niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 16 - Więzi


Tym czasem Megatria jak zazwyczaj niespokojnie chodziła po tarasie, a Megatron przyglądając się jej dał sobie spokój z jej uspokajaniem, bo dolewał nim tylko oliwy do ognia. Nagle Soundwave, który stał aktualnie przy Megatronie otworzył na głos próbę komunikacji. 
~ Proszę o most ziemny.. - był to bardzo wycieńczony i słaby głos Kane. 
- Kane ! - zareagowała od razu Megatria. 
- Soundwave przenieś go od razu do centrum medycznego. - nakazał Megatron na co as wywiadu skinął głową. - Mówiłem, że nie... - zaczął do córki jednak jej już tu nie było.
Kane wycieńczony wyszedł z portalu. Znajdował się w centrum medycznym. 
-Siemasz bohater!-uśmiechnął się K.O
- Kane !!! - w tym momencie do pomieszczenia wpadła Megatria od razu wpadając w ramiona Kane. - Coś ty robił tak długo?!
-A wiesz takie tam.-uśmiechnął się słabo.
- Nic ci nie jest ? - spytała troskliwie odrywając się od niego.
-Kładź mi się na stół! Ale to już! A ty Lock...A gdzie Lockdown?-zapytał zaniepokojony doktorek. Nagle jego uwagę przykuła broń trzymana przez Kane. To była katana Lockdowna...Cała w energonie. A najemnika nigdzie nie było widać.
-Lockdown?-zapytał zaszokowany.
-Żyje. Spokojnie.-odparł Kane kładąc się na stole. K.O westchnął z ulga.
- W takim razie gdzie on jest ? Bo jeśli tobie coś się stało poważnego... - Megatria teraz tez zauważyła broń - To nie jest chyba twoja... Lockdown dał ci swoją broń ?
-Długa historia...Lockup'owi całkowicie odwaliło. Lockdown próbował go opanować ale ten cwaniaczek go wykiwał. Przykuł do ściany a następnie mnie urządził. Już miał mnie zabić kiedy Lockdown wbił mu ta oto katanę w komorę iskier. Następnie zniknął.-powiedział zamykając optyki.
- Chciałam go zatłuc za to w jakim jesteś stanie, ale chyba jestem zmuszona mu podziękować... - spojrzała na niego - Jeśli uratował ci życie
-Tak...Ale martwię się o niego. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Był zrozpaczony.-odparł cicho.
-Cholera...Trzeba go znaleźć. Jeśli on w takim stanie zostanie sam z myślami...To się źle skończy.-powiedział K.O spawając rany Kane
- Lockdown zrozpaczony ? Nigdy bym nie przypuszczała, że on może być zrozpaczony ? - spytała Megi usiadła tuż przy Kane
-Może...-otworzył leniwie optyki i pogłaskał ja po policzku.-Tęskniłem za tobą...-szepnął
- Ja za tobą też... martwiłam się- spojrzała na niego ciepłym wzrokiem - Już nigdy więcej nie znikasz na tak długo
-Z wielka przyjemnością.-odparł zamykając optyki.
- Wiesz... - zaczęła - Mam dla ciebie pewną niespodziankę...
-Taaakk?-od razu otworzył optyki.
-Może nie tera bo on tu mi na zawał padnie.-stwierdził K.O kończąc spawanie.-Musisz odpocząć.
- Jeśli takie są zalecenia medyka... - uśmiechnęła się po czym pocałowała go w czoło - Knock Out ma rację musisz teraz odpocząć
-Ale!...To nie fair!-powiedział patrząc na nią smutno.
- Spokojnie jeszcze będzie milsza okazja by ci ja wyjawić - pogłaskała go po ręce. - Może ja w takim razie przekażę tacie informacje o misji, byś ty już nie musiał się u niego pojawiać.. - zaproponowała
-Eh...Okey....-uśmiechnął się lekko.
- W takim razie zostawiam go pod twoją opieką Knock Out i ma mi tu gruntownie odpocząć -
K.O został sam na sam z Kane'm. 
-Muszę go odnaleźć...-powiedział doktorek.
-Nie uważasz ze powinniśmy dać mu trochę czasu?
