poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 2 - "Autoboty powstaną z popiołów..."


Młoda Seekerka o jasno-niebieskiej zbroi chodziła w tą i z powrotem po bazie botów, która znajdowała się w dawnych podziemnych tunelach pochodzących jeszcze ze złotej ery. Jej nerwowemu chodowi przyglądał się oparty o ścianę biały mech. 
-Starlight...-zaczął.
-CO?!-femme spojrzała na niego morderczym wzrokiem. Niewzruszony powiedział.
-On wróci. Spokojnie.
-A skąd możesz być pewien?! Żadne zwiadowca nie wrócił żywy! Żaden! 
-Ale żaden z nich nie był Kane'm. Jest sprytniejszy od nas wszystkich.
-I bardziej wygadany. Wiesz jaki ma niewyparzony język. Pewnie teraz go torturują albo już go zabili albo... Co się tak uśmiechasz?!-krzyknęła na mecha który rzeczywiście uśmiechał się dość tajemniczo.
-Ooooo! A jednak się martwisz! Jak słodko!-usłyszała za sobą dobrze znany jej głos.
Odwróciła się i jej optykom ukazał się żółty nie za wysoki bot.
-KANE!!-krzyknęła rzucając się mu na szyje. Po chwili jednak oderwała się od niego i...przywaliła mu z liścia.
-Ała! A to za co?-zapytał oburzony.
-Ty się jeszcze pytasz?! Za to że Cony cie złapały!!!
-Ale...
-NIE MA ŻADNEGO ALE!
-...Przepraszam?-zapytał robiąc słodka minkę. Ta spojrzała na niego po czym westchnęła i znów go przytuliła sprawdzając przy okazji czy odniósł jakieś poważne uszkodzenia.
-A mówiłem abyś się nie martwiła?-powiedział podchodząc do nich biały.
-Ty już się lepiej nie odzywaj, Jazz...-powiedziała przejęta raną Kane na ramieniu.
-Bo też oberwiesz!-zachichotał zwiadowca.
-Przestańcie się wygłupiać! Jesteś ranny! Zaiwaniaj mi do Ratcheta, raz dwa!
-Błagam nieeeee! Znów mi przywali jakimś narzędziem! 
-Trzeba było nie niszczyć mu tego mikroskopu.-powiedziała zakładając ręce na siebie.
-Ale przecież my go nawet nie dotknęliśmy.-zaśmiał się Jazz.
-Ta jasne, sam dostał nóżek i rozbił się o ziemie?
-A kto go tam wie.-wzruszył ramionami Kane uśmiechając się szeroko.
-Zapierdzielasz. Mi. Do. Ratcheta. TERAZ!-warknęła łapiąc bota za zdrowa rękę i ciągnąc go w stronę centrum medycznego.
-Łaaa! Jazz! Stary ratuuujjjj!
-Sorki Kane! Takie życie!-pomachał mu na pożegnanie mech.
-Ekstra!-zwiadowca wzniósł optyki do nieba.-Co ja robię tuuuu, co ty tutaj robisz?!-zaśpiewał na głos czym zwrócił uwagę paru botów idących korytarzem. Ci po chwili go rozpoznali i pognali powiadomić "radę" o tym fakcie.
-Nie narzekaj!-skarciła go Seekerka.
-Czemu? Czasem trzeba!-zaśmiał się po czym dodał.-Skarbie miło mi że się o mnie martwisz.-zamruczał jej do audio receptora na co ta odwróciła się na pięcie i powiedziała. 
-Nie Kane.-powiedziała poważnie.
-Co nie?-zapytał zaskoczony.
-Ty już dobrze wiesz!
-Eeee...Chwila bo nie ogarniam.
-Pfff...-parsknęła po czym wepchnęła go do centrum i zatrzasnęła za nim drzwi.
-Chyba nigdy nie zrozumiem femme.-westchnął.
-Kane?-usłyszał zdziwiony głos.
-Ratchet! Tęskniłeś?-zapytał radośnie podchodząc do biało-pomarańczowego mecha.
-Udało ci się wrócić żywym z Darkmount?! 
-Na to wygląda! 
-...Dawaj łapę.-powiedział szybko łapiąc jego rękę i sadzając go na stole. 
-No weź doktorku! Pokaż trochę radości!
-Na to nie licz.-powiedział zbierając jakieś narzędzia i zaczynając naprawiać jego ramie oraz embrional.
-Aż tak bardzo mnie nie lubisz?
Medyk milczał.
-No weź nadal się gniewasz za ten mikroskop? Przeprosiliśmy przecież...i naprawiliśmy...względnie.
Medyk nadal nie odezwał się ani słowem, wiec Kane również zamilkł. 
-Skończone.-odparł po parunastu minutach biorąc swoje sprzęty i odkładając je.
-Dziękuje.-powiedział Kane po czym niespodziewanie położył medykowi dłoń na ramieniu.-Ratchet. Nie możesz żyć wiecznie przeszłością. Optimus by tego nie chciał.-powiedział poważnym ale łagodnym głosem zupełnie niepodobnym do niego, po czym wyszedł z centrum. Ratchet usiadł na krześle i westchnął ciężko. 
-Potrzebujemy cie Optimusie...Ja cie potrzebuje...-powiedział sam do siebie po czym spojrzał w stronę drzwi...
-Kane...Stary wzywają cię.-powiedział, wchodząc do ich wspólnego pokoju Jazz. Jeden z właścicieli pomieszczenia natomiast jak gdyby nigdy nic drzemał w koi. Biały mech uśmiechnął się złośliwie po czym nachylił się nad Kane'm i przybliżając się do jego audio receptora już miał coś krzyknąć ale nagle oberwał poduszka po łbie.
-Nie licz na to Jazzie.
-No Bu! Tobie to jakoś zawsze wychodzi!-powiedział niczym obrażone dziecko.
-Bo TY śpisz snem iście kamiennym.-zaśmiał się wstając.
-...Być może...Dobra nieważne! Rada cie wyzywa!-machnął ręka większy bot.
-O rany... Już słyszę to gadanie Ultra Magnusa.-westchnął masując skronie.
-Blah, blah, blah...-zaśmiał się Jazz.
Kane uśmiechnął się lekko po czym pomachał kumplowi i pognał do głównej sali, gdzie znajdował się most ziemny oraz główne komputery i inne tego typu sprzęty. -Kane! Dobrze że już jesteś!-od wejścia przywitał się z nim siedzący przy komputerze czerwony bot z czarną maską odsłaniająca tylko jego optyki.
-Siemasz Deadbolt...Gdzie reszta?-zapytał rozglądając się dookoła.
-Niedługo się pojawią. Dyskutują nad nowymi instrukcjami nadanymi przez "dowódcę"
-Przyszły nowe instrukcje?-zapytał zaskoczony podchodząc do niego.
-A i owszem. Jednak jak zwykle głos przerobiony, zabezpieczony, zaszyfrowany. Pełen pakiet!
-Nie próżnuje...Ciekawość mnie rozpiera kto to jest do Primusa!-powiedział siadając obok hakera. Tak Bolt był ich głównym informatykiem, oraz hakerem. Był geniuszem w tej dziedzinie zupełnie jak Decepticon Soundwave. Kane zauważył że obydwoje maja pewną wspólna cechę. Maskę.
-Nie tylko ciebie. Wszyscy nad tym rozkminiają. Niektórzy twierdza, że to ktoś niesamowity i tak dalej a inni... No cóż nie ufają mu.
-Ja szczerze powiedziawszy ufam temu komuś. Dzięki niemu udało nam się paręnaście razy ograbić cony!
-No co racja to racja. Ja w sumie twierdze ze dopóki nam pomaga jest spoko...Co nie znaczy ze nie próbuje go szukać.-uśmiechnął się tajemniczo.
Kane już miał się o coś zapytać Bolta kiedy do sali weszli Ultra Magnus, Arcee, Bumblebee, Ratchet, Bulkhead oraz Wheeljackie. Jednym słowem cała była drużyna Prima. Autoboty postanowiły że skoro Optimus był ich dowódca i walczyli z nim "osobiście" są najbardziej godni zaufania. Kane zerwał się z krzesła i stanął na baczność. Dobrze pamiętał o tym że Ultra Magnus jest dość wyczulony na punkcie żołnierskiej etykiety i takie tam. Zasalutował po czym powiedział.
-Zwiadowca Kane, zgłasza się.-katem optyki zauważył ze Wheeljackie ledwo co powstrzymuje śmiech. 
-Spocznij żołnierzu.-powiedział Magnus.
-To ty jesteś tym zwiadowcą który uciekł z Darkmount?-zapytała Arcee przyglądając mu się.
-Tak jest. -odparł Kane. Nie dziwił się femme. Wyglądał dość niepozornie i szczerze mało kto zwracał tu na niego uwagę oprócz jego przyjaciół no i Ratcheta, ale to już zupełnie inna historia.
-O co pytali?
-Pytali głównie o to kto nami dowodzi. 
-Powiedziałeś coś im?-zapytał Wheeljackie.
-Tylko to że sami nie znamy jego tożsamości. Mówili ze maja wezwać jakiegoś łowcę głów, czy kogoś...
Rada spojrzała na siebie znacząco.
-Kto cię przesłuchiwał?-zapytał Bulk
-Sam Megatron z córka.
-To musi być dla Megatrona teraz bardzo poważna sprawa skoro zaczął sam przesłuchiwać więźniów...-powiedziała Arcee.
-A i owszem.-odparł po czym zwrócił się do Kane.-Dobra robota żołnierzu. Odmaszerować!
Kane zasalutował po czym wyszedł z pomieszczenia.
-Deadbolt. Udało ci się coś ustalić o naszym tajemniczym "przyjacielu"?-zapytał Ratchet.
-Trochę. Odkryłem pewna...ciekawostkę.-powiedział po czym na ekranie pojawiła się mapa Cybertronu z mnóstwem zaznaczonych punktów.-Według tego co udało mi się odszyfrować każda transmisja pochodzi...zewsząd. Nawet-tu wstał i pokazał na jeden z punktów.-z Darkmount.
-Niemożliwe...-szeptała Cee
-Jakim cudem?-zapytał Magnus
-Otóż wydaje mi się że nasz pan tajemniczy wysyła sygnał po caaałłym Cybertronie jednak jest on specjalnie tak zakodowany że jedynie Autoboty mogą go odczytać.
-Intrygujące...Dobra robota Deadbolt. Przyszły jakieś nowe instrukcje?
-Nie do końca...Ale tak coś przyszło.-powiedział po czym puścił krótkie nagranie w którym przerobiony głos mówi.
"Nie traćcie Nadziei. Autoboty powstaną niczym feniksy z popiołów i zmiotą Decepticony tak, gdzie ich miejsce.
 - Knock Out widziałeś może ostatnio swojego dobrego znajomego ? - rzuciła Megatria wchodząc do centrum medycznego. Wiedziała, że medyk może być jedyną znaną jej osobą która mogła coś wiedzieć o miejscu przebywania Lockdowna.
-Niezbyt. I w sumie się ciesze. Skoro nie ma go tu to ja jestem szczęśliwym Con'em.-powiedział robiąc coś na tablecie.
 - W takim razie muszę Cię zmartwić bo Megatron rozkazał go znaleźć... - powiedziała niepewnie rozglądając się. Czuła że coś jest tu nie tak.
-Po co? On znów mi porysuje lakier!-krzyknął w panice.
 - Doktorku po co tak panikować ? - odezwał się głos z cienia pomieszczenia 
-Aaaaa! Lockdown!-K.O szybko ukrył się za Megatria.
 - W takim razie mam szukanie z głowy.. - stwierdziła patrząc w stronę z której dobiegał głos. - Lockdown ?
Z cienia wyszedł zielono - czarny con uśmiechając się złośliwie jak miał w zwyczaju
 - We własnej osobie.
-Nie, nie, nie czemu? Czemu nie mogłeś pójść sobie gdzieś indziej! Dopiero co polerowałem!!!
 - Doktorku byłem już wszędzie ! - pojawił się zaraz za nim - Nawet w jakieś bazie rebeliantów, ale tam było nudno..
- Gdzie byłeś !? - zareagowała Megatria
 - No gadali o powstaniu z popiołów   czy coś tam więc chyba trafiłem tam.. - uśmiechnął się głupio drapiąc po głowie 
 - Masz lokalizację !?
 - Lokalizację ? A po co ? 
Megatria uderzyła się ręką w twarz.
 - Megatron cię wzywa do Darkmount i radzę Ci się pospieszyć... nie ma dobrego humoru - rzuciła 
- Dawno tam nie byłem... - powiedział Lockdown udając zamyślonego - W takim razie doktor odwiedzę cię jeszcze potem, a teraz... Papatki ! - krzyknął po czym z swoim charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy zniknął..
- Czyli mam rozumieć, że byłeś w bazie rebeliantów i nie znasz jej położenia !!!??! - Megatron wydał się na najemnika, gdy tylko ten powtórzył informacje przekazaną najpierw Megatri. - No w skrócie... Tak - mówił nie tracąc uśmiechu z twarzy.
Megatron warknął gniewnie i już miał przydzwonić w łeb temu wariatowi kiedy na taras wszedł Soundwave odtwarzać jakiś plik dźwiękowy.
~Witajcie Deceptikony... tę wiadomość kieruje do ciebie Megatronie. Czas twojego panowania dobiega końca. Wolność dla Autobotów jest blisko... Już bardzo blisko...
Gdy by nie fakt, że wiadomość otworzył Soundwave ktoś inny dawno by leżał martwy. Megatron warknął głośno zaciskając ręce w pięści. - Namierzyć sygnał i źródło ! A ty.. - odwrócił się do najemnika - przynieś mi iskra tego dowódcy, a dostaniesz co zechcesz..

niedziela, 29 listopada 2015

Prolog - Megatron króluje, Optimus do przodków wędruje...


Każdy z was chyba słyszał o wojnie o Cybertron. Wiecie więc, że zakończyła się ona zniszczeniem i spustoszeniem planety. Jednak czy zastanawiało was kiedyś jak by to było gdy by wojnę wygrały Decepticony? Tak ? A więc mamy tu coś dla ciebie ! 

Minęło już 5 lat od śmierci ostatniego z Primów. Megatron tego dnia dopiął swego. Zgasił Optimusa Prima i równocześnie nadzieje Autobotów na wygranie wojny. Zginęło też więcej Cybertronian niż przez jakikolwiek dzień wojny. Deceptikony likwidowały, każdego kto nie schylił czoła przed nowym władcą. Tak właśnie zaczęła się utopia dla tej frakcji, a dystopia dla Autobotów.
Dzisiejszego dnia Megatron siedzi w swojej cytadeli w samym środku niegdyś wielkiego miasta Iacon. Pokazywał dzięki temu swoją siłę, zwycięstwo, przejęcie terytorium. Jednak pozostałe ważne siedziby nadal znajdowały się w Kaonie. Można powiedzieć, że nadal był czujny na niezbyt przyjazny dla niego obrót sytuacji. Jednak ta ostrożność zanikała u niego z każdym rokiem.
 Jak się później dowiedziano na prawdę był przygotowany na każdą okoliczność. Jeszcze w czasie wojny urodziła mu się córka, godna następczyni imperium. Możliwe w dniu przedstawienia jej narodowi niektórzy patrzyli na nią z nadzieją, że nie jest taka jak Megatron. Jednak nikt się do dzisiejszego czasu nie przekonał o prawdzie tego przypuszczenia. Wystarczyły tylko pogłoski by zgasić tą nadzieje. Mówiono o niej wykapany ojciec. Choć wydawała się możliwe bardziej łaskawsza?
Imperium zbudowane przez te lata Megatron oparł na swoim mott-cie "Pokój przez tyranie ". Jednak nadal zdarzały się wybuchy rebeliantów. Autobotów którzy nie wyrzekli się swoich idei i dążyli do wzburzenia narodu do walki z władcą. Byli jednak zbyt słabi.. Deceptikony likwidowały zalążki nowych rebelii zanim zdążały stanowić zagrożenie.
Megatron był pewien, że nie istnieje ktoś kto może mu zagrozić po wygaśnięciu Primów. Jednak gdzieś tam pod jego rządami pojawił się ktoś kto miał zmienić bieg wydarzeń. 

Rozdział 1 - Tyrania Decepticonów i nowa nadzieja Autobotów


Megatron siedział na swoim tronie znajdującym się w głównej siedzibie i myśląc uderzał swoimi pazurami o podłokietnik. Normalnie napawał by się widokiem swojego miasta, jednak ostatnio tą cudowną codzienność zakłóciły coraz to potężniejsze rebelie. Megatronowi nawet przeleciała przez głowę myśl dość absurdalna... czy aby na pewno zakończył linie Primów?
Jego rozmyślanie przerwał komandor który właśnie przyleciał na dach.
 - Lordzie Megatronie.. - skłonił się - Mam dobre wiadomości... - powiedział po czym dodał ciszej - i jedną złą...
Megatron warknął gniewie. Na co komandor zadrżał i kontynuował.
 - A więc udało się nam dzisiaj złapać zwiadowce rebel...
 - Staracream ! - krzyknął Megatron przerywając mu. Doskonale wiedział, że dowódca nie cierpi kiedy zaczyna od pozytywnych informacji. 
 - Jeden z magazynów znów został obrobiony - powiedział na jednym wydechu jak by myślał, że tym zmieni reakcje swojego pana. 
- Miałeś dzisiaj pilnować tego magazynu... - zaczął gniewnie wstając z tronu. Po komandor że widać już było jak tchórzy. 
 - Ale.. ale.. panie
 - Żadnych ale! Nie wykonałeś rozkazu - warknął i szybkim ruchem ręki zmiótł komandora z nóg tak, że ten poleciał w bok uderzając o jedną ze ścian "tarasu".
 - M..m..m mogę się zrehabilitować przesłuchując więźnia.. - zaproponował nieśmiało jąkając się.
 - Nie ! Tego nie pozwolę ci zawalić.. - warknął po czym podniósł go i odrzucił nad krawędź - Ty lepiej wracaj i w końcu wykonaj rozkaz ! 
Starscream pobierał się i drżąc jeszcze ze strachu szybko opuścił teren Darkmount.
Tymczasem w centrum medycznym...
-Knockout! Nie masz żadnej rysy przysięgam!
-I tak muszę polerować od nowa!
-Po co?
-By być nadal sexi! Przecież to oczywiste!
Na przeciw czerwonego cona opierając się o stół medyczny stała fema o ciemnej zbroi i czerwonych optykach którymi właśnie przewróciła.
 - Zastanawiam się po co ja tu z tobą siedzę.
-Bo mnie lubisz? W sumie kto mnie nie lubi!
-Tak oczywiście cały Cybertron cię uwielbia i pada do stóp - stwierdziła ironicznie
-No a jakże inaczej księżniczko?- zaśmiał się szukając czegoś.
- KnockOut, KnockOut ty się nigdy nie zmienisz co ? - uśmiechnęła się po czym zza pleców wyciągnęła polerkę i podała mu do ręki gdy stał tyłem - I za to cię lubię
-Nie mam najmniejszego zamiaru seniorita.- uśmiechnął sie zalotnie zabierając swoją własność.
Megatria zaśmiał się cicho z medyka który zaraz zaczął starannie polerować swój lakier. Gdy nagle odebrała wiadomość na przenośnym terminalu do komunikacji, wyglądającym nieco jak zegarek na ręce, że ma natychmiast dołączyć do ojca nieopodal w głównym więzieniu. - To ty się poleruj w spokoju... dla mnie skończył się czas wolny - pomachała mu stając w drzwiach.
-Narka księżniczko! Uważaj na ojca! Starscream narzekał ze jest nie w humorze!- zaśmiał sie K.O
- Spokojnie będę uważać - uśmiechnęła się do niego ostatni raz po czym wyszła z pomieszczenia.
Weszła na korytarz centrum, a następnie na zewnątrz. Westchnęła widząc tętniące życiem miasto. Możliwe, że była niezbyt radosna atmosfera, ale to i tak lepiej niż wojna. Chociaż mogła z tym polemizować od kiedy ojciec postanowił oficjalnie przedstawić ją poddanym nie miała spokoju. Nie chodziło jej o okazywanie szacunku, bo tego akurat pragnęła miała to po ojcu. Jednak problemem było podróżowanie po mieście. Każdy ją znał tylko z plotek i nie miała pojęcia co o niej myślą. Była pewna jednego... raczej nic pozytywnego. Rozglądnęła się znów napotykając niekiedy zdziwiony spojrzenia na jej widok. Następnie stransformowała się w cybertroński odrzutowiec i poleciała w kierunku głównego więzienia.
Doleciała tam bardzo szybko lądując tuż przy wejściu. - Księżniczko.. - Deceptikony pilnujące wejścia skłoniły się jej nisko po czym wpuścili do środka.
Megatria nawet nie spoglądając na nich przeszła przez otworzone przed nią drzwi. Trafiła do pomieszczenia z rzędem cel. Od razu dostrzegła ojca stojącego przed jedną z tak zwanych sal przesłuchań. Podeszła do niego - O co tyle zachodu ? Kolejny rebeliant ? - spytała na co Megatron nie zdążył odpowiedzieć bo strażnik właśnie dał mu znak, że wszystko gotowe. Następnie wraz z córką weszli do ciemnego pokoju gdzie na środku do jakiś wiązek energii przyczepiony za nadgarstki był bot o żółtym lakierze z gdzieniegdzie pomarańczowym elementami. Jego niebieskie optyki przyjrzały się obydwu wchodzącym postacią.
-Proszę, proszę! Czymże zasłużyłem na zaszczyt odwiedzin samej rodziny królewskiej?- powiedział z ironią.
- Czymś zasłużyłeś zwiadowco.. - powiedział Megatron podchodząc do niego. Następnie wykonał szybki ruch i swoimi pazurami rozdrapał do energonu miejsce na jego ramieniu gdzie przed chwilą znajdował się emblemat Autobotów - Ten znak jest zakazany nieprawdaż? - warknął wściekle tak, że nie można było brak tego zdania jako pytanie, a raczej stwierdzenie
Zwiadowca tylko syknął z bólu. "Ups...Meguś nie ma humorku...Lepiej nie mogłem trafić..."
Megatria widząc, że ojciec jest już wkurzony podeszła tak by odrodzić go od więźnia. Wiedziała, że martwy na nic się im nie przyda, a tak właśnie ostatnio kończyły się przesłuchania dla rebeliantów. - Radziła bym zacząć gadać bocie - powiedziała do niego ostro.
-Ale...o czym? Bo tak jakby nie mam pomysłu na temat rozmowy.-uśmiechnął się złośliwie.
- Bardzo śmieszne.. - stwierdziła ironicznie równocześnie gniewie przewracając optyką. - Mam ci przedstawić twoim rebelianckim poprzednikom którzy tu trafili ? A nie wszyscy trafili na szrot!
-A szkoda sądziłem że będę miał z kim pogadać.-westchnął jednak po chwili dodał.-A jak tam wasze magazyny energonu? Macie jeszcze jakieś niesplądrowane?
- Milcz ! - krzyknęła bo już nawet ją wyprowadził z równowagi. - Albo zacznij gadać do rzeczy - Kim jest wasz nowy przywódca?! - wtrącił Megatron wiedząc, że to on tu musi zadać w końcu konkretne pytanie. Jednak nie wiedział dlaczego po prostu obawiał się gdzieś w głębi odpowiedzi - .. i nie próbuj mnie zwieźć te akcje nie wydają się chaotyczne jak kiedyś.. -
-Szczęśliwy traf?
Megatria podeszła do jakiegoś przedmiotu przypominającego jakąś laskę. Wzięła go do ręki i przyłożyła do piersi bota rażąc go strumieniem elektrycznym o wysokim napięciu jednak nie tak mocnym by pozbawić go przytomności. - Łżesz !
-Aaaggrr...Oł widzę że to nie będzie raczej miła rozmowa...-krzyknął z bólu jednak po chwili wrócił jego nonszalancki ton.
- Nie zapowiadała się ona na miłą już od samego początku... - powiedział Megatron na razie dając córce ochłonąć. - A teraz zdradź mi kto wami dowodzi !
-Dobra, dobra spokojnie. Tylko jest jeden problem...my sami tego nie wiemy.- uśmiechnął sie złośliwie.
- Jak możecie nie wiedzieć od kogo dostajecie rozkazy !? - warknął po czym uśmiechnął się złowieszczo - Może jeszcze odrobina wysokiego napięcia odświeży ci pamięć ?
-Problem taki że on jest duchem. Nikt nie wie kim on jest. Pojawił sie znikąd. Puf! I trzyma sie w cieniu, wiec nie licz że go znajdziecie i zabijecie jak Optimusa!- mówił z coraz większym gniewem w glosie.
- W cieniu mówisz ? - wyłapała słowo Megatria uśmiechając się złowieszczo. Megatron patrząc na córkę domyślił się o co może jej chodzić... a bardziej o kogo. Znał tylko jedną osobę która potrafiła by znaleźć kogoś tak dobrze się ukrywającego.
-Taaakk...Nie podoba mi się ten uśmieszek...-powiedział patrząc na nią podejrzliwie.
- Możliwe, że znalazłem właśnie odpowiednią osobę do zajęcia się tą sprawą... - rzucił Megatron wychodząc i równocześnie oficjalnie zakańczając przesłuchanie. Megatria jednak poczekał jeszcze chwile jednak gdy dwa Deceptikony przyszły po bota by odprowadzić go z powrotem do celi dodała. - Spodziewaj się możliwej wizyty łowcy głów.. - i z złowieszczym uśmiechem na twarzy opuściła pokój przesłuchań
-O rany...-powiedział bot jednak nagle poczuł jak ktoś go uderza czymś twardym w tył głowy i nastała dla niego ciemność...
Tym czasem Megatron czekał na córkę przed wyjściem z budynku. - Powinnaś częściej uczestniczyć w przesłuchaniach więźniów. Dowiedziałem się, więcej niż od ostatnich paru dziesięciu rebeliantów.. - powiedział do niej jak by chwaląc. - Może dlatego, że ten przeżył? - zażartowała. Może i wściekała się łatwo, ale gniew również ją szybko opuszczał. - Możliwe... choć nie jestem zdania, że to dobrze.. - odpowiedział jej jak zwykle poważnie. Następnie oboje wyszli na zewnątrz i stransformowali się następnie kierując do głównej cytadeli.
Na miejscu spędzili resztę dnia razem na tarasie. Megatron siedział na tronie, a ona chodząc tam i z powrotem mówiła coś do niego. Podobały się jej ten czas pokoju kiedy ojciec miał czas na takie właśnie debaty z nią. Jednak nadal obawiała się, że taka utopia kiedyś się zakończy. Nagle na taras przyleciał jeden z Vechiconów przerywając im rozmowę. - Lordzie Megatronie ! Więzień uciekł!
Megatrie zamurowało. Ojciec miał rację, że wyszedł z przesłuchania cało nie było dobrym znakiem. Lord Deceptkonów na to miast od razu podjął działania. - Ogłosić alarm ! Znalezionego likwidować bez wahania ! - rozkazał Vechiconowi po czym dodał - Gierki się skończyły.. - następnie zwrócił się do córki - Czas sprowadzić Lockdowna...
© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock