nie wiedziała jak to robi ale jednego była
pewna...Chciał ja zabić!
-K..Kane! Błagam nie! Przepraszam!-krzyknął w bólu i panice.
-Ooj teraz już za późno na przeprosiny.-warknął. Optyki Star poszerzyły się w
przerażeniu. Ból był okropny a obraz zaczął jej się rozmazywać. Umierała.
-K..Kane..K..Kocham...Cie...Prze..praszam..-wyszeptała po czym jej iskra zgasła. Jej bezwładne ciało
opadło na podłogę a Kane stał nad nim. Dopiero teraz dotarło do niego sens jej
słów oraz to co zrobił. Upadł na ziemie i wziął jej ciało w ramiona.
-Star...Starlight? Odezwij się...Proszę...Przepraszam, przepraszam,
przepraszam!-powiedział załamanym głosem a z jego optyk zaczęły płynąc łzy.
Nagle usłyszał odgłos otwieranych drzwi.
-STARLIGHT!!
KANE!!! Co jest kurwa?!-Jazz podbiegł do nich. Kiedy zobaczył że ona nie
żyje...Zamurowało go. Po chwili ogarnęła go żal i wściekłość. Spojrzał na Kane
trzymającego ich przyjaciółkę w ramionach i szepczącego cały czas.
-Przepraszam...przepraszam...Nie
chciałem..
-COŚ TY ZROBIŁ?!-złapał go brutalnie i przycisnął do ściany.
-J...ja
nie chciałem! To nie tak miało wyglądać! Jazz spojrzał na niego wściekły po
czym przywalił mu w łeb tak mocno ze ten zemdlał.
Kane jęknął, po czym powoli otworzył swoje optyki.
Rozszerzył je w zdziwieni. Znajdował się w jednej z cel.
-Co jest?-zapytał sam
siebie wstając.
-Chyba powinieneś się domyślić.-za kratami stał Deadbolt.
-Bolt! Stary, to nie jest śmieszne wypuść mnie stad.-powiedział podchodząc do
krat.
-Nie na mowy. Już wszyscy wiedza co zrobiłeś. Kane spojrzał na niego
zaskoczony. Łeb bolał go niesamowicie.
-Aaa...co dokładniej zrobiłem? Wiesz łeb
mi pęka wiec tak jakby...
-Zamknij się! I nie udawaj idioty!-wrzasnął Bolt
jednak już po chwili się opanował.
-Zabiłeś Starlight. Ot co. Kane na początku
chciał wybuchnąć suchym śmiechem i skarcić go za ten mało śmieszny żart. Jednak
zastanowił się przez chwili i jego wspomnienia wróciły. Otworzył optyki w
przerażeniu i wycofał się pod ścianę.
-Kurwa...Co ja zrobiłem...-powiedział
osuwając się na ziemie.
Deadbolt spojrzał na niego po czym westchnął i wszedł do
celi. Następnie ukucnął przy tym którego nazywał przyjacielem.
-Kane...Dlaczego
to zrobiłeś? On podniósł na niego swój zrozpaczony wzrok. Już miał coś
powiedzieć kiedy nagle pojawili się strażnicy.
-Ej ty! Wyłaź stamtąd! Zabieramy
go na sąd!
Bolt chcąc nie chcąc musiał się ich posłuchać. Obserwował
jednak jak brutalnie łapią małego mecha i ciągną za sobą do głównej sali.
Kane został wprowadzony do sali. Strażnicy założyli mu
kajdanki. "Pewnie dla pewności..." Myślał obserwując boty dookoła
które szeptały miedzy sobą. Zatrzymali się. Kane spojrzał przed siebie.
"No jasne, Ultra Magnus prowadzi sprawę...A jakże by inaczej..."
Jednak chłopak szukał kogoś innego. Znów zaczął się rozglądać. W końcu ich
optyki się spotkały. Jazz jednak patrzył na przyjaciela z czysta nienawiścią.
Odwrócił od niego wzrok i znów spojrzał na Ultra Magnusa.
Akurat po jego minie nie można było nic wyczytać.
-Kane, zwiadowco jesteś
oskarżony o zabójstwo Starlight, lekarki oraz o uwalnianie więźnia...
"Ojć...O tym drugim zdążyłem juz zapomnieć...Super" ...Czy
przyznajesz się do zarzutów?-powiedział Magnus lustrując go wzrokiem. Kane
westchnął.
-Nie ma co kłamać. Przyznaje się.-spuścił głowę. Usłyszał zdziwienie
innych botów oraz ich szepty. Czuł na sobie ich spojrzenie... Magnus spojrzał
na chłopaka i westchnął. Szczerze na początku nie mógł w to uwierzyć jednak kiedy
Bolt pokazał radzie nagrania z kamer...No cóż dowody wskazywały jedno...