-Nie...Jak zostanie sam z myślami to będzie jeszcze gorzej.-K.O zaczął się pakować.
-Ale...Nie możesz tam iść sam! 
-Nie powstrzymasz mnie! A ty iść ze mną nie możesz masz ważniejsze obowiązki! 
-Bycie oficerem to nic tak ważnego! 
-Nie o to chodzi!
 -...Chwila co? 
-Megatria potem ci powie.-westchnął.-Ale na razie odpocznij dobrze? 
-...Dobra...-westchnął Kane zasypiając. Był wycieńczony.
- Osiągnąłeś swój cel.. - zaczęła Megi wchodząc na taras - właśnie dowiedziałam się, że Lockup który prawdopodobnie był przywódcą rebeliantów zgasł..
 - Mam rozumieć, że Lockdown i Kane wrócili ? Więc czemu sami nie złożą raportu ?- Megatron spojrzał na nią pytająco. 
- Wrócił tylko Kane i jest wycieńczony. Lockdown natomiast zniknął...
- Zniknął ? 
- Zabił własnego brata.. najwyraźniej coś go tknęło - spojrzała na ojca - A musimy tylko rozmawiać o sprawach "państwowych " itp ? - Megatron spojrzał na nią ciekaw co powie dalej. Ona przewróciła oczami i podeszła do niego chwyciła za rękę i jak to robiła gdy była mała zaczęła ciągnąć go by pokazać, że chce go gdzieś zaprowadzić. 
- Nie daj się prosić. - zrobiła proszącą minkę. Megatron westchnął i wstał z tronu. 
- Jeśli rebelianci nie mają już przywódcy.. 
- Są rozproszeni, wiec możesz sobie pozwolić na spacer z córką.. - skomentowała złośliwie i pociągnęła go choć mało to dawało, wyglądało zabawnie.
Zaprowadziła go na jeden z niższych poziomów cytadeli gdzie nikogo nie było, a ona wraz z ojcem mogli po przechadzać się tarasami przy zachodzącym słońcu.
- A więc zdradzisz mi w końcu córko po co mnie tu ściągnęłaś? - spytał Megatron kiedy stanęli na chwile.
 - Nie mogę spędzić trochę z tobą czasu ? Od paru lat panuje pokój, a nasze relacje przechodzą tylko na oficjalne.. - spojrzała na ojca jednak krótkiej chwili uciekła wzrokiem. 
- Kręcisz coś.. nie oszukasz ojca - podniósł pytająco brew patrząc na nią - Czego się tak obawiasz ? 
- Chciała bym byś w końcu zaakceptował Kane. - Megatron przewrócił optyką jak by chciał powiedzieć "I znów to samo..."Ona jednak kontynuowała 
- Wybrałam go i został moim małżonkiem i nic już tego nie zmieni - założyła na siebie ręce. 
- Małżonkiem? - powtórzył zaskoczony - Kiedy planowała mi o tym powiedzieć ? Jestem twoim ojcem i... 
- Chcesz bym była szczęśliwa, wiec teraz jestem - dokończyła nie tak jak tego chciał Megatron jednak ten nie zdenerwował się.
 - Tak ci na nim zależy ? 
- Jeszcze sam do tego nie doszedłeś ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie po czym westchnęła - Nie musicie się zaraz uwielbiać - spojrzała na niego - ale nie traktuj go jak zwykłego poddanego, któremu możesz rozkazywać.. szczególnie teraz.. - uśmiechnęła się sama do siebie.
 - Co to znaczy ?? - spojrzał na nią pytająco. Ona tylko jak by wskazała na miejsce swojej komory iskier... Megatron po woli zaczął łączyć fragmenty układanki, aż w końcu zrozumiał.
 - Jesteś w ciąży !? - spytał zaskoczony. 
- Tak... i za nim się czepniesz. Dowiadujesz się nawet przed ojcem - zaznaczyła. 
- Którym jest ?? 
- No weź tato ! - krzyknęła pretensjonalnie i skarciła go wzrokiem - Kane... - mówiąc uśmiechała się. Megatron nadal był z lekka zaskoczony, ale gdzieś w głębi już cieszył się szczęściem córki. Otoczył ją ramieniem. - Na pewno będziesz dobrą matką... - zebrał się na miły uśmiech. 
