poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 17 - Ciąża i duchy przeszłości


Kane obudził się z samego rana. Widząc Megatrie obok siebie mimowolnie się usmiechnal. Dotknął delikatnie jej komory starając się wyczuć zarówno jej iskrę jak i ich małego towarzysza.
- Dzień dobry.. - szepnęła zaspana jeszcze mając zamknięte optyki.
-Witam piękna panią...Jak się spało?-zapytał głaszcząc jej policzek.
- Spało ? Nie zamierzam jeszcze wstawać - uśmiechnęła się wtulając jeszcze w łóżko.
-Ej! Tylko ja mogę by obiektem wtuleń!-oburzył sie.
- Nie bądź zazdrosny - zaśmiała się po czym przytulił się do niego - Tak lepiej marudo ?
-Taaakkkk....-zamruczał wtulając się w nią.
- To co ? Wstajemy czy leżymy ? - spytała leniwie otwierając optyki.
-Ja tak mogę leżeć w tych ramionach przez eony...-szepnął.
- Ja też...- wtuliła się - ale trzeba ostrzec no i życzyć powodzenia Knock Outowi w poszukiwaniach Lockdown
-...Musimy?????? ... No dobra.-westchnął wstając.-A jak tam po wczorajszej nocy?-zapytał uśmiechając sie zalotnie.
- Dobrze.. - odwzajemniła uśmiech - A miało być inaczej ?
-W sumie...W końcu jestem the best!! W każdej dziedzinie.-puścił jej oczko.
- Chwalipięta - stwierdziła złośliwe wstając po woli.
-Ty tez byłaś boska skarbie.-usmiechnal sie.
- Teraz komplemenciarz? - wstając pocałowała go w policzek - słodziak..
-Oj tak...Mrau!-zamruczał po czym zaśmiał sie i wziął Megi na rece.-Przeniosę cie przez próg moja pani!
- Miałeś się nie przemęczać.. naskrżę Knock Outowi - zaśmiala się
-A skarz sobie ile...LOCKDOWN?!-zapytał Kane widząc na korytarzu doktorka i najemnika
- Witam - najemnik zebrał się na miły uśmiech.
 - Kane praktykuje przewidywanie przyszłości ? - skomentowała żartobliwie Megi
Odstawił Megatrie na ziemi po czym przytulił Lockdowna. -STARY!!! Martwiłem sie!!
- Kolejny chcący się tylić... - powiedział umiechając się Lockdown. Megi przewróciła optyką patrząc na zachowanie Kane, ale po chwili także dołączyła się do grupowego uścisku. - Ej udusicie mnie - dodał po chwili
-Ja tez!-zaśmiał sie K.O rowniez przytulając najemnika. Nagle za rogu wyszedł Vehicon. Widząc ich wytrzeszczył optyki po czym wycofał sie i zniknął.
Po chwili jednak wszyscy po woli zaczęli od czepiać się od Lockdowna. Megi na końcu walneła najemnikowi z porzadnie z liścia.
 - Ej ! Młody uspokój ja ! - krzyknął żartobliwie rozmasowując policzek.
 - To za to narażenie Kane - skomentowała złośliwie
- Hej ! Ja go uratowałem
-Ma humorki. Wiesz ten stan.-zachichotał Kane
- Heh - skomentował po czym uśmiechnął się złośliwie - To kiedy kolejna misja młody ?
-Raczej watpię.-zaśmiał sie.
Megatria miała ochotę drugi raz mu przywalić jednak odstapiła od tego zamiaru kiedy zobaczyła minę Lockdowna. Wyglądał jak by zobaczył ducha.
-Hej? Lockdown?-Knockout położył mu dłoń na ramieniu.
Najemnik jednak nadal stał wpatrzony w jeden punkt.
 -Ty nie żyjesz.. Lockup.. - wymamrotał. 
Megatria spojrzała tam gdzie Lockdown jednak nic nie widziała.
 - Knock Out... - powiedziała niepewnie Megatria patrząc na medyka - Z nim chyba coś nie tak..
-Chwilka...-doktorek pomachał Lockdownowi ręka przed twarzą jednak kiedy nic to nie dało przywalił mu w łeb.-POBUDKA!
On otrzasnał się i szybko przeniósł na niego wzrok. Chwilę tak trwał po czym jak by wypadł z transu i chwycił się za głowę.
 - A to za co było doktorku?
-Za wyłączenie sie z życia realnego.-stwierdził zakładając rece na siebie
- Ale ! Ja byłem... - załamał ręce - Lockup stał tuż prze de mną ! - wskazał ręką miejsce
-Lockup? Przecież on nie żyje...Eh...Lockdown idziemy zbadać ci glowe...-westchnął K.O ciagnąć najemnika za reke.
-A co mu sie mogło stać?-zapytał Kane
-Możliwe to ze stres pourazowy tworzy mu halucynacje. Po smierci bliskich czasem widzi sie ich...No halucynacja po prostu.-powiedział doktorek
- Albo za mocno go uderzylam w ten wariacji łeb - zahihotała Megi.
 - Ej ej ! Ja się ni stresuje doktorku ! - zaznaczył Lockdown uśmiechając się głupio jednak po chwili znów zamarł. Mógł się założyć, że przed nim stoi jego brat. Wydawał się taki realny... i uśmiechał się do niego złośliwie. 
 - On mówi bliskich ? Byłeś dla mnie nikim ! Zamordowałeś mnie z łatwością jaką robisz to na co dzień ! 
 - Zamknij się  - warknał najemnik.
-Przecież nic nie mowie!-żachnął sie K.O
- To nie do ciebie.. - rzucił Lockdown nadal wpatrując się w nic jednak z jego perspektywy w brata. - To do Lockupa
-...Okey MUSZĘ przebadać ci glowe.-powiedział zmartwiony Knockout.
Kane natomiast stanal tuz obok miejsca gdzie wpatrywał sie Lockdown. -On tu stoi?-zapytał spokojnie.
Lockdown skinął glową
- Zabiłeś mnie by go uratować!? Może gdy byś wybrał inaczej teraz nie miał byś wyrzutów sumienia.. - spytała Lockup uśmiechając się ironicznie.
 - Lockup ty nie żyjesz...
 - Nie żyje przez ciebie ! Bratobójca ! - zaśmiał się szyderczo.
-Pozwolisz...-powiedział Kane po czym walnął z całej siły pustkę gdzie stał Lockup.
Obraz brata znikł Lockdownowi z optyk jednak usłyszał jeszcze głos w swojej głowie.
~ Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo "braciszku"...
Lockdown wzrygnął się niezauważalnie.
 - Knock Out on na prawdę potrzebuje gruntownego przebadania i ja przy okazji tez.. - uśmiechnęła się lekko i podparła się o ściane bo lekko zakręcie jej się w głowie
Kane spojrzał na nia zmartwiony i podszedł do niej łapiąc ja za rękę.
-Wszystko dobrze?-szepnął, kiedy szli w milczeniu do centrum.
- Tia tia.. tylko słabo mi trochę i z lekka niedobrze - odpowiedziała cicho
Kane spojrzał na nia zmartwiony. -Pomoc ci?-zapytał obejmując ja w talii.
- Jest dobrze.. ale pomoc się przyda - zdała się na lekki uśmiech
Kane uśmiechnał sie i powiedział. -Jak sobie życzysz.- po czym wziął ja na ręce i przytulił do siebie.
-Czy ja coś mówiłem o nieprzemęczaniu się?-spojrzał na niego K.O
-Są sprawy ważne i ważniejsze doktorku.-odparł Kane patrząc na zonę.
- No właśnie, więc ja przeglądu mojej łepetyny nie potrzebuje - próbował się wymigać Lockdown
-Oj nie ma!-doktorek pociągnął go do siebie.- Będziesz przebadany czy tego chcesz czy nie! Ja sie martwię!- pożalił sie.
Megatria zasmiała się cicho.
 - Lockdown chyba nie uda ci się wymigać
- Doktorku sam powiedziałeś, że to tylko jakieś halucynacje, wiec po co mnie badać ? - próbował dalej najemnik
-Bo sie martwię! I to nie podlega dyskusji! - powiedział otwierając drzwi centrum i wpychając tam najemnika. Tuz za nimi wszedł Kane niosąc Megatrie w rękach niczym jakiś cenny klejnot.
- Kane juz możesz mnie odstawić na stół. - powiedziała Megi kiedy już weszli - Żebyś się nie przemeczał. .
-Oj skarbie...Noszenie ciebie to sama przyjemność.- zaśmiał sie cicho ale zgodnie z jej życzeniem odstawił ja na stol.
-Dobra! Ktore pierwsze?- zapytał K.O robiąc mine szalonego doktorka.
- Ja się nie prosiłem by mnie tu przyprowadzić... - wtrącił Lockdown po czym pojawił się przy drzwiach o próbował je otworzyć, ale były zablokowane. Kiedy już zwrócił uwagę waląc w nie odwrócił się uśmiechnął głupio. - Ja w cale nie próbuje ich otworzyć
-Eh...-westchnął doktorek po czym podszedł do Megi.- Dobra pokazuj małolata!- zaśmiał sie.
Megi spokojnie i po woli otworzyła swoją kolore iskry. Najemnik na to miast z czystej ciekawości  pójście się niedaleko, ale jak najdalej od medyka.
-Łał...- szepnął Kane wpatrując sie jak zaczarowany w piękna mała iskierkę.
Megi widząc zainteresowanie Lockdowna po krótkim przemyśleniu sprawy zaprosiła go ruchem ręki bliżej. Najemnik spojrzał się na nią zdziwiony, ale po krótkiej chwili pojawił się bliżej i także w patrzył się w małą iskre.
 - Bardziej intere...
Knockout jednak szybko zamknal mu jadaczke. -Nie komentuj. 
Kane zachichotał cicho po czym pocałował Megi.
Ona uśmiechnęła się i spytała 
- A więc Knock Out wszystko w porządku ?
-Wszystko w najlepszym porządeczku!- powiedział Knockout. -Tylko teraz musisz sie przyzwyczajać do tego ze będziesz słabsza, bedzie ci sie robiło niedobrze, humorki itp itd.- zachichotał.
- Przeżyje.. - odpowiedziała optymistycznie zamykając swoją komorę. 
 - No dobra to możemy już iść.. - wtrącił Lockdown z nerwowym uśmiechem na twarzy próbując ponownie umknąć do drzwi
-Ani mi sie waż!- krzyknal K.O łapiąc go za reke i ciagnąć z na stol.
-Właśnie! Wujek musi byc w pełni władz umysłowych co nie malutki?- zaśmiał sie Kane siadajac obok Megi i kładąc reke na jej komorze.
- Lockdown wujkiem... - zahihotała Megi - Będzie ciekawie - Doktorku daj spokój - prosił najemnik próbując wyrwać rękę
-Nie! Martwię sie o ciebie! Mowie to po raz setny! Daj sobie pomoc! Co ci szkodzi?- zapytał K.O robiąc błagalne oczka.
- No dobra.. - zgodził się w końcu. - A mogłem zostać w Kaonie - stwierdził żartobliwie pod nosem
-Co?! Nie, nie, nie! Ani mi sie waż tam wracać! Bo ja tez bede musiał tam wrócić...- wzdrygnął sie
- Dobra doktorku - zaśmiał się i usiadł na stole - Rób co musisz
Knockout uśmiechnął sie do Lockdowna i zaczal cos przy nim majstrować.
~ Kane proszony do sali tronowej - rozbrzmiał nagle głos Megatrona
Kane spojrzał zaskoczony na Megatrie.
- No tato postarałeś się - zahihotała
-To było...dziwne?
- Doktorku może to Meg potrzebuje przeglodu łba, a nie ja ? - wtrącił Lockdown
-Właśnie sie zastanawiam...- zachichotał K.O. Kane natomiast westchnął i usmiechajac sie lekko do Megi powiedział.-Życzcie szczescia!- po czym wyszedl
Po drodze myślał co takiego zrobił ze został wezwany. "No tak jakby zrobiłeś dziecko jego córce...No...Dobra boje sie!" Śmiał sie sam z siebie w myslach. Po chwili stanal przed drzwiami do sali. Wziął głęboki oddech po czym wbił.
-Wzywałeś lordzie?
- Tak. Nie złożyłeś raportu po ostatniej misji.. - Megatron siedział na swoim tronie - Megatria wytlumaczyła mi dlaczego, ale chcę dowodu na śmierć przywódcy rebeliantów.
-No cóż...Dowodem jest katana Lockdowna. Jest cała w energonie byłego dowódcy.- odparł przyglądając sie Megowi.
- A jest jej właściciel ? To była jego misja... - kontunuował wypytywanie.
-Na razie próbuje uciec Knockout'owi z centrum.- usmiechnal sie pod nosem Kane
- Wiadomo mi było, że nie wrócił z tobą - spojrzał na niego podekrzliwie
-Miał chwile załamania...Ale wrócil...W końcu to Lockdown.- wzruszył ramionami.
- Aha... - odparł Megatron. - Więc... - zaczął wiedząc, że Kane wie do jakiego tematu się odnosi.
-...Wiec?- odparł pukając w ziemie. Nastała niezręczna cisza. Obydwoje wiedzieli o co chodzi ale żaden nie wiedział jak zacząć rozmowe.
- Jesteście beznadziejni - w wejściu do sali tronowej stała Megatria z założonymi na siebie rękami.
-Ej!- oburzyli sie oboje.
- A tak ci dobrze szło tato przynajmniej z wezwaniem.. - skomentowała podchodząc bliżej
Nagle jednak dało się słyszeć otwieranie drzwi i na taras wszedł nieco niespodziewany gość.
 - Lordzie Megatronie... - zaczął, ale zamilkł kiedy ujrzał Megi i Kane. Spojrzał na cona i juz porzucił były zamiar - Wszędzie cie szukałem - zaczął do Kane po czym zwrócił się do ponownie do Megatrona - Panie on nie wykonuje swoich obowiązków nie zjawia się na misję !
-Starscream. Jak miałem być na jednej misji skoro byłem na drugiej?-zapytał patrząc na komandora.
- Nie zostałeś powiadomiony ? Smutne - wtrąciła złośliwie Megi.
Megatron na to miast spojrzał na komenda po czym uśmiechnął się złosliwie.
 - Starscream od dzisiaj musisz przestać polegać na Kane. Ma teraz ważniejsze sprawy.. - spojrzał na córkę.
- Ważniejsze ? - spytał zdziwiony najwyraźniej nie rozumiejąc przekazu
-Dużooo ważniejsze.- uśmiechnal sie złośliwie puszczając Megatrii oczko.
Starscream jednak nadal stał z niewyraźną miną nie rozumiejąc o co chodzi. Megi patrząc na niego walneła facepalm i powiedziała wprost. 
 - Jestem w ciąży, jako ojciec dziecka będzie się mną opiekował teraz rozumiesz ? 
- Aaaaa.. ŻE CO ?! - komandor krzyknął zaskoczony po czym napotkając surowy wzrok Megatrona poprawił się  - hehe... to znaczy gratuluję - dodał nerwowo
Kane zachichotał pod nosem.-Genialne...- szepnal do Megi
- Nie miałam wyboru ten idiota nigdy by nie poskładał faktów - odparła mu cicho. Na to miast Starscream z lekka strachliwie spogladając to na Megatrona to na Megatrie wycofał się do drzwi.
 - Yyyy.. panie to ja może juz pójdę ? - lord skinął głową, a komandor jak najszybciej wyparował z sali tronowej. Zatrzymał się dopiero jakiś kawałek od niej i ze złości zacisnął dłonie w pięści.
 - Przez to coraz bardziej oddałam się od tronu ! - warknął sam do siebie jednak po chwili złości wpadł mu do głowy pewien pomysł. - A gdy by tak... właśnie tak gdy bym pozbył się Megatrii kolejka do władzy znacznie by się zmieniejszyła...

Tym czasem w centrum medycznym.
 - Doktorku ile to jeszcze będzie trwać ? Nuuudze się - marudzić Lockdowna siedząc na stole i machając nogami.
-Jestes gorszy niz dziecko.-przewrócił optyk.
- Dziękuję - odpowiedział uśmiechając się złośliwie - To ile jeszcze doktorkuuu ?
-...Dobra mozesz juz zejść...Technicznie wszystko ok... Ale ja i tak wiem swoje.-założył rece obserwując go uważnie.
- A co wiesz ? - spytał ciekawsko wstając
-Wiem ze nadal cie to dręczy chodz udajesz ze juz porzuciłeś przeszłość.-podszedł do niego
- Ehh.. - westchnął przewracając optyką - Doktorku nie drąż
-Czemu? Jestem twoim przyjacielem i mam do tego prawo.- stwierdził siadajac obok niego.
- Dręczy mnie mój brat i jeszcze ty.. - wstał i poszedł oprzeć się o ścianę. - Gorzej być nie może ? - spóscił wzrok w podłogę. Następnie szybko odskoczył. Przed nim leżało ciało jego brata przebite na wylot w kałuży energonu. Jego prawie martwe optyki patrzyły się prosto na niego.
-Lockdown!- doktorek szybko podbiegł do niego łapiąc ja za reke.
- Ty też to widzisz ? - wymamrotał przenosząc wzrok na Knock Outa. Patrzał na niego nie ukrywając strachu i żalu.
-Nie...Eh...Lockdown jak ja mam ci pomoc?-zapytał zrozpaczony trzymając go mocno za reke
- Nie mam zielonego pojęcia... - mówiąc to przeniósł wzrok znów na podłogę. Już nic tam nie było. Odetchnał z ulgą.
-Lockuś...-szepnal, obejmując go od tylu. Jednak po chwili otrząsnął sie i szybko go puścił.
Lockdown był jednak zbyt osłupiały żeby to zauważyć.
- Doktorku czy z moim łbem jest na pewno wszystko w porządku?  - spytał nadal patrząc się w tamten punkt. Szczerze zaczynał bać się tych wizji. Nigdy wcześniej nie doświadczył niczego takiego.
-Medycznie tak...Primusie Lockdown bardzo chce ci pomoc...Ale nie wiem jak...Jestem do dupy.-stwierdził siadajac na stole i chowając twarz w dłoniach.
- Ej doktorku... - zwrócił się do niego by pocieszyć - Robisz co możesz, ale mi nic nigdy nie pomoże - zdał się na swój specyficzny uśmieszek
-Ale ja chce ci pomoc...
- Chcieć, a móc to dwie różne rzeczy... - stwierdził Lockdown - Ale jeśli chcesz to możesz zacząć szukać co oznaczają wizję zmarłego brata.. bo to się straszne zaczyna robić - powiedział ze sztucznym uśmiechem na twarzy
-Straszne?-zapytał zaskoczony.
- Widzę kogoś po kogo zabiciu mam wyrzuty sumienia, których nie doświadczyłem przez eony... to się zaczyna robić dziwne.. - odparł zmieniając słowo
-Lockdown...Ja...- powiedział Knockout wstając, i powoli podchodząc do niego.
- Co ? - błyskawicznie przeniósł na niego wzrok.
-Ja...- zaczal po czym westchnął.-Powinnienes odpocząć.-odwrócił sie od niego idąc do stołu.
- Wiesz, że i tak się nie posłucham - uśmiechnął się złośliwie jednak po chwili odwracając wzrok napotkał odwzajemninie brata stojącego tuż obok niego. - Dobra poddaje się będę odpoczywać.. - powiedziedział szybko odwracając wzrok jednak nadal czy się obserwowany.
-Odpocznij tutaj. Wole cie mieć na oku.-stwierdził nie patrząc na niego.
- Jak chcesz doktorku... - przeniknał szybko pod ściene do cienia gdzie usiadł sobie.
- Nie uwolnisz się o de mnie -  obok niego siedział Lockup. Lockdown szybko spóścił wzrok, a następnie zamknął optykę.
 - Jeśli nie będę mógł zobaczyć niczego ciebie tez nie zobaczę... - wymamrotał sam do siebie.
Nagle poczuł ogarniające go ciepło. Uchylił optykę i zobaczył na sobie kocyk i odchodzącego medyka. 
- Dobranoc doktorku...
Knockout stanal po czym odwrócił sie do najemnika.-Dobranoc Lockdown.-usmiechanl sie lekko
Lockdown zasnął. Był w pełni pewien, że gdy zamknie optykę nie zobaczy wizji brata. Niestety była to tylko żmudna nadzieja. Zaraz odbył ponownie całe spotkanie z bratem i moment w którym go zabił. Nagle wszystko się zatrzymało, a nienaruszony Lockup stanął mu na przeciw.
- Zabiłeś mnie !! Własnego brata !! - krzyczał do niego. Lockdown na to miast milczał i patrzył na niego. W końcu zebrał się w sobie i zaczął.
 - Zabiłem cie tak.. nie miałem wyboru !! - powiedział poważnie.
 - Jak ty to powiedziałeś... - zamyśle się Lockup - Zawsze jest wybur !
- Ale ty mi go nie dałeś ! Wybrałem ocalenie Kane i nie mecz mnie wiecej! - odpowiedział choć jego głos z lekka drżał.
Lockup przypatrzył się mu nadal uśmiechając się złowieszczo jak by nie obawiał się tego przeciwstawienia. 
 - Dobrze... - machnął ręką - Sam tego chciałeś... - powiedział i zniknął.
Wraz z nim wyparował cały obraz. Lockdown został sam na sam ze swoimi myślami jednak on postanowił jak najszybciej się obudzic. Energicznie otworzył optykę i rozgladnal się. Tuż obok niego delikatnie do niego przytulony spał Knockout opierając głowę na jego ramieniu.
 - Doktorku ? - Lockdown podniósł jego głowę by się wydostać.
-Hm?- mruknął cicho nawet nie otwierając optyk.
- Pozwolisz wstać ? Bo tak jak by leży na mnie
Na początku doktorek leniwie otworzył optyki i spojrzał zasypanym wzrokiem na  najemnika. Po chwili spostrzegając jego obecne położenie odskoczył zaskoczony rumieniąc sie. -Eheehe... Musiałem przysnąć...-stwierdził cicho.
- Tia chyba tak.. - stwierdził Lockdown wstając. Następnie przecięgnął się i dodał - Mam dobra wiadomosc pozbyłem się wizji !
-Brawo!- uśmiechnął sie lekko, wstając powoli.
- Problem z głowy ! - zawołał z radością. Nagle jednak podnosząc zwrok na K.O zobaczył obok niego siedzącego skulonego Lockup'a. Lockdown nie wystraszył się go w ogóle był zupełnie inny niż poprzednie wizję.
Knockout natomiast westchnął cieżko, opierając sie rekami o stol. "Co sie ze mna dzieje?"
- Doktorku ? - spytał przyglądając się wizji brata. Zdawał sobie sprawę, że tylko on go widzi... ale dlaczego ? Nigdy nawet mając wyrzuty sumienia nie zdarzyło się mu nic podobnego. Nagle Lockup podniósł wzrok i z radością w optyka spojrzał na niego. Następnie szybko wstał i podbiegł do niego.
 - Bracie ! - krzyknął przytulając go. Najemnik nadal jednak stał jak wmurowany. Był pewien, że pozbył się wizji.
-Możesz juz iść jeśli chcesz...-powiedział smutno nie ruszając sie nawet o centymetr.
Najemnik nie miał pojęcia co teraz robić. Czuł uścisk brata jak by na prawdę stał tuż obok. Zaczął mieć wątpliwości. Spojrzał na K.O i od razu zdał sobie sprawę, że powinien się dowiedzieć czemu jest smutny. Kiedy wrócił wzrokiem Lockup'a juz przy nim nie było. Lockdown rozglądnał się szybko po pomieszczeniu, ani śladu nikogo. Następnie pojawił się tuż przy medyku. 
 - Czemu ci tak smutno doktorku ? - spytał.
-Ja...-zaczął lekko roztrzęsionym głosem po czym odwrócił sie na puencie i przytulił sie do niego.-Sam nie wiem...- powiedział cicho.0
- Heh... co wyście macie dzisiaj od rana z tym przytulaniem... - stwierdził uśmiechając się z lekka nerwowo
-Niewiem... Lockdown ja...- chciał juz cos powiedziec kiedy do centrum wbiła Megatria
- Eee...przeszkadzam ?
-Nie! Nie...- K.O szybko odskoczył od Lockdowna starając sie ukryć rumieniec
- Wszyscy mnie dzisiaj przytulają- stwierdził Lockdown z głupawym uśmieszkiem  - Ale ty lepiej tego nie rób bo znów mi jeszcze walniesz - zaznaczył.
Megatria tylko przewróciła optyką.
 - Kane został gdzieś pilnie wezwany, wiec przyszłam do was.. - powiedziała patrząc badawczo na doktorka.
-Wiec...Ja moze...Czymś sie zajmę..-powiedział nieśmiało Knokout biorąc jakiś tablet.
- Knock Out, a jak tam stan psychiczny Lockdowna ? - spytała sięgając sobie na jednym ze stołów.
-Technicznie dobrze, w praktyce...niezbyt.- westchnął.
- Ej ! Też bym potrafił odpowiedzieć na to pytanie ! - wtrącił udając oburzonego Lockdown.
 - Tak tak wiemy - odparła - A nie łatwiej Knock Out było by zbadać łączem ?
-Sprobuj go podłączyć życzę powodzenia.- doktorek usmiechnal sie lekko
- A no tak... jedyny problem - stwierdziła Megi.
 - Jaki problem ? - Lockdown pojawił się niedaleko
-Żaden.- odparł szybko K.O
- Knock Out jedna sugestia - szepnęła Megi do medyka - Lepiej by Megatron nie dowiedział się o jego stanie psychicznym... bo jeśli uzna, że ty sobie nie dajesz rady pośle po Shockwava
-Wiem... Dlatego robie co w mojej mocy...- powiedział cicho.
- Może poszukaj rozwiązania gdzie indziej niż w medycynie ? - zaproponowała
-Chciałbym...Próbuje wszystkiego...- westchnął
- W takim razie życzę powodzenia - uśmiechnęła się lekko - A ja chyba już pójdę - machneła do medyka na dowidzenia i wyszła. Na Lockdowna nie zwracała uwagi bo znów stał w miejscu wyglądają jak odcięty od świata rzeczywistego.
Szła sobie spokojnie korytarzem kiedy zza zakrętu na przeciw niej wyszedł Starscream zamyślony najwyraźniej. Ocknął się jednak z tego stanu zauważając ją i zastąpił jej drogę. " Odważne posunięcie Scream... co za idiotyczny pomysł tym razem zrealizujesz ? " pomyślała przystając przed komandorem.
- Jak się dziś czuje kolejny następca imperium ? - spytał Starscream z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
 - Nie udawaj, że Cię to obchodzi Starscream.. - odparła przewracając optyką.
 - A dlaczego nie miało by ? Jestem pierwszym oficerem, co dziwnego w tym, że chce wiedzieć jak czuje się ktoś komu może przyjdzie mi służyć..  
 Megatrie coraz bardziej irytował Starscream i nie ukrywała tego.
 - Starscream sugerujesz, że wraz z ojcem tak szybko zejdziemy z tronu !? - spojrzała na niego ostro.
 - Nie nie... - wymigał się Starscream - oczywiście, że tego nie miałem na myśli. Spojrzał w kierunku jej komory iskiery - Co złego w tym, że interesuje się dziedzicem... - sięgnął w tamtą stronę swoją ręką. Megatrie tego już nie mogła tolerować. Oczywiście każdy kto zrobił by coś takiego mógł mieć dwa zamiary, albo dotknąć i poczuć bicie drugiej iskry, albo wyrwać i zniszczyć ją razem z tą główną. Starscream na pewno nie miał dobrych zamiarów. Megatria odepchnęła jego rękę, a następnie sprawiła, że stracił równowagę i wylądował na podłodze przed nią.
 - Nigdy ! Nigdy, więcej tego nie próbuj.. - warknęła - Bo inaczej ty możesz niedożyć tego następcy.. - dodała odchodząc.
Następnie skierowała się przed siebie. Doszła do podziemi cytadeli, gdzie zaglądnąć do zbrojowni gdzie zastała Kane który za pomocą telekinezy układał cały arsenał broni i zbroi. 
 - I to jest to ważne wezwanie ? - spytała stając w drzwiach
-Według Starscreama... Chyba tak.- posłał jej promienny uśmiech.
- Nie wspominaj mi przez najbliższe dni tego imienia - powiedziała przewracając optyką i wchodząc do środka
-Czemu?- zapytał wstając i podchodząc do niej.
- Prawdopodobnie już planuje jak się mnie pozbyć... najwyraźniej nie podoba mu się długość zwiększającej się kolejki do tronu..
-CHWILA CO?!- zareagował natychmiast.
- Spotkałam go na korytarzu udawał zainteresowanie, a na koniec prawdopodobnie chciał podstępem, który jak zazwyczaj mu się nie udał usunąć mnie wraz z dzieckiem ze swojej drogi do władzy.. - odpowiedziała z lekka gniewnie
-ŻE COOOOOOO?!- krzyknął wściekły. -Ja mu zaraz pokażę gdzie jego miejsce!!!!
- Może wstąp po drodze do mojego ojca.. - dodała z lekka nie na miejscu bo żartobliwie - W końcu się w czymś zjednoczycie
-IDEALNY POMYSŁ!- warknął już prawie wychodząc z pokoju.
- Ech... - wetchneła Megatria i ruszyła za nim by go jednak powstrzymać - Kane odpuść bo on i tak nie przestanie. Mój ojciec użera się z nim, ale szczerze nie wiem czemu jeszcze żyje. .
-Ja tez nie.- westchnął.-Nie pozwolę by COKOLWIEK stało sie tobie lub dziecku.- szepnal tuląc ja.
- W takim razie może lepszym wyjściem będzie jeśli zostaniesz moją osobista strażą - uśmiechnęła się wtulając w jego ramiona. - Będę się czuć bezpieczna
-Oczywiscie!- powiedział całując ja czule.-Masz osobistego obrońce...Jak sie z tym czujesz maleńki?-zapytał dotykając jej komory.
- Na pewno jest wniebowzięty jak ja.. - odparła uśmiechając się radośnie
-Wniebowzięty to jestem ja...Bede ojcem!- zaśmiał sie radośnie.
Megi nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się mocno. Kiedy sięgnęła pamięcią wstecz nie mogła uwierzyć, że kiedyś Kane przy niej nie było, a ich pierwszym miejscem spotkania była sala do przesłuchań...
Tym czasem Lockdown w końcu wybył z centrum medycznego. Musiał odetchnąć, więc wymykając się doktorkowi opuścił cytadele by skierować się do najbliższej ze swoich kryjówek. Była ona prawie przy samym Darkmount, więc nie miał problemu z dotarciem do niej. 
- Nareszcie sam ! - powiedział wparowując do jej głównego pomieszczenia. - No może nie nareszcie bo towarzystwo doktorka zawsze miłe, ale samotność zatęskniła za mną.. - rzucił się na jeden z materaców do ćwiczeń uśmiechając się głupio. Szczerze mówiąc normalnie od razu by dał się pochłonąć jednej z ulubionych czynności jaką było ostrzenia broni jednak czuł się w jakiś sposób wykończony. Czuł się jak w wiecznym śnie bo powoli nieodróżniał jednego od drugiego przez te zwidy i wizje. Miał ochotę po prostu leżeć tam gdzie leży i nie ruszać się aż nabierze sił.
 - Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania - najemnik odwrócił głowę. Obok niego znów siedział Lockup, ale nadal wydawał się miły jak by nawiedzał go właśnie ten brat za którym tęsknił te wszystkie lata.
Lockdown mimowolnie natychmiast się podniósł. 
 - Po co mnie męczysz? - spytał sucho momentalnie zmienił mu się humor - ty już nie żyjesz...
 - Tak.. - odpowiedział smutno Lockup - Zabił mnie najemnik dawno temu, który pomylił cie ze mną.
 Lockdownowi jak na znak stanęły przed optyką tamte sceny jednak najemnik próbował je na wszystkie sposoby odsunąć nie dawał rady.
 - Zamknij się ! - krzyknął do brata, gdy wszystko w końcu zniknęło. 
 - Dlaczego ? - spytał on wstając i patrząc na niego zdziwiony -  Przecież zawsze mówiłeś by czerpać siłę z przeszłości..
 - Ale już tak nie mówię - odparł już spokojniej. - Tak tak czekasz na odpowiedz na stwierdzenie ? Tak zmieniłem się. 
 - I przez to zabiłeś mnie ponownie parę dni temu - wtrącił Lockup podchodząc bliżej - Bracie, a mogłeś tego uniknąć... - dodał smutniej. 
 - Mogłem dać ci zabić Kane, ale to nie była by żadna opcja - odparł twardo. Czuł się zstrasznie dziwie przy takich wizjach. Mówił poważnie jak na siebie, ale jak tu być sobą jeśli dręczą cię wyrzuty których nigdy nie dośwoadczyłeś jeszcze.
~  W całe nie ! - usłyszał tym razem w swojej głowie, a obraz brata zniknął. Nagle zrobiło mu się ciemno przed optyką na tyle że musiał ponownie usiąść na materacu. Kiedy już wszystko dokładnie widział nie zobaczył wnętrza swojej kryjówki. Znowu widział scenę spotkania z Lockupem, ale najwyraźniej jej inny brzebieg. W tej scenerii Lockdown nie wyciągnął ręki przed siebie, a w tedy Lockup nie mógł wziąść sztyletu. Najemnik był jednak teraz tylko obserwatorem. Patrzął jak spotkanie zakańcza się przymusowym wprowadzeniem Lockupa z budynku przez niego i Kane... jednak brat nadal był żywy. Następnie wszystko zniknęło. Lockdown położył się na materacu.
- Czy na prawdę wystarczyło nie zrobić tego jednego ruchu, a on by żył !? - krzyknął sam do siebie. - To znaczy, że miałem wybór... zabiłem go choć miałem wybór.. - myślał na głos znów się pogrążając. Na szczęście po paru minutach był tak psychicznie wykończony, że sam nie wiedział kiedy, ale zasnął.

Parę miesięcy później...
- KANE !!! - Megi obudziła się w środku nocy - Powiedz dzieciakowi by się tak nie ruszał!
-Hm? Co?- Kane odwrócił sie do niej patrząc na nia mega zasypanym wzrokiem.
- Nie daje mi spać.. - powiedziała kładąc sobie rękę na brzuchu, który w ostatnim czasie dość mocno się powiększył.
-Oj mały, mały...- westchnął.-Dajesz rodzicom popalić.-dotknął brzucha. Rzeczywiście dziecko ruszało sie strasznie.
- Jeszcze wszystko mnie boli ! - marudziła dalej
-Oj skarbie co ja na to poradzę?- zapytał spokojnie.
- Nie wiem.. - rzuciła kładąc się na plecy. Nagle po prostu z niwiadomych powodów wybuchła płaczem.
Kane natychmiast zerwał sie i przytulił ja.
-Megi! Ale nie płacz! Proszę! Nie płacz przepraszam! Nie płacz skarbie....- probował ja uspokoić.
- Ale wszystko mnie boli ! - szlochała cicho.
-Nie płacz proszę...- szepnal a w głowie kołatała mu się jedna myśl. "CO ROBIC?!" Nagle wpadł na pewniej pomysł. Zaczal masować jej plecy. Doktorek mówił mu ze to one zazwyczaj sa przyczyna bólów.
Po krótkiej chwili Megi umilkła. Po czym po woli usiadła sobie na jego kolanach.
 - O wile lepiej... - uśmiechnęła się ocierając łzy.
-Tak?- zapytał uśmiechając sie lekko.
- Tak... - wtuliła się w niego po czym powoli zaczęła ponownie zasypiać.
Kane kontynuował a po chwili Megatria zasnęła na jego kolanach. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę ze o ile ona ma wygodna pozycje to on juz niezbyt. Jednak nie ruszył sie nawet o centymetr aby przez przypadek nie obudzić Megi.
Westchnął i z mysla "Ciekawe czy Meg miał tak samo?" zasnął.
Megi obudziła się rano wyspana. Prawie nie czuła, że co cokolwiek ją boli. Spojrzała na Kane, który teraz robił jej za poduszkę i westchnęła.
 - Jakiś ty kochany... - szepneła
-O...Dzień dobry?- powiedział cicho. Szczerze? Wyglądał jak złom. Alebi raczej mega niewyspany złom.
- Biedactwo.. - pogłaskała go po policzku
On uśmiechnął sie słabo.-Dzisiaj wizyta u Knockouta...Tak?- zapytał a jego optyki same sie zamykały.
- Tak..  - potwierdziła - Ale ty mi uśniesz w drodze..
-Nie, nie, nie...Muszę tam z tobą być...- powiedział ziewając i powoli wstając z lozka.
- Kane..- pogłaskała go po policzku -  Wiem że nie odpuścisz, więc może pójdźmy do Knock Out i zaraz wracajmy byś mógł sobie odespać
-Biorąc pod uwagę ze nie chce mi się myśleć akceptuje twoja propozycje.- powiedział posyłając jej lekki uśmiech.
