
Tym czasem Megatria jak zazwyczaj niespokojnie chodziła po
tarasie, a Megatron przyglądając się jej dał sobie spokój z jej uspokajaniem,
bo dolewał nim tylko oliwy do ognia. Nagle Soundwave, który stał aktualnie przy
Megatronie otworzył na głos próbę komunikacji.
~ Proszę o most ziemny.. - był
to bardzo wycieńczony i słaby głos Kane.
- Kane ! - zareagowała od razu
Megatria.
- Soundwave przenieś go od razu do centrum medycznego. - nakazał
Megatron na co as wywiadu skinął głową. - Mówiłem, że nie... - zaczął do córki
jednak jej już tu nie było.

Kane wycieńczony wyszedł z portalu. Znajdował się w centrum
medycznym.
-Siemasz bohater!-uśmiechnął się K.O
- Kane !!! - w tym momencie do pomieszczenia wpadła Megatria
od razu wpadając w ramiona Kane. - Coś ty robił tak długo?!
-A wiesz takie tam.-uśmiechnął się słabo.
- Nic ci nie jest ? - spytała troskliwie odrywając się od
niego.
-Kładź mi się na stół! Ale to już! A ty Lock...A gdzie
Lockdown?-zapytał zaniepokojony doktorek. Nagle jego uwagę przykuła broń
trzymana przez Kane. To była katana Lockdowna...Cała w energonie. A najemnika
nigdzie nie było widać.
-Lockdown?-zapytał zaszokowany.
-Żyje. Spokojnie.-odparł Kane kładąc się na stole. K.O
westchnął z ulga.
- W takim razie gdzie on jest ? Bo jeśli tobie coś się stało
poważnego... - Megatria teraz tez zauważyła broń - To nie jest chyba twoja...
Lockdown dał ci swoją broń ?
-Długa historia...Lockup'owi całkowicie odwaliło. Lockdown
próbował go opanować ale ten cwaniaczek go wykiwał. Przykuł do ściany a
następnie mnie urządził. Już miał mnie zabić kiedy Lockdown wbił mu ta oto
katanę w komorę iskier. Następnie zniknął.-powiedział zamykając optyki.
- Chciałam go zatłuc za to w jakim jesteś stanie, ale chyba
jestem zmuszona mu podziękować... - spojrzała na niego - Jeśli uratował ci życie
-Tak...Ale martwię się o niego. Jeszcze nigdy nie widziałem
go w takim stanie. Był zrozpaczony.-odparł cicho.
-Cholera...Trzeba go znaleźć. Jeśli on w takim stanie
zostanie sam z myślami...To się źle skończy.-powiedział K.O spawając rany Kane
- Lockdown zrozpaczony ? Nigdy bym nie przypuszczała, że on
może być zrozpaczony ? - spytała Megi usiadła tuż przy Kane
-Może...-otworzył leniwie optyki i pogłaskał ja po
policzku.-Tęskniłem za tobą...-szepnął
- Ja za tobą też... martwiłam się- spojrzała na niego
ciepłym wzrokiem - Już nigdy więcej nie znikasz na tak długo
-Z wielka przyjemnością.-odparł zamykając optyki.
- Wiesz... - zaczęła - Mam dla ciebie pewną niespodziankę...
-Taaakk?-od razu otworzył optyki.
-Może nie tera bo on tu mi na zawał padnie.-stwierdził K.O
kończąc spawanie.-Musisz odpocząć.
- Jeśli takie są zalecenia medyka... - uśmiechnęła się po
czym pocałowała go w czoło - Knock Out ma rację musisz teraz odpocząć
-Ale!...To nie fair!-powiedział patrząc na nią smutno.
- Spokojnie jeszcze będzie milsza okazja by ci ja wyjawić -
pogłaskała go po ręce. - Może ja w takim razie przekażę tacie informacje o
misji, byś ty już nie musiał się u niego pojawiać.. - zaproponowała
-Eh...Okey....-uśmiechnął się lekko.
- W takim razie zostawiam go pod twoją opieką Knock Out i ma
mi tu gruntownie odpocząć -
K.O został sam na sam z Kane'm.
-Muszę go
odnaleźć...-powiedział doktorek.
-Nie uważasz ze powinniśmy dać mu trochę czasu?