- A ty zostaniesz dziadkiem - stwierdził żartobliwie. 
- Nie jestem czasem zbyt młody ? - Megatria podniosła na niego wzrok. Jej ojciec właśnie zażartował jak ona lubi takie chwile. 
- Tato.. - pokręcił przecząco głową. - A co z Kanem ? 
- Dobrze będę się starać - ustąpił w końcu. Megatria przytulił się do niego i szepnęła - Nie mogłam mieć lepszego taty
- O ile dobrze zrozumiałem on jeszcze nic nie wie ? - spytał Megatron gdy Megi skończyła się przytulać.
 - Wrócił dopiero z misji i... 
- Nie chcesz tracić teraz czasu tylko od razu do niego pójdziesz - dokończył Megatron ukazując jej jak ona dokańcza i przerywa 
- Eh.. tato - westchnęła uśmiechając się. - Ale masz już do niego idę - przytulił się jeszcze do niego i szepnęła - Dzięki tati - i szybko odeszła kierując się do centrum medycznego.
Gdy doszła na miejsce Kane już siedział przytomny na stole. - Knock Out ? Jak pacjent można go już zwolnić ? - spytała podchodząc do stołu.
-On aż się do tego pali.-zaśmiał się doktorek:
-No...Zabierz mnie stad skarbie!-udał rozpacz.
- Już już - Megi uśmiechnęła się i pocałowała go. Po czym jeszcze zwróciła się do medyka żartobliwie. 
- Jakieś zalecenia dla pacjenta ?
-Weź mu wreszcie zdradź ten sekret...Aha! No i radziłbym...Hmm...Może trochę go rozluźnić...-zachichotał doktorek. 
-Yey! Żegnaj lecznico!-zawołał Kane podbiegając do Megatri.-Kotek.-ukłonił się lekko.
- Witam mądrale - uśmiechnęła się żartobliwie. Po czym otworzyła drzwi 
- To papa Knock Out - machnęła mu na pożegnanie po czym wyszła.
-Papa!-pomachał K.O po czym nasza para ruszyła razem przed siebie. 
-Wiec? Co zamierzasz mi powiedzieć?-Kane uśmiechnął się do niej.
- Pewną niespodziankę... - uśmiechnęła się tajemniczo - Knock Out dał jakąś podpowiedź ? Czy milczał?
-Nic nie dał z siebie wydusić.-uśmiechnął się smutno
- Biedny... - powiedziała po czym rozglądnęła się po korytarzu. Opustoszał. - No więc... - zebrała się w sobie bo postanowiła powiedzieć to dość wprost - Kane zostaniesz ojcem..
-ŻE JAK?!-krzyknął zaskoczony po czym wziął ja w ramiona i przytulił.-Haha! Kochanie! To wspaniale! Cudownie! Niesamowicie!
Megatria rozpromieniła się. - Tak się ciesze, że się cieszysz.
-A co miałbym się smucić? Będe miał syna!!! Lub córeczkę!-dodał szybko
Megi zaśmiała się i pocałowała go - Kochany..
-Kochana...-zachichotał.-No to teraz trzeba tylko poinformować Megatrona...O rany.
- Ciii...Już wszystko wie... - uśmiechnęła się kładąc mu palec na ustach by zamilkł
-Aha...I...jak?-zapytał niepewnie.
- Chyba się ucieszył.. - uśmiechnęła się - I obiecał starać się być dla ciebie miłym... no sensie nie traktowania cię jak normalnego poddanego.
-WoW...Nieźle...Już nie mogę się doczekać naszej rozmowy...Chwila! Ty powinnaś wypoczywać!-uśmiechnął się złośliwie i wziął ja na ręce.
- A ty się przemęczać przecież uszedłeś dzisiaj ledwo z życiem... - powiedziała opiekuńczo głaskając go po policzku
-Ciii...-szepnął otwierając drzwi jej sypialni i kładąc ja na łózko.-Nawet...nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy...-zaśmiał się całując ja.
- Mogę tylko sobie wyobrażać... - mówiła w przerwie między pocałunkami. - Kocham cię Kane.. - szeptała
-Lub możesz to poczuć.-uśmiechnął się tajemniczo.