-A
zatem Kane razem z rada skazujemy cie na...
Zwiadowca przygryzł wargę. "No
dalej! Na co? Śmierć? Świetnie! Zasłużyłem..."
-...na wygnanie z Autobotów. Kane podniósł wzrok.
"Wygnanie? Tylko? Dadzą mi żyć?" Widać i słychać było ze nie tylko on
jest tym faktem zaskoczony. Zerknął na Jazz'a. Ten natomiast odwrócił się na
pięcie i wyszedł. Odwrócił wzrok i westchnął. "Brawo Kane...Właśnie
straciłeś wszystko na czym ci zależało..." Usłyszał obok siebie kroki. To
Ratchet podszedł do niego z wypalarką w kształcie litery "X". Lekarz
spojrzał na niego a w jego optykach czaił się żal i współczucie. Ale także
mnóstwo pytań które mieli wszyscy a jedno przede wszystkim. Dlaczego? Przystawił
mu ja do znaku botów. Tak się robiło z wygnańcami. To ich charakteryzowało.
Embrionaly przekreślone przez X. Po chwili już było po wszystkim. Strażnicy
wyprowadzili go do wyjścia z bazy po czym zdjęli mu kajdanki i brutalnie
rzucili nim o ziemie zamykając wejście i zmieniają kod. Kane podniósł się na
kolana, po czym rozejrzał się dookoła. Wiedział dokładnie gdzie się znajduje
wiec jeden problem z głowy...
Ukrył twarz w dłoniach, po czym zapłakał cicho. Stracił
wszystko...Przyjaciół, Dom, Miłość...
-KURWA MAĆ!!!!-krzyknął. Siedział jeszcze
przez jakiś czas na ziemi po czym w końcu otarł łzy i ruszył przed siebie.
Szedł tak bezmyślnie i nawet nie zastanawiał się co dalej. W
jego głowie kołotało się tylko jedne słowo.
"Morderca...morderca...morderca...MORDERCA!" Nagle tuż za sobą
usłyszał już dobrze znany sobie głos...
- Widać, że doczekam się rewanżu z wybuchowej zabawy ! -
Lockdown stał w cieniu tak by dostrzec można było tylko kontury jego postawy.
-Nie liczył bym na to Lockdown.-powiedział smutnym głosem
nie zatrzymując sie.
- Coś to się stało, że młody stracił humor ? - spytał nadal
stojąc w miejscu co było dość dziwne dla niego
Kane zatrzymał sie, westchnął po czym pokazał na
przekreślony embrional. -To. I jeszcze wiele innych rzeczy które zjebałem.
- Nie powiem ciekawie to wygląda.. - skomentował
przyglądając się przekreślonemu znaczków - A co do wielu rzeczy które
zjebałeś... radził bym nie łazić od tak po ulicy teraz o tobie wszyscy
gadają...
-Tia? Coś mało mnie to obchodzi. I tak gorzej być nie możne,
wiec...
- A więc co zrobiłeś, że wyrozumiałe zazwyczaj boty cie
wywaliły ?
-Po pierwsze za wypuszczenie ciebie z celi.-uśmiechnął się
do niego lekko po czym spuścił wzrok.-a po drugie za morderstwo...
- Jeden mord ?! - zapytał udając zdziwienie
-No...To Autoboty Lockdown... Nie cony...-westchnął
odwracając sie i ponownie idąc przed siebie.
- Tia oni mają te swoje zasady... mooo.. renowy ? Nie nie !
- ucichł na chwile - moralne ! A to już wiem czemu mnie tak nie lubią!... w
końcu mord to moja praca - stwierdził głosem jak by właśnie odkrył coś zupełnie
nowego
-Brawo geniuszu.-chcąc nie chcąc Kane uśmiechnął sie pod nosem.
Nagle rozległ sie dziwny pisk w powietrzu.
-Co to za pisk?-zaczął rozglądać sie po niebie.
Lockdown potrzebował tylko paru sekund na reakcję. Ten
dźwięk był tak charakterystyczny, że od razu znalazł się przy Kane i zepchnął
go do cienia. Były bot zdążył w tym czasie dostrzec prawdopodobnie powód dla
którego najemnik nie wychodził z cienia. Na rękach i klatce piersiowej miał
parę ran, a naokoło nich zaschnięty energon. Na to miast prawą nogę miał już
prawie całą w życiodajnej substancji. - Laserbeak... - szepnął kiedy znalazł
się z powrotem obok niego.
-Widzę ze niezłe sie "rozerwałeś" na naszej
wybuchowej imprezie.-powiedział przypatrując sie jego ranom.
- Ej no ! To moje ulubione teksty ! - udał obrażonego
-Oj no wybacz.-uśmiechnął sie
przepraszająco.-Właściwie...czemu wszyscy o mnie gadają? Sprawy botów raczej
nie wychodzą spoza ich murów.
- Megatron nazwał naszą wybuchową imprezę mianem Zamachu -
powiedział tonem śmiesznie dramatycznym
-...Kurwa i ja niby jestem jego sprawca?
- No wiesz nie codziennie budynek w którym znajduje się jego
córka wylatuje w powietrze i tak szuka cię już cały Cybertron.. - uśmiechnął
się głupio
Karne spojrzał na niego z niedowierzaniem po czym zaczął
chodzić w kolka a kiedy się w końcu zatrzymał krzyknął. -KURWA! Nie dość ze
straciłem wszystko co kochałem to jeszcze na dodatek ściga mnie wściekły
Megatron! Zajebiscie!- nagle jeden z pobliskich wielkich kamieni eksplodował
rozrzucając swoje mniejsze kawałki dookoła.
- Tak teoretycznie ja też Cię szukam... ale zbyt dobrze się
ukrywasz - obrócił się o 360° i uśmiechnął głupio, a następnie przeklną bo
zapominając o bolącej nodze oparł się o nią. - I ciekawy sposób ujścia złości -
wydusił powstrzymując pojawienie się grymasu bólu na twarzy
Karne uśmiechnął się lekko po czym usiadł na pobliskim
głazie i ukrył twarz w dłoniach. -No i co teraz zrobisz palancie...
-powiedział jakby sam do siebie.
- Nie mam zielonego pojęcia ! - powiedział nawet nie
orientując się, że to nie było pytanie ani nie do niego.
-Trzeba było już dać się złapać Laserbeackowi...Przynajmniej
byłby szybko Gamę Over.-zaśmiał się sucho.
- A po co się załamywać ? - spytał ponownie opierając się o
ścianę.
-Po co? Bo nie mam dokąd pójść, co ze sobą zrobić?
Gdziekolwiek nie pójdę będę celem...
- Ej mam podobnie ! - zgłosił się jak w szkole - Tylko ze
jak ktoś mnie obierze za cel nie kończy dobrze
-Ja nie jestem tobą... Sam mówiłeś ze jesteś
niepowtarzalny.-westchnął.
- To powodzenia życzę.. - powiedział zdanie praktycznie nie
mające sensu kiedy oboje usłyszeli poważny donośny głos - Lockdown ! Może
przedstawisz mi twojego znajomego...
Kane zerwał sie na równe nogi i otworzył optyki w
przerażeniu. Tuz za najemnikiem stał nie kto inny jak Megatron.
- Kane głos za mną, głosie za mną to Kane.. - mówił
gestykulując i wskazując. Najemnik może i rozpoznał głos swojego dowódcy, ale
wolał zabawniejszą wersje przedstawienie.
-H...hej...-powiedział cofając sie.
Lockdown odwrócił się i uśmiechnął głupio. - A to wy się
chyba już znacie... Megatron minął go i ruszył w stronę Kane. - Możliwe... -
mówił groźnym tonem z grymasem złości na twarzy
-Ehehe...-zaśmiał sie nerwowo.-Wiecie ja juz muszę
lecieć...Narka!-zawołał i pognał przed siebie.
- Lockdown ! - warknął na najemnika. - Tia tia.. - machnął
ręką i zniknął. Pojawiając się zaraz przed Kane i pogroził mu żartobliwie
palcem - Sam mówiłeś że nie masz gdzie uciekać
-Wybacz Lockdown.-powiedział po czym machnął ręka a najemnik
poleciał w bok. Kane rzucił mu przepraszające spojrzenie i pognał przed siebie.
- Nie uciekniesz Autobocie.. - nad nim przeleciała cała
armada deceptikonów z Starscreamem na czele lądują tuż przed nim.
Kane zahamował. Rozejrzał sie. Był otoczony... Świetne.
Cofnął sie o krok. Nagle ziemia pod jego nogami rozstąpiła
się. Poleciał w dół. Widział jak otwór przez który wleciał stawał sie coraz
mniejszy, i mniejszy, i mniejszy...Nagle nastała ciemność.
No takiego obrotu spraw to ja się nie spodziewałam, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś ;-) Widać, że Kane schodzi na ciemną stronę mocy, może nawet przejdzie do Decepticonów! To by dopiero było :D Rozdział oczywiście świetny, nie mogę się doczekać nexta ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego dnia :-)
***Niki***
JEJ! Komentarze jak ja je kocham <3 Na dodatek o mojej postaci!!! Jeszcze lepiej! Ciemna strona mocy :P Sie zobaczy... Niki a jak twój stosunek do... ukierunkowania K.O? XD Pozdrawiam!
Usuń