-Nie...Jak zostanie sam z myślami to będzie jeszcze
gorzej.-K.O zaczął się pakować.
-Ale...Nie możesz tam iść sam!
-Nie powstrzymasz mnie! A ty
iść ze mną nie możesz masz ważniejsze obowiązki!
-Bycie oficerem to nic tak
ważnego!
-Nie o to chodzi!
-...Chwila co?
-Megatria potem ci
powie.-westchnął.-Ale na razie odpocznij dobrze?
-...Dobra...-westchnął Kane
zasypiając. Był wycieńczony.

- Osiągnąłeś swój cel.. - zaczęła Megi wchodząc na taras -
właśnie dowiedziałam się, że Lockup który prawdopodobnie był przywódcą
rebeliantów zgasł..
- Mam rozumieć, że Lockdown i Kane wrócili ? Więc czemu
sami nie złożą raportu ?- Megatron spojrzał na nią pytająco.
- Wrócił tylko
Kane i jest wycieńczony. Lockdown natomiast zniknął...
- Zniknął ?
- Zabił własnego brata.. najwyraźniej coś go
tknęło - spojrzała na ojca - A musimy tylko rozmawiać o sprawach
"państwowych " itp ? - Megatron spojrzał na nią ciekaw co powie
dalej. Ona przewróciła oczami i podeszła do niego chwyciła za rękę i jak to
robiła gdy była mała zaczęła ciągnąć go by pokazać, że chce go gdzieś
zaprowadzić.
- Nie daj się prosić. - zrobiła proszącą minkę. Megatron westchnął
i wstał z tronu.
- Jeśli rebelianci nie mają już przywódcy..
- Są rozproszeni,
wiec możesz sobie pozwolić na spacer z córką.. - skomentowała złośliwie i
pociągnęła go choć mało to dawało, wyglądało zabawnie.
Zaprowadziła go na jeden z niższych poziomów cytadeli gdzie
nikogo nie było, a ona wraz z ojcem mogli po przechadzać się tarasami przy
zachodzącym słońcu.
- A więc zdradzisz mi w końcu córko po co mnie tu
ściągnęłaś? - spytał Megatron kiedy stanęli na chwile.
- Nie mogę spędzić
trochę z tobą czasu ? Od paru lat panuje pokój, a nasze relacje przechodzą
tylko na oficjalne.. - spojrzała na ojca jednak krótkiej chwili uciekła
wzrokiem.
- Kręcisz coś.. nie oszukasz ojca - podniósł pytająco brew patrząc na
nią - Czego się tak obawiasz ?
- Chciała bym byś w końcu zaakceptował Kane. -
Megatron przewrócił optyką jak by chciał powiedzieć "I znów to samo..."Ona
jednak kontynuowała
- Wybrałam go i został moim małżonkiem i nic już tego nie
zmieni - założyła na siebie ręce.
- Małżonkiem? - powtórzył zaskoczony - Kiedy
planowała mi o tym powiedzieć ? Jestem twoim ojcem i...
- Chcesz bym była
szczęśliwa, wiec teraz jestem - dokończyła nie tak jak tego chciał Megatron
jednak ten nie zdenerwował się.
- Tak ci na nim zależy ?
- Jeszcze sam do tego
nie doszedłeś ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie po czym westchnęła - Nie
musicie się zaraz uwielbiać - spojrzała na niego - ale nie traktuj go jak
zwykłego poddanego, któremu możesz rozkazywać.. szczególnie teraz.. -
uśmiechnęła się sama do siebie.
- Co to znaczy ?? - spojrzał na nią pytająco.
Ona tylko jak by wskazała na miejsce swojej komory iskier... Megatron po woli
zaczął łączyć fragmenty układanki, aż w końcu zrozumiał.
- Jesteś w ciąży !? -
spytał zaskoczony.
- Tak... i za nim się czepniesz. Dowiadujesz się nawet przed
ojcem - zaznaczyła.
- Którym jest ??
- No weź tato ! - krzyknęła
pretensjonalnie i skarciła go wzrokiem - Kane... - mówiąc uśmiechała się.
Megatron nadal był z lekka zaskoczony, ale gdzieś w głębi już cieszył się
szczęściem córki. Otoczył ją ramieniem. - Na pewno będziesz dobrą matką... -
zebrał się na miły uśmiech.