- Jak ?? - udała, że nie wie o co chodzi by trochę się podroczyć .
-Oj wiem że wiesz...-uśmiechnął się tajemniczo obejmując ja.
- I co mam z tą wiedzą zrobić ? - spytała odwzajemniając uśmiech
-Bo ja wiem.-wzruszył ramionami po czym delikatnie i jakby niepewnie położył dłoń na jej komorze iskier. Czuł jak pulsuje.
Megatria uśmiechnęła się i położyła swoją rękę na jego. Podniosła wzrok i spojrzała niego pełnym szczęścia wzrokiem
Kane również posłał jej promienny uśmiech i położył się obok niej. 
-Wolałabyś chłopca czy dziewczynkę?-zapytał cicho kreśląc kolka na jaj klatce piersiowej.
- Sama nie wiem.. to łaskocze- zaśmiała się cicho - A ty ? Pewnie marzy ci się chłopiec ?
-A bo ja wiem!-zaśmiał się.-Szczerze nigdy nie myślałem o dziecku...Tak na poważnie...Ja tam będę szczęśliwy ze ono po prostu będzie.-pocałował ja delikatnie.
- Ja tak samo.. - odwzajemniła pocałunek. - Tak na prawdę nie mogę się już doczekać kiedy je zobaczę...
-Trochę poczekamy...Mam nadzieje ze ten czas szybko zleci.-uśmiechnął się kładąc głowę na jej piersi niczym małe dziecko.
- Jesteś słodki... - pogłaskała go po głowie - Ale chyba będziesz mieć niedługo konkurenta bądź konkurentkę do tego stwierdzenia..
-No nie! Jak ja to przeżyje?-zachichotał.
- Jakoś będziesz musiał - uśmiechnęła się
-...Knockout chce wyruszyć za Lockdownem w "pościg"...Sam..-westchnął Kane tuląc się do ukochanej.
- Nie znam tego wariata za dobrze, ale żeby kompletnie sam ganiać za najlepszym najemnikiem ? - spytała lekko zaskoczona
-Wiem tylko ze Knockouta i Lockdowna łączy...specyficzna więź. A doktorek jako jedyny zna tego najemnika na wylot.-stwierdził Kane.
- I tak nie podoba mi się ten pomysł.. - pocałował go - Ale ty mi się już z tą nie ruszasz by mu pomóc
-Wiem, wiem..-uśmiechnął się przepraszająco.-Mam ważniejsze zadanie.-dotknął jej komory iskry.
- O wiele ważniejsze - przytuliła się do niego - A Knock Out'owi możemy najwyżej życzyć powodzenia
-Mam dziwne przeczucie ze da sobie radę...Tylko ma mi szybko wrócić! Ja tu mam pacjentkę do obserwacji.-zachichotał.
Megatria zaśmiała się i wtuliła w niego po czym wyszeptała. - Obyś miał dobre przeczucie
-Na pewno mam dobre przeczucie.-uśmiechnął się dumnie.-K.O powiedział za ile będziesz miała brzuszek?-zaśmiał się tuląc ja do siebie.
- Nie pytałam.. zajęta byłam martwieniem się o ciebie ! - powiedziała karcąc go wzrokiem
-Hihihihihihi....
- Tia hihihi, a ja cały tydzień nie wiedziałam gdzie jesteś ! - udała obrażoną
-Oj no nie gniewaj się kotek!-zamruczał.-Codziennie dręczyłem Lockdowna czy przypadkiem "nie musimy uzupełnić zapasów"..-zachichotał całując ja.
- Niech ci będzie wybaczam.. - powiedziała litościwie na żarty zakańczając pocałunek - Ale jak K.O przyprowadził tu tego najemnika zamierzam mu wbić do głowy by w takich sytuacjach choć znak życia dał !
-Hahahahahha! Czyżby humorki ciąży cie dopadały?-zaśmiał sie
- Możliwe, ale i tak mnie tym wkurzył! Tydzień nie wiedzieć co się dzieje z tobą - powiedziała nieco smutno
-Ciii...Juz ci nigdy tak nie zniknę...-szepnął uspokajająco delikatnie wodząc ręka po jej biodrach.
- Obiecujesz ? - spytała patrząc mu prosto w optyki.