- W takim razie chodźmy do centrum.. - chwyciła go za rękę - Tylko mi nie uśnij po drodze
-Hm? Mówiłaś cos?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Kane - skarciła go wzrokiem - No choć już - powiedziała po czym pociągnęła go za sobą
-Juz juz... Robimy zakłady?- zapytał z tajemniczym uśmiechem.
- Zasypiasz mi tu na stojąco i jeszcze o zakłady pytasz - zaśmiał się cicho
-Stawia na chłopca po nocnym wybryku!- zaśmiał sie cicho.
- Heh.. - zachichotała - A może to łobuziarska dziewczynka ?
-No jeśli ma charakter po matce...
- Zaraz się wszystkiego dowiemy - uśmiechnęła się tajemniczo i wciągnęła go za sobą do centrum medycznego
-Cześć słodziaki!- przywitał ich od wejścia K.O.-WoW...Kane wyglądasz...Eeee...
-Jak kupa złomu?- podpowiedział.
-Dokładnie.
- Nie wyspał się prze ze mnie... - stwierdziła patrząc na niego opiekuńczo - Więc chcemy jak najszybciej załatwić badania i żeby wrócił do łóżka odespać
-Oooo! Kochany!- zachichotał K.O
- Wiec Knock Out możesz zaczynać  badania - Megi usiadła spokojnie na stole.
-A ja w tym czasie postaram się nie usnąć...na tym iście...wygodnym krześle...- powiedział Kane powoli zamykając optyki.
- Dobranoc kochanie - posłała mu ciepły uśmiech.
-Hym? Co? Nie nie nie zasypiaj idioto!- puknął się w łeb.
- No patrz zaraz nam tu drugi zwariuje - skomentowała chichocząc Megi - No właśnie a propo wariatów co z Lockdownem ? Gdzieś się pojawia, a potem bez słowa znika.. zawsze było go pełno jak już został tu wezwany
-Eh...Ciężko...Nadal świruje z tymi halucynacjami...- westchnął K.O badając Megi. Nagle zrobił wielkie optyki i zaczął się śmiać.
- Co jest Knock Out ? - spytała ciekawa
-Hihihhhihi...No to wam współczuje...- zachichotał.
-Co?- ożywił się Kane
- No Knock Out uchylił rąbka tajemnicy ?
-To bliźniaki.- zaśmiał się.
- Bliźniaki !? - Mego się zaskoczyła, a potem zaśmiała - Zgadnę chłopiec i dziewczynka ?
-Dokładnie.- uśmiechnął się.
-Szkoda ze się nie założyliśmy!- zaśmiał się radośnie Kane.
- Był by remis - stwierdziła uśmiechając się
-Wiec to dlatego tak ci nie dawały spać...To nie było jedno ale dwa!- oświeciło Kane
- Dwa małe łobuziaki.. - powiedziała kładąc swoją rękę na brzuchu.
-Oj będą z wami problemy kochane.- uśmiechnął się Kane podchodząc do zony.
- Oj na pewno - dodała Megi - Ale teraz ty musisz wrócić prosto do łóżka - pogroziła Kanowi palcem
-Oki Oki...- stwierdził cicho.
- Knock Out to koniec badań na dzisiaj ? - spytała medyka dla upewnienia
-Tak.- uśmiechnął się doktorek.-No idźcie już słodziaki.
- Choć Kane trafisz prosto do łóżka - Megi chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą
-Dobrze kochanie!- zaśmiał się cicho.
- Po Knock Out - rzuciła jeszcze po czym wraz z Kanem wyszli z pomieszczenia

Jakoś krótko po nich do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Lockdown jednak kto go nie zna z wyglądu mógł by go nie rozpoznać.  Szedł z wzrokiem witam w podłogę i spuszcza głową, a pod nosem mamrotał coś do siebie.
-Lockdown?- zapytał zaniepokojony doktorek.
- Czy wiedziałeś ile miałem wyborów by które gdy bym wybrał inaczej mój brat nadal by żył ? - spytał ponuro
-Lockdown przestań! To nie twoja wina! To...coś chce wzbudzić w tobie poczucie winy! Twój brat sam skazał siebie na taki los!- powiedział K.O podchodząc do najemnika.
- Ale kiedy pierwszy raz zginął uczniem jego śmierć wybijając wszystkich najemników... a teraz ? Żyję jak by nic się nie stało. - oparł się o ścianę i podniósł swój pusty wzrok
-Lockdown błagam cie skończ z tym... Nie widzisz tego ze to nie jest twój brat? To co widzisz to tylko wytwór twojego umysłu które chce cie zniszczyć.
- Ale to jest tak realne! - przeniknął obok niego i usiadł na stole - Nie wiem już co jest jawą a co wizją ! To mnie wykańcza... co do zniszczenia mnie chyba temu czemuś idzie to o niebo lepiej od wszystkich moich wrogów
-Lockuś...- westchnął doktorek siadając obok niego.-Zrobię wszystko żeby ci pomóc... Tylko nie mam pojęcia jak...
- Od miesięcy nie mamy pojęcia jak mi pomóc... może by Megatron wezwał Shockwava ? - powiedział z brakiem nawet iskry złości przy wypowiedzeniu tego imienia jednak chwile potem osłupiał i z podły humor znikł - Niech go sprowadzi... a ja go zabije za to co mi zrobił ! - warknął teraz mocno wściekły. Dosłownie w sekundę zmienił mu się humor
-Lockdown! Shockwave?! Primusie...- westchnął K.O i zaczął chodzić w tą i z powrotem. -Musi być jakieś rozwiązanie...
- Może gdzieś mnie zamkniesz ? Zazwyczaj działa - zasugerował już ani trochę wściekły.
-Nie... Tego ci nie zrobię.- odparł zamyślony.
- A więc ja mam brak pomysłów... - powiedział zrezygnowany znów spuszczając wzrok
-...A ja mam!
-krzyknął nagle K.O
- Jaki ? - zaciekawił się Lockdown
-Pójdę do Archiwum... Tam coś na pewno znajdę!- powiedział z niezachwianym optymizmem.
- Życzę, wiec powodzenia doktorku - rzucił wstając - Mnie już tam dawno wpuszczać zakazali
-Obym tam coś znalazł.- westchnął.
Knockout szedł przez zatłoczone ulice miasta. Mnóstwo mechow i femme rozmawiało, śmiało się lub kłóciło... Jednym słowem miasto tętniło życiem.
Nagle dotarł do swojego celu. Archiwum Centralnego.
Nie wiedząc czemu obawiał się wejścia tam. Jednak nie dał się lekowi. Wziął głęboki po czym wszedł do środka.
Pierwsze co przykuło jego uwagę to cisza jaka panowała wewnątrz. Tutaj można było odpocząć od zgiełku miasta. Oprócz paru osób poza nim nie było tu nikogo.
Zaczął chodzić miedzy półkami w poszukiwaniu informacji na temat halucynacji oraz utraty bliskich.
Po ok. pół godziny później siedział przy jednym ze stołów z mnóstwem ksiąg. Westchnął masując skronie. 
-Zapowiada się dluuuggggaaaa noc...
Mijały minuty, godziny a Knockout przeglądał różnorakie księgi w poszukiwaniu rozwiązania na problemy jego przyjaciela. Nic jednak nie przykuwało jego uwagi.
W końcu zrezygnowany sięgnął po ostatnią z ksiąg. Otworzył ją już na pierwszej lepszej stronie i ku swojemu zaskoczeniu rzuciło mu się w optyki zdanie związane więzią łącząca bliźniaków. Z pośpiechem, ale dokładnie przeczytał wszystko co z tym związane i nie myśląc już o tym by odłożyć stosy zgromadzonych ksiąg wybył z Archiwum kierując się jak najszybciej z powrotem do Darkmount.
Tymczasem Kane spał niezachwianym snem.
Nagle jednak coś się zaczęło dziać. Znajdował się na Cybertronie, a dokładniej na jego szczątkach. Wszystko było zniszczone.
Usłyszał śmiech dzieci. Dziewczynka i chłopiec przebiegli obok niego po czym rozwiali się w pył. One kogoś mu przypominały...Nagle ziemia się zatrzęsła. Tuż przed nim pojawiła się twarz wśród fioletowych płomieni.
Nagle postać przemówiła mrocznym i poważnym głosem.-
Powróci ten który włada chaosem sprowadzając wieczną mękę na twory Primusa.
Pokonać go jedynie będą mogły dzieci w których przewodach będzie płynął energon pradawnych którzy byli świadkami jego pierwszej klęski.
Kane cofnął się o krok przetwarzając w procesorze słowa postaci. Nie zdążył jednak nawet wypowiedzieć słowa kiedy wszystko znikło a on zaczął spadać w otchłań....
Zerwał się z łóżka oddychając głęboko.
Megatria spała spokojnie obok niego.
On przysunął się do niej i dotknął komory. Zamknął optykę i wsłuchał się w jej puls. Trzy iskry, trzech osób które kocha całym sobą. Przytulił się do niej i zaczął rozmyślać nad tym dziwnym snem…
Tym czasem Lockdown włączył się  bez celu po korytarzach cytadeli walcząc z własnymi myślami. W końcu jednak osiadł w swoim ulubionym pomieszczeniu jakim była sala treningowa. Nawet nie patrząc ma stół gdzie odłożył swoją katanę by ją wyczyścić usiadł pod ścianą. Nagle do pokoju wbiegł Knock Out.
-Lockdown!!!!!! MAM TO!- krzyknął uradowany podbiegając do niego.
- Co ? - spytał podnosząc lekko łeb w górę.
-Wiem dlaczego masz te halucynacje!! Znam powód!!- posłał mu promienny uśmiech.
- Tak ? To powiedz - powiedział już nieco bardziej ciekawski próbując się lekko uśmiechnąć
-Nawiedzają cię one bo chcą ukarać za to, że zabiłeś bliźniaka. To przez przerwanie więzi jaka was łączyła przez jednego z was. Prościej mówiąc gdy by kto inny zabił ciebie czy jego to nic by się nie stało, ale w takim wypadku męczą cię jego wizję które chcą wywołać zgaszenie drugiej części iskry.- powiedział bez wytchnienia
- Dużo informacji... - skomentował najemnik -Innymi mówiąc chcą mnie wykończyć.. - westchnął -  Ale pytanie proste. Da się tego pozbyć ?
-Tak... Ale jeszcze muszę wykombinować jak.- westchnął
- Dużo już zrobiłeś doktorku - zdał się na lekki uśmiech po czym powiedział słowo, które rzadko w takich sytuacjach wychodziło z jego ust - Dziękuję
-Mówiłem ze zrobię wszystko by ci pomoc.- uśmiechnął się do niego
- W takim może jednak zamkniesz mnie w jakiś izolatce bez możliwości zrobienia sobie krzywdy ? - spróbował zażartować - bo jeśli te myśli chcą mnie wykończyć... to raczej nie tylko psychicznie
-...parę miesięcy temu nawet nie dopuściłbym do siebie takiej myśli.. Ale widzę jak Meg cie obserwuje... Tylko czeka na pretekst aby posłać po Shockwave. Już wolę cię zamknąć niż patrzeć jak ten wariat robi ci wodę z procesora.- westchnął.
Lockdown powoli wstał podszedł i podszedł do niego.
 - Tak będzie lepiej doktorku. Zamkniesz mnie i jak wymyślisz jak pozbyć się tych halucynacji będziesz mieć od razu na miejscu mnie. - powiedział kładąc mu rękę na ramieniu. - Dla mnie to nic strasznego posiedzieć trochę sam na sam... chyba..
Doktorek spojrzał na niego a łzy napłynęły mu do optyk.- Nie chce znów cie stracić...- szepnął
- Marne pocieszenie, ale już gorzej być nie może - stwierdził z cieniem optymizmu
-Wiesz że nie cierpię płakać...- zaśmiał się smutno ocierając łzy
- Tia Tia... - uśmiechnął się lekko - To może mnie już zamknij i będzie z głowy? - spróbował stwierdzić żartobliwie
-...Chodź..-powiedział K.O ocierając co nowe wypływające łzy. Były niczym fontanna która nie chciała przestać działać.
- Doktorku no nie rozpaczaj to tylko na jakiś czas - zdał się miły uśmiech
-A jeśli coś się popsuje? I zostaniesz tak na zawsze? Albo Meg zacznie się dopytywać i pośle po Shockwave kiedy ty będziesz nieświadomy? A jeśli nie znajdę lekarstwa na twoje halucynacje? A jeśli...
Lockdown przewrócił optyką i po prostu pocałował go, a następnie dodał nieco żartobliwie.
 - Wystarczy byś się zamknął ?
K.O spojrzał na niego zaszokowany i wymamrotał.-...Yhy...- chyba śnił. Albo był w jakiejś bajce!
Dalej już nic żaden z nich nie mówił. Medyk zaprowadził najemnik do centrum medycznego gdzie znajdował się na wszelki wypadek mały pokój w stylu izolatki. Lockdown stanął w przejściu pomieszczenie nie miało okien, a jedyną rzeczą odróżniającą się od ciemnej podłogi i ścian były drzwi przez które wszedł. Wzdrygnął się lekko na wspomnienie podobnego pokoju, ale wszedł z własnej woli. 
 - Do zobaczenia przyjacielu.. - powiedział jeszcze do niego Knock Out po czym zamknął drzwi.

niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 16 - Więzi


Tym czasem Megatria jak zazwyczaj niespokojnie chodziła po tarasie, a Megatron przyglądając się jej dał sobie spokój z jej uspokajaniem, bo dolewał nim tylko oliwy do ognia. Nagle Soundwave, który stał aktualnie przy Megatronie otworzył na głos próbę komunikacji. 
~ Proszę o most ziemny.. - był to bardzo wycieńczony i słaby głos Kane. 
- Kane ! - zareagowała od razu Megatria. 
- Soundwave przenieś go od razu do centrum medycznego. - nakazał Megatron na co as wywiadu skinął głową. - Mówiłem, że nie... - zaczął do córki jednak jej już tu nie było.
Kane wycieńczony wyszedł z portalu. Znajdował się w centrum medycznym. 
-Siemasz bohater!-uśmiechnął się K.O
- Kane !!! - w tym momencie do pomieszczenia wpadła Megatria od razu wpadając w ramiona Kane. - Coś ty robił tak długo?!
-A wiesz takie tam.-uśmiechnął się słabo.
- Nic ci nie jest ? - spytała troskliwie odrywając się od niego.
-Kładź mi się na stół! Ale to już! A ty Lock...A gdzie Lockdown?-zapytał zaniepokojony doktorek. Nagle jego uwagę przykuła broń trzymana przez Kane. To była katana Lockdowna...Cała w energonie. A najemnika nigdzie nie było widać.
-Lockdown?-zapytał zaszokowany.
-Żyje. Spokojnie.-odparł Kane kładąc się na stole. K.O westchnął z ulga.
- W takim razie gdzie on jest ? Bo jeśli tobie coś się stało poważnego... - Megatria teraz tez zauważyła broń - To nie jest chyba twoja... Lockdown dał ci swoją broń ?
-Długa historia...Lockup'owi całkowicie odwaliło. Lockdown próbował go opanować ale ten cwaniaczek go wykiwał. Przykuł do ściany a następnie mnie urządził. Już miał mnie zabić kiedy Lockdown wbił mu ta oto katanę w komorę iskier. Następnie zniknął.-powiedział zamykając optyki.
- Chciałam go zatłuc za to w jakim jesteś stanie, ale chyba jestem zmuszona mu podziękować... - spojrzała na niego - Jeśli uratował ci życie
-Tak...Ale martwię się o niego. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Był zrozpaczony.-odparł cicho.
-Cholera...Trzeba go znaleźć. Jeśli on w takim stanie zostanie sam z myślami...To się źle skończy.-powiedział K.O spawając rany Kane
- Lockdown zrozpaczony ? Nigdy bym nie przypuszczała, że on może być zrozpaczony ? - spytała Megi usiadła tuż przy Kane
-Może...-otworzył leniwie optyki i pogłaskał ja po policzku.-Tęskniłem za tobą...-szepnął
- Ja za tobą też... martwiłam się- spojrzała na niego ciepłym wzrokiem - Już nigdy więcej nie znikasz na tak długo
-Z wielka przyjemnością.-odparł zamykając optyki.
- Wiesz... - zaczęła - Mam dla ciebie pewną niespodziankę...
-Taaakk?-od razu otworzył optyki.
-Może nie tera bo on tu mi na zawał padnie.-stwierdził K.O kończąc spawanie.-Musisz odpocząć.
- Jeśli takie są zalecenia medyka... - uśmiechnęła się po czym pocałowała go w czoło - Knock Out ma rację musisz teraz odpocząć
-Ale!...To nie fair!-powiedział patrząc na nią smutno.
- Spokojnie jeszcze będzie milsza okazja by ci ja wyjawić - pogłaskała go po ręce. - Może ja w takim razie przekażę tacie informacje o misji, byś ty już nie musiał się u niego pojawiać.. - zaproponowała
-Eh...Okey....-uśmiechnął się lekko.
- W takim razie zostawiam go pod twoją opieką Knock Out i ma mi tu gruntownie odpocząć -
K.O został sam na sam z Kane'm. 
-Muszę go odnaleźć...-powiedział doktorek.
-Nie uważasz ze powinniśmy dać mu trochę czasu?
-Nie...Jak zostanie sam z myślami to będzie jeszcze gorzej.-K.O zaczął się pakować.
-Ale...Nie możesz tam iść sam! 
-Nie powstrzymasz mnie! A ty iść ze mną nie możesz masz ważniejsze obowiązki! 
-Bycie oficerem to nic tak ważnego! 
-Nie o to chodzi!
 -...Chwila co? 
-Megatria potem ci powie.-westchnął.-Ale na razie odpocznij dobrze? 
-...Dobra...-westchnął Kane zasypiając. Był wycieńczony.
- Osiągnąłeś swój cel.. - zaczęła Megi wchodząc na taras - właśnie dowiedziałam się, że Lockup który prawdopodobnie był przywódcą rebeliantów zgasł..
 - Mam rozumieć, że Lockdown i Kane wrócili ? Więc czemu sami nie złożą raportu ?- Megatron spojrzał na nią pytająco. 
- Wrócił tylko Kane i jest wycieńczony. Lockdown natomiast zniknął...
- Zniknął ? 
- Zabił własnego brata.. najwyraźniej coś go tknęło - spojrzała na ojca - A musimy tylko rozmawiać o sprawach "państwowych " itp ? - Megatron spojrzał na nią ciekaw co powie dalej. Ona przewróciła oczami i podeszła do niego chwyciła za rękę i jak to robiła gdy była mała zaczęła ciągnąć go by pokazać, że chce go gdzieś zaprowadzić. 
- Nie daj się prosić. - zrobiła proszącą minkę. Megatron westchnął i wstał z tronu. 
- Jeśli rebelianci nie mają już przywódcy.. 
- Są rozproszeni, wiec możesz sobie pozwolić na spacer z córką.. - skomentowała złośliwie i pociągnęła go choć mało to dawało, wyglądało zabawnie.
Zaprowadziła go na jeden z niższych poziomów cytadeli gdzie nikogo nie było, a ona wraz z ojcem mogli po przechadzać się tarasami przy zachodzącym słońcu.
- A więc zdradzisz mi w końcu córko po co mnie tu ściągnęłaś? - spytał Megatron kiedy stanęli na chwile.
 - Nie mogę spędzić trochę z tobą czasu ? Od paru lat panuje pokój, a nasze relacje przechodzą tylko na oficjalne.. - spojrzała na ojca jednak krótkiej chwili uciekła wzrokiem. 
- Kręcisz coś.. nie oszukasz ojca - podniósł pytająco brew patrząc na nią - Czego się tak obawiasz ? 
- Chciała bym byś w końcu zaakceptował Kane. - Megatron przewrócił optyką jak by chciał powiedzieć "I znów to samo..."Ona jednak kontynuowała 
- Wybrałam go i został moim małżonkiem i nic już tego nie zmieni - założyła na siebie ręce. 
- Małżonkiem? - powtórzył zaskoczony - Kiedy planowała mi o tym powiedzieć ? Jestem twoim ojcem i... 
- Chcesz bym była szczęśliwa, wiec teraz jestem - dokończyła nie tak jak tego chciał Megatron jednak ten nie zdenerwował się.
 - Tak ci na nim zależy ? 
- Jeszcze sam do tego nie doszedłeś ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie po czym westchnęła - Nie musicie się zaraz uwielbiać - spojrzała na niego - ale nie traktuj go jak zwykłego poddanego, któremu możesz rozkazywać.. szczególnie teraz.. - uśmiechnęła się sama do siebie.
 - Co to znaczy ?? - spojrzał na nią pytająco. Ona tylko jak by wskazała na miejsce swojej komory iskier... Megatron po woli zaczął łączyć fragmenty układanki, aż w końcu zrozumiał.
 - Jesteś w ciąży !? - spytał zaskoczony. 
- Tak... i za nim się czepniesz. Dowiadujesz się nawet przed ojcem - zaznaczyła. 
- Którym jest ?? 
- No weź tato ! - krzyknęła pretensjonalnie i skarciła go wzrokiem - Kane... - mówiąc uśmiechała się. Megatron nadal był z lekka zaskoczony, ale gdzieś w głębi już cieszył się szczęściem córki. Otoczył ją ramieniem. - Na pewno będziesz dobrą matką... - zebrał się na miły uśmiech. 
- A ty zostaniesz dziadkiem - stwierdził żartobliwie. 
- Nie jestem czasem zbyt młody ? - Megatria podniosła na niego wzrok. Jej ojciec właśnie zażartował jak ona lubi takie chwile. 
- Tato.. - pokręcił przecząco głową. - A co z Kanem ? 
- Dobrze będę się starać - ustąpił w końcu. Megatria przytulił się do niego i szepnęła - Nie mogłam mieć lepszego taty
- O ile dobrze zrozumiałem on jeszcze nic nie wie ? - spytał Megatron gdy Megi skończyła się przytulać.
 - Wrócił dopiero z misji i... 
- Nie chcesz tracić teraz czasu tylko od razu do niego pójdziesz - dokończył Megatron ukazując jej jak ona dokańcza i przerywa 
- Eh.. tato - westchnęła uśmiechając się. - Ale masz już do niego idę - przytulił się jeszcze do niego i szepnęła - Dzięki tati - i szybko odeszła kierując się do centrum medycznego.
Gdy doszła na miejsce Kane już siedział przytomny na stole. - Knock Out ? Jak pacjent można go już zwolnić ? - spytała podchodząc do stołu.
-On aż się do tego pali.-zaśmiał się doktorek:
-No...Zabierz mnie stad skarbie!-udał rozpacz.
- Już już - Megi uśmiechnęła się i pocałowała go. Po czym jeszcze zwróciła się do medyka żartobliwie. 
- Jakieś zalecenia dla pacjenta ?
-Weź mu wreszcie zdradź ten sekret...Aha! No i radziłbym...Hmm...Może trochę go rozluźnić...-zachichotał doktorek. 
-Yey! Żegnaj lecznico!-zawołał Kane podbiegając do Megatri.-Kotek.-ukłonił się lekko.
- Witam mądrale - uśmiechnęła się żartobliwie. Po czym otworzyła drzwi 
- To papa Knock Out - machnęła mu na pożegnanie po czym wyszła.
-Papa!-pomachał K.O po czym nasza para ruszyła razem przed siebie. 
-Wiec? Co zamierzasz mi powiedzieć?-Kane uśmiechnął się do niej.
- Pewną niespodziankę... - uśmiechnęła się tajemniczo - Knock Out dał jakąś podpowiedź ? Czy milczał?
-Nic nie dał z siebie wydusić.-uśmiechnął się smutno
- Biedny... - powiedziała po czym rozglądnęła się po korytarzu. Opustoszał. - No więc... - zebrała się w sobie bo postanowiła powiedzieć to dość wprost - Kane zostaniesz ojcem..
-ŻE JAK?!-krzyknął zaskoczony po czym wziął ja w ramiona i przytulił.-Haha! Kochanie! To wspaniale! Cudownie! Niesamowicie!
Megatria rozpromieniła się. - Tak się ciesze, że się cieszysz.
-A co miałbym się smucić? Będe miał syna!!! Lub córeczkę!-dodał szybko
Megi zaśmiała się i pocałowała go - Kochany..
-Kochana...-zachichotał.-No to teraz trzeba tylko poinformować Megatrona...O rany.
- Ciii...Już wszystko wie... - uśmiechnęła się kładąc mu palec na ustach by zamilkł
-Aha...I...jak?-zapytał niepewnie.
- Chyba się ucieszył.. - uśmiechnęła się - I obiecał starać się być dla ciebie miłym... no sensie nie traktowania cię jak normalnego poddanego.
-WoW...Nieźle...Już nie mogę się doczekać naszej rozmowy...Chwila! Ty powinnaś wypoczywać!-uśmiechnął się złośliwie i wziął ja na ręce.
- A ty się przemęczać przecież uszedłeś dzisiaj ledwo z życiem... - powiedziała opiekuńczo głaskając go po policzku
-Ciii...-szepnął otwierając drzwi jej sypialni i kładąc ja na łózko.-Nawet...nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwy...-zaśmiał się całując ja.
- Mogę tylko sobie wyobrażać... - mówiła w przerwie między pocałunkami. - Kocham cię Kane.. - szeptała
-Lub możesz to poczuć.-uśmiechnął się tajemniczo.
- Jak ?? - udała, że nie wie o co chodzi by trochę się podroczyć .
-Oj wiem że wiesz...-uśmiechnął się tajemniczo obejmując ja.
- I co mam z tą wiedzą zrobić ? - spytała odwzajemniając uśmiech
-Bo ja wiem.-wzruszył ramionami po czym delikatnie i jakby niepewnie położył dłoń na jej komorze iskier. Czuł jak pulsuje.
Megatria uśmiechnęła się i położyła swoją rękę na jego. Podniosła wzrok i spojrzała niego pełnym szczęścia wzrokiem
Kane również posłał jej promienny uśmiech i położył się obok niej. 
-Wolałabyś chłopca czy dziewczynkę?-zapytał cicho kreśląc kolka na jaj klatce piersiowej.
- Sama nie wiem.. to łaskocze- zaśmiała się cicho - A ty ? Pewnie marzy ci się chłopiec ?
-A bo ja wiem!-zaśmiał się.-Szczerze nigdy nie myślałem o dziecku...Tak na poważnie...Ja tam będę szczęśliwy ze ono po prostu będzie.-pocałował ja delikatnie.
- Ja tak samo.. - odwzajemniła pocałunek. - Tak na prawdę nie mogę się już doczekać kiedy je zobaczę...
-Trochę poczekamy...Mam nadzieje ze ten czas szybko zleci.-uśmiechnął się kładąc głowę na jej piersi niczym małe dziecko.
- Jesteś słodki... - pogłaskała go po głowie - Ale chyba będziesz mieć niedługo konkurenta bądź konkurentkę do tego stwierdzenia..
-No nie! Jak ja to przeżyje?-zachichotał.
- Jakoś będziesz musiał - uśmiechnęła się
-...Knockout chce wyruszyć za Lockdownem w "pościg"...Sam..-westchnął Kane tuląc się do ukochanej.
- Nie znam tego wariata za dobrze, ale żeby kompletnie sam ganiać za najlepszym najemnikiem ? - spytała lekko zaskoczona
-Wiem tylko ze Knockouta i Lockdowna łączy...specyficzna więź. A doktorek jako jedyny zna tego najemnika na wylot.-stwierdził Kane.
- I tak nie podoba mi się ten pomysł.. - pocałował go - Ale ty mi się już z tą nie ruszasz by mu pomóc
-Wiem, wiem..-uśmiechnął się przepraszająco.-Mam ważniejsze zadanie.-dotknął jej komory iskry.
- O wiele ważniejsze - przytuliła się do niego - A Knock Out'owi możemy najwyżej życzyć powodzenia
-Mam dziwne przeczucie ze da sobie radę...Tylko ma mi szybko wrócić! Ja tu mam pacjentkę do obserwacji.-zachichotał.
Megatria zaśmiała się i wtuliła w niego po czym wyszeptała. - Obyś miał dobre przeczucie
-Na pewno mam dobre przeczucie.-uśmiechnął się dumnie.-K.O powiedział za ile będziesz miała brzuszek?-zaśmiał się tuląc ja do siebie.
- Nie pytałam.. zajęta byłam martwieniem się o ciebie ! - powiedziała karcąc go wzrokiem
-Hihihihihihi....
- Tia hihihi, a ja cały tydzień nie wiedziałam gdzie jesteś ! - udała obrażoną
-Oj no nie gniewaj się kotek!-zamruczał.-Codziennie dręczyłem Lockdowna czy przypadkiem "nie musimy uzupełnić zapasów"..-zachichotał całując ja.
- Niech ci będzie wybaczam.. - powiedziała litościwie na żarty zakańczając pocałunek - Ale jak K.O przyprowadził tu tego najemnika zamierzam mu wbić do głowy by w takich sytuacjach choć znak życia dał !
-Hahahahahha! Czyżby humorki ciąży cie dopadały?-zaśmiał sie
- Możliwe, ale i tak mnie tym wkurzył! Tydzień nie wiedzieć co się dzieje z tobą - powiedziała nieco smutno
-Ciii...Juz ci nigdy tak nie zniknę...-szepnął uspokajająco delikatnie wodząc ręka po jej biodrach.
- Obiecujesz ? - spytała patrząc mu prosto w optyki.
-Obiecuje...-szepnął całując ja namiętnie i wodząc rekami powoli i zmysłowo po jej ciele.
Megatria uśmiechnęła się zachęcająco. -I tak uważam ze powinnam otrzymać jakieś wynagrodzenie...-szeptała do jego audio receptora. 
-Oj otrzymasz skarbie...-zamruczał.
Tymczasem Knockout pod osłona nocy wykradał się z Dark Mount.
Miał zamiar znaleźć Lokdowna i sprowadzić go do domu. Najpierw niezbyt chętnie skierował się do miejsca gdzie Lockdown miał najwięcej kryjówkę. Do najbardziej parszywej dzielnicy Kaon...
Szedł niepewnym krokiem podskakując za każdym hukiem czy mrocznym śmiechem. Mijał mnóstwo conow które patrzyły na niego niczym na łowca na ofiarę. Oj nie podobało mu się tu...
Czuł ze ktoś go śledzi. Powoli spojrzał za siebie. Jakaś trojka wysokich i potężnych conow szła tuz za nim uśmiechając się groźnie. Doktor przyspieszył kroku.
Oni również przyspieszyli. Nagle złapali go brutalnie i wciągnęli do jednej z ciemnych uliczek. 
-Puszczajcie!- krzyknął szamocząc się. 
-Proszę proszę...-ten największy przeszył go optyka.-Raczej nie jesteś tutejszy...Czyli musisz być miastowy. Nie cierpię miastowych.-warknął
-A ja nie cierpię czerwieni...-zachichotał psychicznie drugi. Dwóch z nich przybiło go do ściany podczas kiedy ich prawdopodobny przywódca wyciągnął nóż. Zaczął wodzić nim po jego brzuchu i klatce piersiowej.
-A gdyby tak cie...wypatroszyć? Wtedy nie byłbyś taki śliczny...-uśmiechnął się mrocznie. 
-LOCKDOWN!!!!-krzyknął przerażony K.O. Błagał Primusa by ten walnięty najemnik się pojawił!!
Cała trojka zaśmiała się okropnie. 
-Nikt cie tutaj nie usłyszy...-uśmiechnął się złośliwie przywódca.
- Czy aby na pewno ? - w mroku uliczki pojawiła się mroczna postać, która jedynie wyróżniała się od wszechobecnej ciemności błyskiem czerwonych optyk.
-LOCKDOWN!!-krzyknął uradowany K.O
Największy warknął i już miał wbić nóż w komórę iskier doktorka
- A ja nie lubię takich tchórzy, którzy nie potrafią stanąć do walki... - warknął sucho najemnik po czym w ostatniej chwili błyskawicznie skręcił kark napastnikowi i kiedy ten opadł bezwładnie na ziemię przyłożył dwóm drugim sztylet do gardła. 
- Spadać.. za nim podzielicie jego los
Oni spojrzeli po sobie i spierzchli gdzieś daleekkooo. Knockout uspokoił oddech po czym przytulił mocno najemnika. -Lockuś!!
Lockdown jednak szybko wyślizgnął się mu. 
- Po co tu przyszedłeś ? - spytał sucho
-Jak to po co?! Szukam ciebie idioto!
- Po co ? - podniósł tylko na chwilę na niego wzrok po czym ponownie go spuścił
-JAK TO PO CO?! Jesteś moim najlepszym przyjacielem! To chyba było oczywiste ze będę cie szukał!!-powiedział K.O któremu powoli zaczynały puszczać nerwy
- Poradzę sobie sam... - rzucił po czym odsuwając trupa cona chciał już odejść, ale dodał jeszcze - Lepiej stąd idź zanim ktoś, lub ja zrobię ci krzywdę
-...TY CHYBA SOBIE ŻARTUJESZ!!!!-krzyknął Knockout zastępując mu drogę.-WIESZ CO JA PRZEŻYŁEM JAK KANE PRZYNIÓSŁ TWOJA KATANĘ CAŁA W ENERGONIE A CIEBIE NIE BYŁO?! BYŁEM PEWNY ZE NIE ŻYJESZ!!!! NA SZCZĘŚCIE MOJE NAJGORSZE KOSZMARY SIE NIE SPEŁNIŁY! POZA TYM NIE PO TO WYKRADAŁEM SIĘ Z DARK MOUNT ANI NIE NARAŻAŁEM ŻYCIA ABYŚ TERAZ TAK PO PROSTU SOBIE POSZEDŁ!!!!!-wykrzyczał mu prosto w twarz.
- KnockOut to miejsce nie dla ciebie.. nie drzyj się tak. Fajnie, że się martwiłeś jak widzisz żyje... więc możesz już iść. - mówił zlepkami zdań próbując go wyminąć.
-Nie ma mowy! Bez ciebie się stad nie ruszę!-powiedział pewnie.
- A ja nie zamierzam się z tą ruszyć.. - podniósł wzrok, to spojrzenie było dosłownie puste. Nic nie można było z niego wyczytać.
-Posłuchaj mnie uważnie! Rozumiem cierpisz po śmierci brata! Nie dziwnie się. Ale nie możesz odcinać się od reszty swojej rodziny!!
Teraz jego spojrzenie zawrzało złością. - Nic nie rozumiesz... - warknął ruszając na niego. Tak, że zaraz przybił go do ściany ostrym wzrokiem - Zabiłem własnego brata... to tak jak bym teraz ciebie zabił
-Ale tam nie miałeś wyboru...Tu masz.-powiedział patrząc na niego nawet bez ociupinki strachu.
- Zawsze jest wybór... - powiedział jak by sam do siebie. Po czym odsunął się - Idź już
-Nie zawsze. Co to za wybór wybierać miedzy śmiercią przyjaciela a brata?-powiedział spokojnie.
Lockdown zamarł. Przed optyką stanął mu ten widok i moment w którym musiał podjąć decyzję pozwolił by na chwile wypełnił go ten wielki smutek na widok martwego ciała brata. 
- DOŚĆ !!!!! - krzyknął sam do siebie próbując pozbyć się tego obrazu z głowy.
-Lockdown!-medyk krzyknął zmartwiony podchodząc do niego.
- Nie! - Lockdown odsunął się do cienia - Knock Out zostaw mnie samego tak będzie najlepiej
-Nie. Wkurwiałeś mnie jak mało kto niszcząc mi lakier i na dodatek za twoje "ożywienie" dostałem opieprz stulecia ale nie zostawiłem cie! I teraz tez nie mam zamiaru!!!-
Lockdown mimowolnie uśmiechnął się lekko pod nosem na wspomnienie pierwszego spotkania z K.O od tamtego czasu doktorek był dla niego jak brat... 
- Nie rozumiesz ? - odwrócił się w jego stronę z powrotem z poważną miną - Zabiłem swojego brata najbliższą osobę ! Nie mam zamiaru byś kiedyś zajął jego miejsce ! - przy ostatnim zdaniu głos nieco mu zadrżał
-Kiedy w końcu przejrzysz na optyki! Ty traktowałeś go jak brata ale on w tobie widział tylko wroga! Gdybyś go nie zabił on wtedy zabiłby wszystkich na których ci zależy! Abyś cierpiał tak jak teraz! KIEDY TY TO W KOŃCU DOSTRZEŻESZ?!-krzyknął K.O z łzami w optykach.
- Nie wiem ! Nie mam zielonego pojęcia! Po prostu chce zostać sam... - spuścił głowę. Knock Out jest ostatnią bliską mu osobą nie jest może prawdziwym bratem, ale zachowuje się jak by nim był, a on teraz go ranił. 
- Przecież nigdy nie myślałeś o przeszłości! Walnij się w łeb i opanuj ! - powiedział na głos sam do siebie.
Knockout natomiast odwrócił się i otarł łzy. 
-Nienawidzę płakać...-warknął sam do siebie.
Najemnik słysząc co mówi dokładnie od razu chciał to jakoś skomentować. Nawet już pod nosem śmiał się sam z siebie, ale nadal cześć jego karciła to pozytywne nastawienie. 
- Walić to ! - Lockdown pojawił się przy medyku obejmując go jedną ręką. - No więc teraz mi coś wytłumaczysz.... CO DO JASNEJ CIASNEJ ROBISZ W TEJ CZĘŚCI KAONU O TEJ PORZE !? - krzyknął udając wściekłego
Knockout spojrzał na niego zaskoczony po czym uśmiechnął się promiennie.
-LOCKUŚ!!-krzyknął znów go przytulając.-Jeśli mnie odepchnięty zabije cie.-dodał nadal się uśmiechając.
- Heh.. - zaśmiał się nerwowo najemnik - Ale Lokuś to nie odpowiedz na moje pytanie
-Cicho...Daj się cieszyć chwila...
- Czyli nie mam się pochwalić jak sobie nagrabiłem w tej części miasta kiedy miałem podły humor ? - spytał z głupim uśmieszkiem
-Lepiej nie.-uśmiechnął sie K.O-Błagam cie nigdy więcej mi tak nie rób..
- No wiesz teoretycznie nie mam już bliźniaka, który może powstać z martwych, uznać mnie za wroga by potem zginąć z mojej ręki - uśmiechnął i zaśmiał się sztucznie - Tia...
-Hej...Pamiętaj ja zawsze będę...
-K.O spojrzał mu prosto w optyki
- Ej ! Nie lubię.. - powiedział po czym uciekł wzrokiem - Po za tym doktor co ci padł na procesor by tu po mnie przychodzić ?!
-Eh...Kocham cie wariacie...-zaśmiał się cicho K.O po czym zarumienił się i szybko się poprawił.-Jako przyjaciela rzec jasna...Przyjaciela...
- Doktorku, doktorku... - zaśmiał się Lockdown po czym pojawił zaraz obok niego - Ale nie zmienię zdania... nie chce wracać na Darkmount - założył na siebie ręce
-Co?! Czemu?! Nie rozumiem...-spojrzał na niego zaskoczony.
- Wszystko mi się tam kojarzy... - wzdrygnął się po czym w jak by przesunął brzegiem rozmowy do tyłu przypominając sobie o co chciał spytać 
- Czekaj mówiłeś coś ,że masz moją katanę ?- zmienił temat
-Nie do końca...Leży w centrum medycznym...ALE! Ja muszę wrócić! muszę pilnować Megatrii podczas ciąży oraz zobaczyć czy rany Kane dobrze się zagoiły i...
- Czej, czej doktorku gdzie się tak spieszysz.. - przerwał mu - muszę zrozumieć co powiedziałeś - zamilkł na chwile po czym dodał - Tak ta reakcja chyba będzie odpowiednia na każdą okazję. .. GDZIE ?! CO ?! JAK ?!
-A no właśnie Kane złożył raport nie musisz się z niczego spowiadać!-klasnął w dłonie doktorek po czym wyjaśnił.-A no tak ty nie wiesz...Megatria jest w ciąży.
- Nie było mnie raptem... - podrapał się po głowie - dobra nie wiem ile, ale tak krótko, a tu o tylu rzeczach nie wiem ?!
-Wiesz Kane jak wrócił tez nie wiedział.-uśmiechnął się.
- Dobra usprawnienie przyjęte... czyli młody w całości doczłapał się z powrotem ? - dopytywał
-Tiaaaaa...Można tak powiedzieć...
Szczerze "doczłapał się" to bardzo tracę określenia.-zaśmiał się cicho K.O
- Heh... wiesz co doktorku ? Dzięki ze tu przylazłeś - powiedział zdając się szczery uśmiech - Ale więcej nie przychodź po mnie TUTAJ...- zamyślił się - choć nie tutaj jest najbardziej prawdopodobne ze będę
K.O uśmiechnął sie szeroko.-To...wrócisz ze mną?-zrobił minkę smutnego pieska.
- Ehh.. dobra - zgodził się - Ale będziesz mieć prze ze mnie pewnie kolejne kłopoty - zaznaczył żartobliwie
-Iiiiii!!!-pisnął.-TAK!!!-znów go przytulił.
On jednak tym razem ponownie się wyślizgnął. 
- Wystarczy doktorku bo szargasz mi reputację w tej części Kanonu - powiedział udając powagę
-E tam.-machnął ręka.-Skręciłeś kark temu patałachowi co mnie chciał zabić.-wzdrygnął się.-Wiedziałem ze przyjdziesz...-uśmiechnął sie lekko
- A ja wiedziałem, że ty przyjdziesz... choć nie pakowane się po prostu w każą awanturę tutaj - uśmiechnęła się głupio - Po za tym lubię ten odgłos skręcania karku... - udał spróbują odtworzyć w jakiś sposób dźwięk
-...Hehehe...Tia...-zaśmiał się nerwowo K.O.-Chodź...pora wracać do domu.-uśmiechnął się ciągnąc go za rękę niczym małe dziecko.
- Ale po co tak wcześnie.. ? - odezwał się udając dziecko po czym wyszarpnął się - To raczej ja cie tu powinienem pilnować doktorku - uśmiechnął się złośliwie po czym zatrzymał go idealnie przed lecący w ich stronę sztyletem. - O ! Chyba moi nowi znajomi nas znaleźli...
-Iiii!-pisnął doktorek chowający sie za nim.
- Zaraz wrócimy do fazy wraca nią do domu tylko się z nimi pożegnam ok ? - spytał głupio Lockdown patrząc na przestraszonego K.O
-Jasne...nie krępuj sie...-odparł przestraszony.
- Zaraz wracam - powiedział po czym zniknął gdzieś za rogiem po chwili wychylił się zza niego. - doktorku podasz sztylet ? Chce oddać właścicielowi - mówiąc wskazał na sztylet którym o mało co niedawno nie dostali
Knockout niepewnie wziął broń do ręki i szybko rzucił ja Lockdownowi.
Najemnik złapał ją bez problemu. - Dziękować ! - i znów zniknął. Zza zakrętu można było słyszał odgłosy walki. - No łatwo poszło - usłyszał za sobą K.O
-Mówisz?-lekko wychylił główkę za zakrętu. Na ziemi leżały trupy.-Ufff...-westchnął z ulga.
- Jednak dobry mord niedobrych przyjaciół poprawia humor - uśmiechnął się otrzepując ręce - choć sprawniej by poszło z moją kataną.. czemu ja ją zostawiłem ? - spytał sam siebie.
-Eeee...Wiesz...Była cała w energonie...-powiedział niepewnie K.O nie chcąc zasmucić Lockdowna
- Mojego brata... - dokończył zwiększając smutno głowę. Przez chwilę chciał tylko udawać zasmuconego jednak puścił hamulce emocją i zaszkliły mu się optyki. Następnie jednak szybko się otrząsnął i walnął w łeb. - Ała... - uśmiechnął się głupio
-Lockuś...-Knockout spojrzał na niego troskliwie po czym powiedział.-Wracajmy do domu...-już prawie wyszedł z ciemnej uliczki kiedy nagle odwrócił się, przycisnął najemnika do ściany i...pocałował go.
Lockdown pierwszy raz w życiu nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Nie miał pojęcia co ma robić by doktorka nie urazić. "Wariat jestem " stwierdził w myślach i po prostu nic nie zrobił pozwalając K.O zakończyć pocałunek. - Doktorku ? - odreagować potem.
Knockout spojrzał na niego zaszokowany po czym szybko odwrócił sie od niego, by nie widział jego twarzy. -Zapomnij ze to w ogóle miało miejsce!-powiedział lekko roztrzęsionym głosem.
- Heh.. - zaśmiał się cicho po nosem. Dla niego to zdanie mówiło by to zapamiętał - To wracamy do domu doktorku ? - spytał pojawiają się przed nim zachowując jak gdy by nic się nie stało.
-Tak...-odparł cicho ruszając za nim.
- Wiec wynośmy się z tych ciemnych choć zaiste interesujących uliczek ! - skomentował najemnik po czym razem zniknęli gdzieś zmierzając ku Darkmount


piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 15 - Dziedzictwo



Megatria obudziła się z pierwszymi promykami słońca wpadającymi do jej pokoju jednak gdy się obejrzała Kane już nie było przy niej. Przeciągając się powoli usiadła i w tedy zobaczyła pozostawioną przez niego karteczkę.
"Wybacz że musiałem iść zanim się obudziłaś. Ale wyglądasz tak słodko kiedy spisz. Nie martw się wrócę. J"
Dziwnie się czuła mając tylko swoje emocje bez połączenia z Kanem czuła się nieco samotnie. Położyła się na łóżku i westchnęła. "Wracaj szybko"
Minął tydzień, a Kane ani Lockdown nie wracali. Megi co parę dni pytała ojca o wieści jednak jak to zazwyczaj Lockdown nie dawał nawet znaku życia. Już nawet Megatron zauważył, że bardzo się martwi. Sama Megi zachowywała się niespokojnie. Dość dziwnie się czuła. W końcu postanowiła pójść na wizytę do Knock Out'a.
-Cześć piękna!- przywitał ją od wejścia Knockout.
- Hejka KnockOut.. - powiedziała po czym przysiadła na stole - Przyszłam na badania...
-Badania?- zapytał zaskoczony. -Rzeczywiście dość niewyraźnie wyglądasz...To pewnie przez stres! Żadnych znaków życia?- zapytał biorąc jakieś urządzenie do ręki i podchodząc do niej.
- Żadnych... - zwiesiła nieco głowę - Lockdown chyba nie lubi tracić czasu na kontakt ?
-Niestety tak.-westchnął.-A ja za każdym razem martwię sie o tego debila!- zaśmiał sie sucho patrząc na urządzenie, którym sprawdzał poszczególne części ciała.
- W takim razie nie jesteś sam, ale ja martwię się o Kane. Kto normalny porwał by się na taką misję i to z tym najemnikiem ?! - mówiła lekko roztrzęsiona.
-Yyyy...nikt? Może kiepski z niego chłopak ale musisz przyznać ze wspaniały przyjaciel.
- I małżonek... - uśmiechnęła się lekko - Przyznaje.. oprócz ciebie nikt nie był jeszcze dla tego najemnika przyjacielem..
-To prawda...CHWILA KTO?!-spojrzał na nią zaszokowany.
- Dobrze słyszałeś K.O... - spojrzała uśmiechając się - Wiesz już co mi jest ? - zmieniła lekko temat
-Eeee...Została jeszcze tylko komora do sprawdzenia reszta jest w porządku wiec to jest pewnie tak jak mówi...-zaciął sie nagle patrząc na ekran urządzenia która było skierowane idealnie na komorę iskier.
- Co jest KnockOut ? - spytała zaniepokojona
-Kładź się i otwieraj komorę już!- rozkazał odkładając szybko urządzenie.
Megatria zrobiła to o co prosił. - KnockOut co się dzieje !? - spytała już podnosząc głos
Knockout przypatrzył sie jej iskrze zaszokowany po czym...zaśmiał się radośnie.-No cóż...Tego to ja się NIE SPODZIEWAŁEM.
- Drążysz jak mój ojciec.. - stwierdziła już spokojniej przewracając optyką - powiedz w końcu o co chodzi
-Wiec...Jesteś w ciąży!- oznajmił klaszcząc w dłonie.
Megatria spojrzała na niego zszokowana jednak po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech. Po czym spokojnie podniosła się. - Na prawdę ? - spojrzała na medyka z niedowierzaniem.
-Sama zobacz.-z uśmiechem podał jej lustro które nakierował tak by ukazywało jej iskrę. Tuż obok niej znajdowała się mała iskierka.
- W takim razie będę mieć niespodziankę dla Kane jak wróci z misji.. - jej uśmiech nieco zbladł na myśl, że nie może teraz się z nim podzielić tą wiadomością - Mam nadzieje że wróci jak najszybciej..
-Jakie piękne...-odparł cicho K.O patrząc na mała iskierkę.
-Na moje oko ma nie więcej niż tydzień...
Megatria znów się uśmiechnęła. - KnockOut ty zawsze poprawisz humor... - powiedziała do medyk - Jestem tylko ciekawa co na tą wiadomość mój ojciec..
-...O mama mia...-K.O otworzył szeroko optyki.
- Ale jak na razie cieszmy się chwilą.. - powiedziała patrząc na małą iskierkę. "Ciekawe gdzie jest twój tatuś kiedy jest potrzebny.. " pomyślała
Tym czasem Lockdown wraz z Kanem od tygodnia bawili się w kotka i myszkę z bratem najemnika. Parę dni temu zdołali złapać trafny trop jednak w kółko nawet siedząc mu na ogonie nie udało się im nawiązać bezpośredniego spotkania.
-Lockdown?- zapytał Kane najemnika po raz wtóry z kolei.
- Nie, nie możemy wrócić na Darkmount bo nie potrzebujemy uzupełniać zapasów.. - wyrecytował odwracając się i zaczynając iść tyłem
-Yyyyyy!!! Gonimy tego gościa od tygodnia i nic!- załamał ręce.
- W takim razie potrzebujemy kolejnego tygodnia ! - wzruszył ramionami i uśmiechnął się głupio - Sam to wymyśliłeś
-...Chyba zaczynam żałować.-westchnął. Cholera jasna tęsknił za Megatria. Niby tydzień to nic ale na razie nie zapowiadało sie na koniec "łowów"
- Musze go znaleźć za nim zrobi Megatron z reszta... - powtórzył któryś raz dzisiaj to zdanie.
-Wiem, wiem juz to mówiłeś...-odparł cicho.
- Wiec musimy przyśpieszyć.. - skoczył na niski dach jednego z budynków - Lockup... gdzieś się mógł schować..
-Ja tam nie mam pojęcia. To w końcu twój braaaaaa!!!- krzyknął Kane bo kiedy skoczył za Lockdownem dach załamał sie pod nimi i wpadli do jakiegoś opuszczonego budynku.
Najemnikowi udało się zwinne wylądować na nogach w przykucnął podpierając się ręką dla równowagi. W takiej pozycji rozglądnął się jednak widział tylko ciemność. - No patrz znalazłeś nam chyba schronienie młody.. - stwierdził ironicznie wstając.
-Ała...Tia zajebiscie...-stwierdziła Kane wstając cały obolały.
- Malownicza ta stara rudera.. kolorowe farby, miękki dywanik... - przerwał myśl - Było by dla ciebie miękkie lądowanie - uśmiechnął się złośliwie
-Nie komentuj.-stwierdził rozglądając sie dookoła. Nagle usłyszeli głos. -Widać kot w końcu dorwał myszkę. Pytanie tylko kto tu jest kotem a kto myszą.
- No patrz jakie to my mamy dzisiaj szczęście... - Lockdown stanął sprężony i przygotowany na wszystko. - A tą kwestię chyba ustaliliśmy jak zaczęliśmy cie szukać - dodał
-Mówisz "braciszku"?- powiedział głos mówiąc ostatnie słowo z obrzydzeniem.
- Tak zaczynasz spotkanie po latach.. - stanął wyprostowany lecz nadal czujny - Widziałem jak umierasz... przez tyle lat byłem w błędzie.. - mówił rozglądając się
Kane tymczasem przysłuchiwał sie rozmowie braci i również szukał źródła głosu. -Tak. Owszem byłeś.-z cienia wyszedł on. Lockup.
- Dlaczego ? Jestem twoim bratem ! - Lockdown stanął mu na przeciw wyglądali prawie jak dwie krople wody.
-NIE! Ty nie jesteś moim bratem. Mój brat umarł dawno temu...-warknął wyciągając miecz.
- Jestem nim i zawsze nim byłem. Przecież wiesz o tym. Nie chcę z tobą walczyć! - najemnik nadal stał nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów i nie zdradzają emocji.
-Byłeś nim owszem! Ale zawsze ty byłeś ten lepszy! Ten bardziej doceniany! Potem złapali cie i zmienili! Nie jesteś tym kogo nazywałem bratem...JESTES TYLKO JEGO NĘDZNA PODRÓBKĄ!- krzyknął wściekły rzucając sie na niego.
Lockdown nie wyciągając niczego uniknął jego ataku po prostu przesuwając się w bok. - Byłem roztrzęsiony po twojej śmierci ! Po za tym ty nigdy nie oczekiwałeś uznania ja byłem tym poważnym, a ty beztroskim..
-Jak widać wszystko sie zmieniło!- krzyknął znów atakując. Kane w tym czasie nie miał pojęcia co robić. Spojrzał na Lockdowna ale widział po nim ze nie chce pomocy.
- Wszystko ? Nadal atakujesz w taki sam sposób.. - Lockdown zdał się na chwilę złośliwego uśmieszek i znów w taki sam sposób uniknął ataku.
Lockup warknął wściekły i ponownie zaatakował jednak tym razem wysilił sie na oryginalność.
Lockdown błyskawicznie wyciągnął katanę i zablokował cios. - Lockup dlaczego to robisz ? Dlaczego nie dawałeś znaków życia ? Zamordowałem wszystkich najemników z rozpaczy po tobie..
-Kiedy ty zginąłeś ja również rozpocząłem. I ze świrowałem! Ale one tak one pokazały mi cel!- zaśmiał sie szyderczo.
- Ja nie zginałem ! Stoję tu przed tobą.... - wtrącił go z równowagi i podkosił by wylądował na ziemi po czym na wszelki wypadek przyłożył katanę do komory iskier - dokładniej nad tobą. Jednak w przeciwieństwie do ciebie szukałem cie ! A ty mnie poznałeś.. i chciałeś wysadzić
-Owszem chciałem...I nadal chce!- spojrzał na niego wrogo.-Juz kiedyś byliśmy w takiej sytuacji pamiętasz "braciszku"?- zapytał z ironia
- Wypominasz mi wyrzuty sumienia... - przybliżył mocniej katanę. - Nie pozwalaj sobie młody.. - warknął. Po czym momentalnie oddalił ostrze i skarcił się w myślach - Nie traktuj mnie jak wroga !
-Dlaczego by nie? Przecież nim jesteś! Jesteś Decepticonem!
- Gdy by nie ty nie było by mnie tu. Zabiłem wszystkich najemników nawet tych Autobockich. Wygnali mnie z frakcji przez to ! - warknął. Już nie miał najmniejszej ochoty nie pokazywać emocji.
-Lockdown! Sufit sie zapada!- krzyknął Kane wskazując na wielki kawałek budynku spadający wprost na najemnika.
- Dzięki za info... - przewrócił optyką i chwytając brata przeniknął w bezpieczne miejsce puszczając go przed sobą. - Uratowałem ci życie. Nie wystarczy by przestać nazywać mnie wrogiem ?!
-N...nie!- krzyknął Lockup jednak zawahał się.
- W takim razie co do Unikrona mam jeszcze zrobić byś zrozumiał jak cierpiałem po twojej śmierci i jak teraz kiedy masz mnie za wroga ! - wykrzyczał wszystko nawet nie myśląc przed tym co?!
Up spojrzał na brata niepewnie.
- Teraz milczysz ?! - warknął opuszczając broń po czym dodał spokojniej- Nie rozumiesz że jestem tu po to by nie pozwolić byś zginął z ręki Megatrona ?
-Ja...NIE WIEM. Gubię sie, nie mam pojęcia co robie!- krzyknął łamiącym się głosem.
- W takim razie nie rób nic... - schował katanę - Jestem tu by ci pomóc i nie opuszczę tego pomieszczenia bez ciebie!
-Dlaczego? Chciałem cie zabić... Nie wiem czy nadal nie chce...-odparł niepewnie. Kane patrzył na niego podejrzliwie. "Przed chwila tak sie rzucał a teraz?"
- Nie zliczę osób które chcą mnie zabić.. przyzwyczaiłem się.. - mówił spokojnie jednak nie tracił całkowitej czujności. Chociaż fakt, że to byłe jego brat trochę tą czujność usypiał
-Ja...-cofnął sie o krok.
- Lockup poddaj się i choć ze mną... - wyciągnął przed siebie rękę jak by na znak zgody.
Lackup spojrzał po nim po czym zbliżył się by podać mu rękę. Gdy już prawie dotkną dłoni brata szybko zmienił kierunek. Sięgnął w stronę naramiennika Lockdowna i wyciągnął dokładnie nie widmo z kąt jeden z jego sztyletów.
-Sam złapałeś się na własna pułapkę.- uśmiechnął się złośliwie przybijając brata do ściany.
- Próbowałem ci zaufać durniu.. - warknął, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu przez wbity na wylot w ramię sztylet który przybijał go do ściany.
-Heh...Ups.- zaśmiał sie i w ostatniej chwili zrobił unik przed Kane'm który chciał mu przywalić w łeb.-O patrz zapomniałem o tobie!
- Lockup ! Tobie trzeba przedzwonić w ten pusty łeb jak najmocniej... - warknął patrząc na niego - opanuj się
-Ciii! Uspokój sie braciszku...Zajmę sie twoim kolegom.-wyjął miecz i zaczął podchodzić do Kane
- Zostaw go.. - warknął próbując wyrwać sztylet
-Próbuj cwaniaczku.-powiedział Kane wyciągając swój miecz z podwójnym ostrzem:
Lackup i Kane zmierzyli się wzrokiem. Po chwili ich ostrza już stępiały się same o sobie zgrzytając. Kanowi nie szło najgorzej jednak Lockup atakował podobnie do swojego brata. Szybko tylko z mniejszą precyzją. Wyprowadził cios mieczem i niestety sety trafił Kane w jedną z nóg. Ten zasyczał z bólu jednak nie miał zamiaru sam zaatakować by nie zranić Lockupa. Bronił się jak mógł, ale ból w nodze był nie do zniesienia. Po chwili doszło do tego kłucie w boku po porządnym draśnięciu miecza Lockupa.
-Lockdown? Jak mu sie trochę odwdzięczę nic sie nie stanie no nie?- zapytał Kane broniąc się przed kolejnymi ciosami
- Nie ! Przy dzwoń mu w ten jego łeb... - warknął z jego rany wypływał enegon, a on nadal próbował wyrwać sztylet z rany.
-Dobre chęci...-Up zaśmiał się. Kane spiął sie i zaczął go atakować. Bratu najemnika powoli zaczynało brakować pewności i kiedy Kane myślał ze juz go ma zaatakował go okropny pisk w głowie. Upadł na ziemie. -Heh...Jak widać moje znajome są wielce pomoże...-warknął Lockup
- Lockup opanuj się w końcu ! - Lockdownowi już prawie udało się wyswobodzić mówił więc by nie zwrócić uwagi.
Brat jednak zupełnie go olał. Stanął nad Kane'm i przycisnął go noga do ziemi. -Smutne...Juz nigdy nie zobaczysz Megatrii.- uśmiechnął się złośliwie przystawiając miecz do jego komory iskier.
- Nie tak prędko braciszku... - Lockdown w tym momencie wyrwał sobie sztylet z ramienia i odrzucił go gdzieś. Złapał się za ranę nadal wypływał mu energon. - Lockup zostaw go... to jest sprawa między mną, a tobą - powiedział stając próbując powstrzymać brata
-Ale on mi staje na drodze...Wiec...Sam się prosił!- juz miał wbić Kanowi miecz w iskrę
Kiedy zamarł i rozszerzył ze zdziwieniem optyki. Następnie spojrzał z jego piersi wystawał koniec ostrza katany trzymanej przez stojącego nad nimi Lockdowna.
Najemnik wyciągnął szybko broń i stanął jak osłupiały patrząc jak jego brat powoli łapiąc się za klatkę piersiową powoli osunął się na podłogę.
Kane odsunął sie od trupa oddychając głęboko.
Jęknął cicho z bólu w boku.
- Lockup... - wybąknął cicho i sucho utkwiając wzrok w ciele brata.
-Lockdown nie mogłeś nic zrobić...- powiedział cicho Kane wstając powoli.
- Nie mogłam ?Zabiłem go.. zabiłem własnego brata - mówił sucho bez emocjonalnie patrząc tylko w jeden punkt.
-Gdybyś tego nie zrobił zabiłby i mnie i ciebie...Próbowałeś mu przemówić do rozumu...-mówił cicho.
- Ale to był mój brat... żył była nadzieja, że znów będę mieć brata... pierwszy raz od tylu lat... - optyki zaszkliły mu się - A ja go zabiłem..
Kane nic nie powiedział. Szczerze nie miał pojęcia co niby miał by mówić. Po prostu podszedł do najemnika i położył mu dłoń na ramieniu.
- Lockup... - najemnik przykucnął, a po jego policzku spłynęła jedna samotna łza. Następnie Lockdown rozpływa się w ciemnościach. Jak gdy by go tu w cale nigdy nie było...

Kane westchnął ciężko. Wiedział ze Lockdown musi to przemyśleć. Spojrzał na ziemie. Leżała tam jego katana. Wiadomo czemu jej nie wziął. Była w energonie jego brata...Młody oficer wziął ja a następnie ruszył kulejąc w stronę domu.
© Agata | WioskaSzablonów
Resurgere and Grinmir-stock