- A ty zostaniesz dziadkiem - stwierdził żartobliwie.
- Nie jestem czasem zbyt młody ? - Megatria podniosła na niego wzrok. Jej
ojciec właśnie zażartował jak ona lubi takie chwile.
- Tato.. - pokręcił
przecząco głową. - A co z Kanem ?
- Dobrze będę się starać - ustąpił w końcu.
Megatria przytulił się do niego i szepnęła - Nie mogłam mieć lepszego taty
- O ile dobrze zrozumiałem on jeszcze nic nie wie ? - spytał
Megatron gdy Megi skończyła się przytulać.
- Wrócił dopiero z misji i...
- Nie
chcesz tracić teraz czasu tylko od razu do niego pójdziesz - dokończył Megatron
ukazując jej jak ona dokańcza i przerywa
- Eh.. tato - westchnęła uśmiechając
się. - Ale masz już do niego idę - przytulił się jeszcze do niego i szepnęła -
Dzięki tati - i szybko odeszła kierując się do centrum medycznego.
Gdy doszła na miejsce Kane już siedział przytomny na stole.
- Knock Out ? Jak pacjent można go już zwolnić ? - spytała podchodząc do stołu.
-On aż się do tego pali.-zaśmiał się doktorek:
-No...Zabierz mnie stad skarbie!-udał rozpacz.
- Już już - Megi uśmiechnęła się i pocałowała go. Po czym
jeszcze zwróciła się do medyka żartobliwie.
- Jakieś zalecenia dla pacjenta ?
-Weź mu wreszcie zdradź ten sekret...Aha! No i
radziłbym...Hmm...Może trochę go rozluźnić...-zachichotał doktorek.
-Yey!
Żegnaj lecznico!-zawołał Kane podbiegając do Megatri.-Kotek.-ukłonił się lekko.
- Witam mądrale - uśmiechnęła się żartobliwie. Po czym
otworzyła drzwi
- To papa Knock Out - machnęła mu na pożegnanie po czym wyszła.
-Papa!-pomachał K.O po czym nasza para ruszyła razem przed
siebie.
-Wiec? Co zamierzasz mi powiedzieć?-Kane uśmiechnął się do niej.
- Pewną niespodziankę... - uśmiechnęła się tajemniczo -
Knock Out dał jakąś podpowiedź ? Czy milczał?
-Nic nie dał z siebie wydusić.-uśmiechnął się smutno
- Biedny... - powiedziała po czym rozglądnęła się po
korytarzu. Opustoszał. - No więc... - zebrała się w sobie bo postanowiła
powiedzieć to dość wprost - Kane zostaniesz ojcem..
-ŻE JAK?!-krzyknął zaskoczony po czym wziął ja w ramiona i
przytulił.-Haha! Kochanie! To wspaniale! Cudownie! Niesamowicie!
Megatria rozpromieniła się. - Tak się ciesze, że się
cieszysz.
-A co miałbym się smucić? Będe miał syna!!! Lub
córeczkę!-dodał szybko
Megi zaśmiała się i pocałowała go - Kochany..
-Kochana...-zachichotał.-No to teraz trzeba tylko
poinformować Megatrona...O rany.
- Ciii...Już wszystko wie... - uśmiechnęła się kładąc mu
palec na ustach by zamilkł
-Aha...I...jak?-zapytał niepewnie.
- Chyba się ucieszył.. - uśmiechnęła się - I obiecał starać
się być dla ciebie miłym... no sensie nie traktowania cię jak normalnego
poddanego.
-WoW...Nieźle...Już nie mogę się doczekać naszej
rozmowy...Chwila! Ty powinnaś wypoczywać!-uśmiechnął się złośliwie i wziął ja
na ręce.
- A ty się przemęczać przecież uszedłeś dzisiaj ledwo z
życiem... - powiedziała opiekuńczo głaskając go po policzku
-Ciii...-szepnął otwierając drzwi jej sypialni i kładąc ja
na łózko.-Nawet...nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy...-zaśmiał się całując
ja.
- Mogę tylko sobie wyobrażać... - mówiła w przerwie między
pocałunkami. - Kocham cię Kane.. - szeptała
-Lub możesz to poczuć.-uśmiechnął się tajemniczo.
- Jak ?? - udała, że nie wie o co chodzi by trochę się
podroczyć .
-Oj wiem że wiesz...-uśmiechnął się tajemniczo obejmując ja.
- I co mam z tą wiedzą zrobić ? - spytała odwzajemniając uśmiech
-Bo ja wiem.-wzruszył ramionami po czym delikatnie i jakby
niepewnie położył dłoń na jej komorze iskier. Czuł jak pulsuje.
Megatria uśmiechnęła się i położyła swoją rękę na jego.
Podniosła wzrok i spojrzała niego pełnym szczęścia wzrokiem
Kane również posłał jej promienny uśmiech i położył się obok
niej.
-Wolałabyś chłopca czy dziewczynkę?-zapytał cicho kreśląc kolka na jaj
klatce piersiowej.
- Sama nie wiem.. to łaskocze- zaśmiała się cicho - A ty ?
Pewnie marzy ci się chłopiec ?
-A bo ja wiem!-zaśmiał się.-Szczerze nigdy nie myślałem o
dziecku...Tak na poważnie...Ja tam będę szczęśliwy ze ono po prostu
będzie.-pocałował ja delikatnie.
- Ja tak samo.. - odwzajemniła pocałunek. - Tak na prawdę
nie mogę się już doczekać kiedy je zobaczę...
-Trochę poczekamy...Mam nadzieje ze ten czas szybko
zleci.-uśmiechnął się kładąc głowę na jej piersi niczym małe dziecko.
- Jesteś słodki... - pogłaskała go po głowie - Ale chyba
będziesz mieć niedługo konkurenta bądź konkurentkę do tego stwierdzenia..
-No nie! Jak ja to przeżyje?-zachichotał.
- Jakoś będziesz musiał - uśmiechnęła się
-...Knockout chce wyruszyć za Lockdownem w
"pościg"...Sam..-westchnął Kane tuląc się do ukochanej.
- Nie znam tego wariata za dobrze, ale żeby kompletnie sam
ganiać za najlepszym najemnikiem ? - spytała lekko zaskoczona
-Wiem tylko ze Knockouta i Lockdowna łączy...specyficzna
więź. A doktorek jako jedyny zna tego najemnika na wylot.-stwierdził Kane.
- I tak nie podoba mi się ten pomysł.. - pocałował go - Ale
ty mi się już z tą nie ruszasz by mu pomóc
-Wiem, wiem..-uśmiechnął się przepraszająco.-Mam ważniejsze
zadanie.-dotknął jej komory iskry.
- O wiele ważniejsze - przytuliła się do niego - A Knock
Out'owi możemy najwyżej życzyć powodzenia
-Mam dziwne przeczucie ze da sobie radę...Tylko ma mi szybko
wrócić! Ja tu mam pacjentkę do obserwacji.-zachichotał.
Megatria zaśmiała się i wtuliła w niego po czym wyszeptała.
- Obyś miał dobre przeczucie
-Na pewno mam dobre przeczucie.-uśmiechnął się dumnie.-K.O
powiedział za ile będziesz miała brzuszek?-zaśmiał się tuląc ja do siebie.
- Nie pytałam.. zajęta byłam martwieniem się o ciebie ! -
powiedziała karcąc go wzrokiem
-Hihihihihihi....
- Tia hihihi, a ja cały tydzień nie wiedziałam gdzie jesteś
! - udała obrażoną
-Oj no nie gniewaj się kotek!-zamruczał.-Codziennie
dręczyłem Lockdowna czy przypadkiem "nie musimy uzupełnić
zapasów"..-zachichotał całując ja.
- Niech ci będzie wybaczam.. - powiedziała litościwie na
żarty zakańczając pocałunek - Ale jak K.O przyprowadził tu tego najemnika
zamierzam mu wbić do głowy by w takich sytuacjach choć znak życia dał !
-Hahahahahha! Czyżby humorki ciąży cie dopadały?-zaśmiał sie
- Możliwe, ale i tak mnie tym wkurzył! Tydzień nie wiedzieć
co się dzieje z tobą - powiedziała nieco smutno
-Ciii...Juz ci nigdy tak nie zniknę...-szepnął uspokajająco
delikatnie wodząc ręka po jej biodrach.
- Obiecujesz ? - spytała patrząc mu prosto w optyki.
-Obiecuje...-szepnął całując ja namiętnie i wodząc rekami
powoli i zmysłowo po jej ciele.
Megatria uśmiechnęła się zachęcająco. -I tak uważam ze
powinnam otrzymać jakieś wynagrodzenie...-szeptała do jego audio receptora.
-Oj
otrzymasz skarbie...-zamruczał.

Tymczasem Knockout pod osłona nocy wykradał się z Dark
Mount.
Miał zamiar znaleźć Lokdowna i sprowadzić go do domu.
Najpierw niezbyt chętnie skierował się do miejsca gdzie Lockdown miał najwięcej
kryjówkę. Do najbardziej parszywej dzielnicy Kaon...
Szedł niepewnym krokiem podskakując za każdym hukiem czy
mrocznym śmiechem. Mijał mnóstwo conow które patrzyły na niego niczym na łowca
na ofiarę. Oj nie podobało mu się tu...
Czuł ze ktoś go śledzi. Powoli spojrzał za siebie. Jakaś
trojka wysokich i potężnych conow szła tuz za nim uśmiechając się groźnie.
Doktor przyspieszył kroku.
Oni również przyspieszyli. Nagle złapali go brutalnie i
wciągnęli do jednej z ciemnych uliczek.
-Puszczajcie!- krzyknął szamocząc się.
-Proszę proszę...-ten największy przeszył go optyka.-Raczej nie jesteś
tutejszy...Czyli musisz być miastowy. Nie cierpię miastowych.-warknął
-A ja nie cierpię czerwieni...-zachichotał psychicznie
drugi. Dwóch z nich przybiło go do ściany podczas kiedy ich prawdopodobny
przywódca wyciągnął nóż. Zaczął wodzić nim po jego brzuchu i klatce piersiowej.
-A gdyby tak cie...wypatroszyć? Wtedy nie byłbyś taki
śliczny...-uśmiechnął się mrocznie.
-LOCKDOWN!!!!-krzyknął przerażony K.O.
Błagał Primusa by ten walnięty najemnik się pojawił!!
Cała trojka zaśmiała się okropnie.
-Nikt cie tutaj nie
usłyszy...-uśmiechnął się złośliwie przywódca.
- Czy aby na pewno ? - w mroku uliczki pojawiła się mroczna
postać, która jedynie wyróżniała się od wszechobecnej ciemności błyskiem
czerwonych optyk.
-LOCKDOWN!!-krzyknął uradowany K.O
Największy warknął i już miał wbić nóż w komórę iskier
doktorka
- A ja nie lubię takich tchórzy, którzy nie potrafią stanąć
do walki... - warknął sucho najemnik po czym w ostatniej chwili błyskawicznie
skręcił kark napastnikowi i kiedy ten opadł bezwładnie na ziemię przyłożył dwóm
drugim sztylet do gardła.
- Spadać.. za nim podzielicie jego los
Oni spojrzeli po sobie i spierzchli gdzieś daleekkooo.
Knockout uspokoił oddech po czym przytulił mocno najemnika. -Lockuś!!
Lockdown jednak szybko wyślizgnął się mu.
- Po co tu
przyszedłeś ? - spytał sucho
-Jak to po co?! Szukam ciebie idioto!
- Po co ? - podniósł tylko na chwilę na niego wzrok po czym
ponownie go spuścił
-JAK TO PO CO?! Jesteś moim najlepszym przyjacielem! To
chyba było oczywiste ze będę cie szukał!!-powiedział K.O któremu powoli
zaczynały puszczać nerwy
- Poradzę sobie sam... - rzucił po czym odsuwając trupa cona
chciał już odejść, ale dodał jeszcze - Lepiej stąd idź zanim ktoś, lub ja zrobię
ci krzywdę
-...TY CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ!!!!-krzyknął Knockout
zastępując mu drogę.-WIESZ CO JA PRZEŻYŁEM JAK KANE PRZYNIÓSŁ TWOJA KATANĘ CAŁA
W ENERGONIE A CIEBIE NIE BYŁO?! BYŁEM PEWNY ZE NIE ŻYJESZ!!!! NA SZCZĘŚCIE MOJE
NAJGORSZE KOSZMARY SIE NIE SPEŁNIŁY! POZA TYM NIE PO TO WYKRADAŁEM SIĘ Z DARK
MOUNT ANI NIE NARAŻAŁEM ŻYCIA ABYŚ TERAZ TAK PO PROSTU SOBIE
POSZEDŁ!!!!!-wykrzyczał mu prosto w twarz.
- KnockOut to miejsce nie dla ciebie.. nie drzyj się tak.
Fajnie, że się martwiłeś jak widzisz żyje... więc możesz już iść. - mówił
zlepkami zdań próbując go wyminąć.
-Nie ma mowy! Bez ciebie się stad nie ruszę!-powiedział
pewnie.
- A ja nie zamierzam się z tą ruszyć.. - podniósł wzrok, to
spojrzenie było dosłownie puste. Nic nie można było z niego wyczytać.
-Posłuchaj mnie uważnie! Rozumiem cierpisz po śmierci brata!
Nie dziwnie się. Ale nie możesz odcinać się od reszty swojej rodziny!!
Teraz jego spojrzenie zawrzało złością. - Nic nie
rozumiesz... - warknął ruszając na niego. Tak, że zaraz przybił go do ściany
ostrym wzrokiem - Zabiłem własnego brata... to tak jak bym teraz ciebie zabił
-Ale tam nie miałeś wyboru...Tu masz.-powiedział patrząc na
niego nawet bez ociupinki strachu.
- Zawsze jest wybór... - powiedział jak by sam do siebie. Po
czym odsunął się - Idź już
-Nie zawsze. Co to za wybór wybierać miedzy śmiercią
przyjaciela a brata?-powiedział spokojnie.
Lockdown zamarł. Przed optyką stanął mu ten widok i moment w
którym musiał podjąć decyzję pozwolił by na chwile wypełnił go ten wielki
smutek na widok martwego ciała brata.
- DOŚĆ !!!!! - krzyknął sam do siebie próbując
pozbyć się tego obrazu z głowy.
-Lockdown!-medyk krzyknął zmartwiony podchodząc do niego.
- Nie! - Lockdown odsunął się do cienia - Knock Out zostaw
mnie samego tak będzie najlepiej
-Nie. Wkurwiałeś mnie jak mało kto niszcząc mi lakier i na
dodatek za twoje "ożywienie" dostałem opieprz stulecia ale nie
zostawiłem cie! I teraz tez nie mam zamiaru!!!-
Lockdown mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem na
wspomnienie pierwszego spotkania z K.O od tamtego czasu doktorek był dla niego
jak brat...
- Nie rozumiesz ? - odwrócił się w jego stronę z powrotem z poważną
miną - Zabiłem swojego brata najbliższą osobę ! Nie mam zamiaru byś kiedyś
zajął jego miejsce ! - przy ostatnim zdaniu głos nieco mu zadrżał
-Kiedy w końcu przejrzysz na optyki! Ty traktowałeś go jak
brata ale on w tobie widział tylko wroga! Gdybyś go nie zabił on wtedy zabiłby
wszystkich na których ci zależy! Abyś cierpiał tak jak teraz! KIEDY TY TO W
KOŃCU DOSTRZEŻESZ?!-krzyknął K.O z łzami w optykach.
- Nie wiem ! Nie mam zielonego pojęcia! Po prostu chce
zostać sam... - spuścił głowę. Knock Out jest ostatnią bliską mu osobą nie jest
może prawdziwym bratem, ale zachowuje się jak by nim był, a on teraz go ranił.
- Przecież nigdy nie myślałeś o przeszłości! Walnij się w łeb i opanuj ! -
powiedział na głos sam do siebie.
Knockout natomiast odwrócił się i otarł łzy.
-Nienawidzę
płakać...-warknął sam do siebie.
Najemnik słysząc co mówi dokładnie od razu chciał to jakoś
skomentować. Nawet już pod nosem śmiał się sam z siebie, ale nadal cześć jego
karciła to pozytywne nastawienie.
- Walić to ! - Lockdown pojawił się przy
medyku obejmując go jedną ręką. - No więc teraz mi coś wytłumaczysz.... CO DO
JASNEJ CIASNEJ ROBISZ W TEJ CZĘŚCI KAONU O TEJ PORZE !? - krzyknął udając
wściekłego
Knockout spojrzał na niego zaskoczony po czym uśmiechnął się
promiennie.
-LOCKUŚ!!-krzyknął znów go przytulając.-Jeśli mnie odepchnięty
zabije cie.-dodał nadal się uśmiechając.
- Heh.. - zaśmiał się nerwowo najemnik - Ale Lokuś to nie
odpowiedz na moje pytanie
-Cicho...Daj się cieszyć chwila...
- Czyli nie mam się pochwalić jak sobie nagrabiłem w tej
części miasta kiedy miałem podły humor ? - spytał z głupim uśmieszkiem
-Lepiej nie.-uśmiechnął sie K.O-Błagam cie nigdy więcej mi
tak nie rób..
- No wiesz teoretycznie nie mam już bliźniaka, który może
powstać z martwych, uznać mnie za wroga by potem zginąć z mojej ręki -
uśmiechnął i zaśmiał się sztucznie - Tia...
-Hej...Pamiętaj ja zawsze będę...
-K.O spojrzał mu prosto w optyki
- Ej ! Nie lubię.. - powiedział po czym uciekł wzrokiem - Po
za tym doktor co ci padł na procesor by tu po mnie przychodzić ?!
-Eh...Kocham cie wariacie...-zaśmiał się cicho K.O po czym
zarumienił się i szybko się poprawił.-Jako przyjaciela rzec jasna...Przyjaciela...
- Doktorku, doktorku... - zaśmiał się Lockdown po czym
pojawił zaraz obok niego - Ale nie zmienię zdania... nie chce wracać na
Darkmount - założył na siebie ręce
-Co?! Czemu?! Nie rozumiem...-spojrzał na niego zaskoczony.
- Wszystko mi się tam kojarzy... - wzdrygnął się po czym w
jak by przesunął brzegiem rozmowy do tyłu przypominając sobie o co chciał
spytać
- Czekaj mówiłeś coś ,że masz moją katanę ?- zmienił temat
-Nie do końca...Leży w centrum medycznym...ALE! Ja muszę
wrócić! muszę pilnować Megatrii podczas ciąży oraz zobaczyć czy rany Kane
dobrze się zagoiły i...
- Czej, czej doktorku gdzie się tak spieszysz.. - przerwał mu
- muszę zrozumieć co powiedziałeś - zamilkł na chwile po czym dodał - Tak ta
reakcja chyba będzie odpowiednia na każdą okazję. .. GDZIE ?! CO ?! JAK ?!
-A no właśnie Kane złożył raport nie musisz się z niczego
spowiadać!-klasnął w dłonie doktorek po czym wyjaśnił.-A no tak ty nie
wiesz...Megatria jest w ciąży.
- Nie było mnie raptem... - podrapał się po głowie - dobra
nie wiem ile, ale tak krótko, a tu o tylu rzeczach nie wiem ?!
-Wiesz Kane jak wrócił tez nie wiedział.-uśmiechnął się.
- Dobra usprawnienie przyjęte... czyli młody w całości
doczłapał się z powrotem ? - dopytywał
-Tiaaaaa...Można tak powiedzieć...
Szczerze "doczłapał się" to bardzo tracę
określenia.-zaśmiał się cicho K.O
- Heh... wiesz co doktorku ? Dzięki ze tu przylazłeś -
powiedział zdając się szczery uśmiech - Ale więcej nie przychodź po mnie
TUTAJ...- zamyślił się - choć nie tutaj jest najbardziej prawdopodobne ze będę
K.O uśmiechnął sie szeroko.-To...wrócisz ze mną?-zrobił
minkę smutnego pieska.
- Ehh.. dobra - zgodził się - Ale będziesz mieć prze ze mnie
pewnie kolejne kłopoty - zaznaczył żartobliwie
-Iiiiii!!!-pisnął.-TAK!!!-znów go przytulił.
On jednak tym razem ponownie się wyślizgnął.
- Wystarczy
doktorku bo szargasz mi reputację w tej części Kanonu - powiedział udając
powagę
-E tam.-machnął ręka.-Skręciłeś kark temu patałachowi co
mnie chciał zabić.-wzdrygnął się.-Wiedziałem ze przyjdziesz...-uśmiechnął sie
lekko
- A ja wiedziałem, że ty przyjdziesz... choć nie pakowane
się po prostu w każą awanturę tutaj - uśmiechnęła się głupio - Po za tym lubię ten odgłos skręcania karku... - udał spróbują odtworzyć w jakiś sposób dźwięk
-...Hehehe...Tia...-zaśmiał się nerwowo K.O.-Chodź...pora
wracać do domu.-uśmiechnął się ciągnąc go za rękę niczym małe dziecko.
- Ale po co tak wcześnie.. ? - odezwał się udając dziecko po
czym wyszarpnął się - To raczej ja cie tu powinienem pilnować doktorku - uśmiechnął
się złośliwie po czym zatrzymał go idealnie przed lecący w ich stronę
sztyletem. - O ! Chyba moi nowi znajomi nas znaleźli...
-Iiii!-pisnął doktorek chowający sie za nim.
- Zaraz wrócimy do fazy wraca nią do domu tylko się z nimi
pożegnam ok ? - spytał głupio Lockdown patrząc na przestraszonego K.O
-Jasne...nie krępuj sie...-odparł przestraszony.
- Zaraz wracam - powiedział po czym zniknął gdzieś za rogiem
po chwili wychylił się zza niego. - doktorku podasz sztylet ? Chce oddać
właścicielowi - mówiąc wskazał na sztylet którym o mało co niedawno nie dostali
Knockout niepewnie wziął broń do ręki i szybko rzucił ja
Lockdownowi.
Najemnik złapał ją bez problemu. - Dziękować ! - i znów
zniknął. Zza zakrętu można było słyszał odgłosy walki. - No łatwo poszło -
usłyszał za sobą K.O
-Mówisz?-lekko wychylił główkę za zakrętu. Na ziemi leżały
trupy.-Ufff...-westchnął z ulga.
- Jednak dobry mord niedobrych przyjaciół poprawia humor -
uśmiechnął się otrzepując ręce - choć sprawniej by poszło z moją kataną.. czemu
ja ją zostawiłem ? - spytał sam siebie.
-Eeee...Wiesz...Była cała w energonie...-powiedział
niepewnie K.O nie chcąc zasmucić Lockdowna
- Mojego brata... - dokończył zwiększając smutno głowę.
Przez chwilę chciał tylko udawać zasmuconego jednak puścił hamulce emocją i
zaszkliły mu się optyki. Następnie jednak szybko się otrząsnął i walnął w łeb. -
Ała... - uśmiechnął się głupio
-Lockuś...-Knockout spojrzał na niego troskliwie po czym
powiedział.-Wracajmy do domu...-już prawie wyszedł z ciemnej uliczki kiedy
nagle odwrócił się, przycisnął najemnika do ściany i...pocałował go.
Lockdown pierwszy raz w życiu nie spodziewał się takiego
obrotu sprawy. Nie miał pojęcia co ma robić by doktorka nie urazić.
"Wariat jestem " stwierdził w myślach i po prostu nic nie zrobił
pozwalając K.O zakończyć pocałunek. - Doktorku ? - odreagować potem.
Knockout spojrzał na niego zaszokowany po czym szybko
odwrócił sie od niego, by nie widział jego twarzy. -Zapomnij ze to w ogóle miało
miejsce!-powiedział lekko roztrzęsionym głosem.
- Heh.. - zaśmiał się cicho po nosem. Dla niego to zdanie
mówiło by to zapamiętał - To wracamy do domu doktorku ? - spytał pojawiają się
przed nim zachowując jak gdy by nic się nie stało.
-Tak...-odparł cicho ruszając za nim.
- Wiec wynośmy się z tych ciemnych choć zaiste
interesujących uliczek ! - skomentował najemnik po czym razem zniknęli gdzieś
zmierzając ku Darkmount
NIW NO REAKCJA MEGATROANA BYŁA OP PROSTU MEGA!!!!!!!!!!! Choć i tak przyjął to lepiej, niż sobie wyobrażałam ;-) A sama końcówka, pocałunek Knock Out'a...rewelka! Może coś z tego będzie ;-) Rozdział oczywiście świetny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłej nocy :-)
***Niki***
Nominowałam Was obie do LBA ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
***Niki***
Wszystkie informacje znajdziecie na tym blogu ;-) http://lunabatman.blogspot.com/
UsuńDziękuje ziemniaczku!!!! Ale się ciesze xd ale te pytania to ciężkie 0_0 Damy radę! <3 Pozdrawiam!
Usuń