-Obiecuje...-szepnął całując ja namiętnie i wodząc rekami powoli i zmysłowo po jej ciele.
Megatria uśmiechnęła się zachęcająco. -I tak uważam ze powinnam otrzymać jakieś wynagrodzenie...-szeptała do jego audio receptora. 
-Oj otrzymasz skarbie...-zamruczał.
Tymczasem Knockout pod osłona nocy wykradał się z Dark Mount.
Miał zamiar znaleźć Lokdowna i sprowadzić go do domu. Najpierw niezbyt chętnie skierował się do miejsca gdzie Lockdown miał najwięcej kryjówkę. Do najbardziej parszywej dzielnicy Kaon...
Szedł niepewnym krokiem podskakując za każdym hukiem czy mrocznym śmiechem. Mijał mnóstwo conow które patrzyły na niego niczym na łowca na ofiarę. Oj nie podobało mu się tu...
Czuł ze ktoś go śledzi. Powoli spojrzał za siebie. Jakaś trojka wysokich i potężnych conow szła tuz za nim uśmiechając się groźnie. Doktor przyspieszył kroku.
Oni również przyspieszyli. Nagle złapali go brutalnie i wciągnęli do jednej z ciemnych uliczek. 
-Puszczajcie!- krzyknął szamocząc się. 
-Proszę proszę...-ten największy przeszył go optyka.-Raczej nie jesteś tutejszy...Czyli musisz być miastowy. Nie cierpię miastowych.-warknął
-A ja nie cierpię czerwieni...-zachichotał psychicznie drugi. Dwóch z nich przybiło go do ściany podczas kiedy ich prawdopodobny przywódca wyciągnął nóż. Zaczął wodzić nim po jego brzuchu i klatce piersiowej.
-A gdyby tak cie...wypatroszyć? Wtedy nie byłbyś taki śliczny...-uśmiechnął się mrocznie. 
-LOCKDOWN!!!!-krzyknął przerażony K.O. Błagał Primusa by ten walnięty najemnik się pojawił!!
Cała trojka zaśmiała się okropnie. 
-Nikt cie tutaj nie usłyszy...-uśmiechnął się złośliwie przywódca.
- Czy aby na pewno ? - w mroku uliczki pojawiła się mroczna postać, która jedynie wyróżniała się od wszechobecnej ciemności błyskiem czerwonych optyk.
-LOCKDOWN!!-krzyknął uradowany K.O
Największy warknął i już miał wbić nóż w komórę iskier doktorka
- A ja nie lubię takich tchórzy, którzy nie potrafią stanąć do walki... - warknął sucho najemnik po czym w ostatniej chwili błyskawicznie skręcił kark napastnikowi i kiedy ten opadł bezwładnie na ziemię przyłożył dwóm drugim sztylet do gardła. 
- Spadać.. za nim podzielicie jego los
Oni spojrzeli po sobie i spierzchli gdzieś daleekkooo. Knockout uspokoił oddech po czym przytulił mocno najemnika. -Lockuś!!
Lockdown jednak szybko wyślizgnął się mu. 
- Po co tu przyszedłeś ? - spytał sucho
-Jak to po co?! Szukam ciebie idioto!
- Po co ? - podniósł tylko na chwilę na niego wzrok po czym ponownie go spuścił
-JAK TO PO CO?! Jesteś moim najlepszym przyjacielem! To chyba było oczywiste ze będę cie szukał!!-powiedział K.O któremu powoli zaczynały puszczać nerwy
- Poradzę sobie sam... - rzucił po czym odsuwając trupa cona chciał już odejść, ale dodał jeszcze - Lepiej stąd idź zanim ktoś, lub ja zrobię ci krzywdę
-...TY CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ!!!!-krzyknął Knockout zastępując mu drogę.-WIESZ CO JA PRZEŻYŁEM JAK KANE PRZYNIÓSŁ TWOJA KATANĘ CAŁA W ENERGONIE A CIEBIE NIE BYŁO?! BYŁEM PEWNY ZE NIE ŻYJESZ!!!! NA SZCZĘŚCIE MOJE NAJGORSZE KOSZMARY SIE NIE SPEŁNIŁY! POZA TYM NIE PO TO WYKRADAŁEM SIĘ Z DARK MOUNT ANI NIE NARAŻAŁEM ŻYCIA ABYŚ TERAZ TAK PO PROSTU SOBIE POSZEDŁ!!!!!-wykrzyczał mu prosto w twarz.
- KnockOut to miejsce nie dla ciebie.. nie drzyj się tak. Fajnie, że się martwiłeś jak widzisz żyje... więc możesz już iść. - mówił zlepkami zdań próbując go wyminąć.
-Nie ma mowy! Bez ciebie się stad nie ruszę!-powiedział pewnie.
- A ja nie zamierzam się z tą ruszyć.. - podniósł wzrok, to spojrzenie było dosłownie puste. Nic nie można było z niego wyczytać.
-Posłuchaj mnie uważnie! Rozumiem cierpisz po śmierci brata! Nie dziwnie się. Ale nie możesz odcinać się od reszty swojej rodziny!!
Teraz jego spojrzenie zawrzało złością. - Nic nie rozumiesz... - warknął ruszając na niego. Tak, że zaraz przybił go do ściany ostrym wzrokiem - Zabiłem własnego brata... to tak jak bym teraz ciebie zabił
-Ale tam nie miałeś wyboru...Tu masz.-powiedział patrząc na niego nawet bez ociupinki strachu.
- Zawsze jest wybór... - powiedział jak by sam do siebie. Po czym odsunął się - Idź już
-Nie zawsze. Co to za wybór wybierać miedzy śmiercią przyjaciela a brata?-powiedział spokojnie.
Lockdown zamarł. Przed optyką stanął mu ten widok i moment w którym musiał podjąć decyzję pozwolił by na chwile wypełnił go ten wielki smutek na widok martwego ciała brata. 
- DOŚĆ !!!!! - krzyknął sam do siebie próbując pozbyć się tego obrazu z głowy.
-Lockdown!-medyk krzyknął zmartwiony podchodząc do niego.
- Nie! - Lockdown odsunął się do cienia - Knock Out zostaw mnie samego tak będzie najlepiej
-Nie. Wkurwiałeś mnie jak mało kto niszcząc mi lakier i na dodatek za twoje "ożywienie" dostałem opieprz stulecia ale nie zostawiłem cie! I teraz tez nie mam zamiaru!!!-
Lockdown mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem na wspomnienie pierwszego spotkania z K.O od tamtego czasu doktorek był dla niego jak brat... 
- Nie rozumiesz ? - odwrócił się w jego stronę z powrotem z poważną miną - Zabiłem swojego brata najbliższą osobę ! Nie mam zamiaru byś kiedyś zajął jego miejsce ! - przy ostatnim zdaniu głos nieco mu zadrżał
-Kiedy w końcu przejrzysz na optyki! Ty traktowałeś go jak brata ale on w tobie widział tylko wroga! Gdybyś go nie zabił on wtedy zabiłby wszystkich na których ci zależy! Abyś cierpiał tak jak teraz! KIEDY TY TO W KOŃCU DOSTRZEŻESZ?!-krzyknął K.O z łzami w optykach.
- Nie wiem ! Nie mam zielonego pojęcia! Po prostu chce zostać sam... - spuścił głowę. Knock Out jest ostatnią bliską mu osobą nie jest może prawdziwym bratem, ale zachowuje się jak by nim był, a on teraz go ranił. 
- Przecież nigdy nie myślałeś o przeszłości! Walnij się w łeb i opanuj ! - powiedział na głos sam do siebie.
Knockout natomiast odwrócił się i otarł łzy. 
-Nienawidzę płakać...-warknął sam do siebie.
Najemnik słysząc co mówi dokładnie od razu chciał to jakoś skomentować. Nawet już pod nosem śmiał się sam z siebie, ale nadal cześć jego karciła to pozytywne nastawienie. 
- Walić to ! - Lockdown pojawił się przy medyku obejmując go jedną ręką. - No więc teraz mi coś wytłumaczysz.... CO DO JASNEJ CIASNEJ ROBISZ W TEJ CZĘŚCI KAONU O TEJ PORZE !? - krzyknął udając wściekłego
Knockout spojrzał na niego zaskoczony po czym uśmiechnął się promiennie.
-LOCKUŚ!!-krzyknął znów go przytulając.-Jeśli mnie odepchnięty zabije cie.-dodał nadal się uśmiechając.
- Heh.. - zaśmiał się nerwowo najemnik - Ale Lokuś to nie odpowiedz na moje pytanie
-Cicho...Daj się cieszyć chwila...
- Czyli nie mam się pochwalić jak sobie nagrabiłem w tej części miasta kiedy miałem podły humor ? - spytał z głupim uśmieszkiem
-Lepiej nie.-uśmiechnął sie K.O-Błagam cie nigdy więcej mi tak nie rób..
- No wiesz teoretycznie nie mam już bliźniaka, który może powstać z martwych, uznać mnie za wroga by potem zginąć z mojej ręki - uśmiechnął i zaśmiał się sztucznie - Tia...
-Hej...Pamiętaj ja zawsze będę...
-K.O spojrzał mu prosto w optyki
- Ej ! Nie lubię.. - powiedział po czym uciekł wzrokiem - Po za tym doktor co ci padł na procesor by tu po mnie przychodzić ?!
-Eh...Kocham cie wariacie...-zaśmiał się cicho K.O po czym zarumienił się i szybko się poprawił.-Jako przyjaciela rzec jasna...Przyjaciela...
- Doktorku, doktorku... - zaśmiał się Lockdown po czym pojawił zaraz obok niego - Ale nie zmienię zdania... nie chce wracać na Darkmount - założył na siebie ręce
-Co?! Czemu?! Nie rozumiem...-spojrzał na niego zaskoczony.
- Wszystko mi się tam kojarzy... - wzdrygnął się po czym w jak by przesunął brzegiem rozmowy do tyłu przypominając sobie o co chciał spytać 
- Czekaj mówiłeś coś ,że masz moją katanę ?- zmienił temat
-Nie do końca...Leży w centrum medycznym...ALE! Ja muszę wrócić! muszę pilnować Megatrii podczas ciąży oraz zobaczyć czy rany Kane dobrze się zagoiły i...
- Czej, czej doktorku gdzie się tak spieszysz.. - przerwał mu - muszę zrozumieć co powiedziałeś - zamilkł na chwile po czym dodał - Tak ta reakcja chyba będzie odpowiednia na każdą okazję. .. GDZIE ?! CO ?! JAK ?!
-A no właśnie Kane złożył raport nie musisz się z niczego spowiadać!-klasnął w dłonie doktorek po czym wyjaśnił.-A no tak ty nie wiesz...Megatria jest w ciąży.
- Nie było mnie raptem... - podrapał się po głowie - dobra nie wiem ile, ale tak krótko, a tu o tylu rzeczach nie wiem ?!
-Wiesz Kane jak wrócił tez nie wiedział.-uśmiechnął się.
- Dobra usprawnienie przyjęte... czyli młody w całości doczłapał się z powrotem ? - dopytywał
-Tiaaaaa...Można tak powiedzieć...
Szczerze "doczłapał się" to bardzo tracę określenia.-zaśmiał się cicho K.O
- Heh... wiesz co doktorku ? Dzięki ze tu przylazłeś - powiedział zdając się szczery uśmiech - Ale więcej nie przychodź po mnie TUTAJ...- zamyślił się - choć nie tutaj jest najbardziej prawdopodobne ze będę
K.O uśmiechnął sie szeroko.-To...wrócisz ze mną?-zrobił minkę smutnego pieska.
- Ehh.. dobra - zgodził się - Ale będziesz mieć prze ze mnie pewnie kolejne kłopoty - zaznaczył żartobliwie
-Iiiiii!!!-pisnął.-TAK!!!-znów go przytulił.
On jednak tym razem ponownie się wyślizgnął. 
- Wystarczy doktorku bo szargasz mi reputację w tej części Kanonu - powiedział udając powagę
-E tam.-machnął ręka.-Skręciłeś kark temu patałachowi co mnie chciał zabić.-wzdrygnął się.-Wiedziałem ze przyjdziesz...-uśmiechnął sie lekko
- A ja wiedziałem, że ty przyjdziesz... choć nie pakowane się po prostu w każą awanturę tutaj - uśmiechnęła się głupio - Po za tym lubię ten odgłos skręcania karku... - udał spróbują odtworzyć w jakiś sposób dźwięk
-...Hehehe...Tia...-zaśmiał się nerwowo K.O.-Chodź...pora wracać do domu.-uśmiechnął się ciągnąc go za rękę niczym małe dziecko.
- Ale po co tak wcześnie.. ? - odezwał się udając dziecko po czym wyszarpnął się - To raczej ja cie tu powinienem pilnować doktorku - uśmiechnął się złośliwie po czym zatrzymał go idealnie przed lecący w ich stronę sztyletem. - O ! Chyba moi nowi znajomi nas znaleźli...
-Iiii!-pisnął doktorek chowający sie za nim.
- Zaraz wrócimy do fazy wraca nią do domu tylko się z nimi pożegnam ok ? - spytał głupio Lockdown patrząc na przestraszonego K.O
-Jasne...nie krępuj sie...-odparł przestraszony.
- Zaraz wracam - powiedział po czym zniknął gdzieś za rogiem po chwili wychylił się zza niego. - doktorku podasz sztylet ? Chce oddać właścicielowi - mówiąc wskazał na sztylet którym o mało co niedawno nie dostali
Knockout niepewnie wziął broń do ręki i szybko rzucił ja Lockdownowi.
Najemnik złapał ją bez problemu. - Dziękować ! - i znów zniknął. Zza zakrętu można było słyszał odgłosy walki. - No łatwo poszło - usłyszał za sobą K.O
-Mówisz?-lekko wychylił główkę za zakrętu. Na ziemi leżały trupy.-Ufff...-westchnął z ulga.
- Jednak dobry mord niedobrych przyjaciół poprawia humor - uśmiechnął się otrzepując ręce - choć sprawniej by poszło z moją kataną.. czemu ja ją zostawiłem ? - spytał sam siebie.
-Eeee...Wiesz...Była cała w energonie...-powiedział niepewnie K.O nie chcąc zasmucić Lockdowna
- Mojego brata... - dokończył zwiększając smutno głowę. Przez chwilę chciał tylko udawać zasmuconego jednak puścił hamulce emocją i zaszkliły mu się optyki. Następnie jednak szybko się otrząsnął i walnął w łeb. - Ała... - uśmiechnął się głupio
-Lockuś...-Knockout spojrzał na niego troskliwie po czym powiedział.-Wracajmy do domu...-już prawie wyszedł z ciemnej uliczki kiedy nagle odwrócił się, przycisnął najemnika do ściany i...pocałował go.
Lockdown pierwszy raz w życiu nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Nie miał pojęcia co ma robić by doktorka nie urazić. "Wariat jestem " stwierdził w myślach i po prostu nic nie zrobił pozwalając K.O zakończyć pocałunek. - Doktorku ? - odreagować potem.
Knockout spojrzał na niego zaszokowany po czym szybko odwrócił sie od niego, by nie widział jego twarzy. -Zapomnij ze to w ogóle miało miejsce!-powiedział lekko roztrzęsionym głosem.
- Heh.. - zaśmiał się cicho po nosem. Dla niego to zdanie mówiło by to zapamiętał - To wracamy do domu doktorku ? - spytał pojawiają się przed nim zachowując jak gdy by nic się nie stało.
-Tak...-odparł cicho ruszając za nim.
- Wiec wynośmy się z tych ciemnych choć zaiste interesujących uliczek ! - skomentował najemnik po czym razem zniknęli gdzieś zmierzając ku Darkmount


4 komentarze:

  1. NIW NO REAKCJA MEGATROANA BYŁA OP PROSTU MEGA!!!!!!!!!!! Choć i tak przyjął to lepiej, niż sobie wyobrażałam ;-) A sama końcówka, pocałunek Knock Out'a...rewelka! Może coś z tego będzie ;-) Rozdział oczywiście świetny :D
    Pozdrawiam i miłej nocy :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Was obie do LBA ;-)
    Pozdrawiam :-)
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie informacje znajdziecie na tym blogu ;-) http://lunabatman.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuje ziemniaczku!!!! Ale się ciesze xd ale te pytania to ciężkie 0_0 Damy radę! <3 Pozdrawiam!

      Usuń

© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock