Kane obudził się z samego rana. Widząc Megatrie obok siebie mimowolnie się usmiechnal. Dotknął delikatnie jej komory starając się wyczuć zarówno jej iskrę jak i ich małego towarzysza.
- Dzień dobry.. - szepnęła zaspana jeszcze mając zamknięte optyki.
-Witam piękna panią...Jak się spało?-zapytał głaszcząc jej policzek.
- Spało ? Nie zamierzam jeszcze wstawać - uśmiechnęła się wtulając jeszcze w łóżko.
-Ej! Tylko ja mogę by obiektem wtuleń!-oburzył sie.
- Nie bądź zazdrosny - zaśmiała się po czym przytulił się do niego - Tak lepiej marudo ?
-Taaakkkk....-zamruczał wtulając się w nią.
- To co ? Wstajemy czy leżymy ? - spytała leniwie otwierając optyki.
-Ja tak mogę leżeć w tych ramionach przez eony...-szepnął.
- Ja też...- wtuliła się - ale trzeba ostrzec no i życzyć powodzenia Knock Outowi w poszukiwaniach Lockdown
-...Musimy?????? ... No dobra.-westchnął wstając.-A jak tam po wczorajszej nocy?-zapytał uśmiechając sie zalotnie.
- Dobrze.. - odwzajemniła uśmiech - A miało być inaczej ?
-W sumie...W końcu jestem the best!! W każdej dziedzinie.-puścił jej oczko.
- Chwalipięta - stwierdziła złośliwe wstając po woli.
-Ty tez byłaś boska skarbie.-usmiechnal sie.
- Teraz komplemenciarz? - wstając pocałowała go w policzek - słodziak..
-Oj tak...Mrau!-zamruczał po czym zaśmiał sie i wziął Megi na rece.-Przeniosę cie przez próg moja pani!
- Miałeś się nie przemęczać.. naskrżę Knock Outowi - zaśmiala się
-A skarz sobie ile...LOCKDOWN?!-zapytał Kane widząc na korytarzu doktorka i najemnika
- Witam - najemnik zebrał się na miły uśmiech.
- Kane praktykuje przewidywanie przyszłości ? - skomentowała żartobliwie Megi
Odstawił Megatrie na ziemi po czym przytulił Lockdowna. -STARY!!! Martwiłem sie!!
- Kolejny chcący się tylić... - powiedział umiechając się Lockdown. Megi przewróciła optyką patrząc na zachowanie Kane, ale po chwili także dołączyła się do grupowego uścisku. - Ej udusicie mnie - dodał po chwili
-Ja tez!-zaśmiał sie K.O rowniez przytulając najemnika. Nagle za rogu wyszedł Vehicon. Widząc ich wytrzeszczył optyki po czym wycofał sie i zniknął.
Po chwili jednak wszyscy po woli zaczęli od czepiać się od Lockdowna. Megi na końcu walneła najemnikowi z porzadnie z liścia.
- Ej ! Młody uspokój ja ! - krzyknął żartobliwie rozmasowując policzek.
- To za to narażenie Kane - skomentowała złośliwie
- Hej ! Ja go uratowałem
-Ma humorki. Wiesz ten stan.-zachichotał Kane
- Heh - skomentował po czym uśmiechnął się złośliwie - To kiedy kolejna misja młody ?
-Raczej watpię.-zaśmiał sie.
Megatria miała ochotę drugi raz mu przywalić jednak odstapiła od tego zamiaru kiedy zobaczyła minę Lockdowna. Wyglądał jak by zobaczył ducha.
-Hej? Lockdown?-Knockout położył mu dłoń na ramieniu.
Najemnik jednak nadal stał wpatrzony w jeden punkt.
-Ty nie żyjesz.. Lockup.. - wymamrotał.
Megatria spojrzała tam gdzie Lockdown jednak nic nie widziała.
- Knock Out... - powiedziała niepewnie Megatria patrząc na medyka - Z nim chyba coś nie tak..
-Chwilka...-doktorek pomachał Lockdownowi ręka przed twarzą jednak kiedy nic to nie dało przywalił mu w łeb.-POBUDKA!
On otrzasnał się i szybko przeniósł na niego wzrok. Chwilę tak trwał po czym jak by wypadł z transu i chwycił się za głowę.
- A to za co było doktorku?
-Za wyłączenie sie z życia realnego.-stwierdził zakładając rece na siebie
- Ale ! Ja byłem... - załamał ręce - Lockup stał tuż prze de mną ! - wskazał ręką miejsce
-Lockup? Przecież on nie żyje...Eh...Lockdown idziemy zbadać ci glowe...-westchnął K.O ciagnąć najemnika za reke.
-A co mu sie mogło stać?-zapytał Kane
-Możliwe to ze stres pourazowy tworzy mu halucynacje. Po smierci bliskich czasem widzi sie ich...No halucynacja po prostu.-powiedział doktorek
- Albo za mocno go uderzylam w ten wariacji łeb - zahihotała Megi.
- Ej ej ! Ja się ni stresuje doktorku ! - zaznaczył Lockdown uśmiechając się głupio jednak po chwili znów zamarł. Mógł się założyć, że przed nim stoi jego brat. Wydawał się taki realny... i uśmiechał się do niego złośliwie.
- On mówi bliskich ? Byłeś dla mnie nikim ! Zamordowałeś mnie z łatwością jaką robisz to na co dzień !
- Zamknij się - warknał najemnik.
-Przecież nic nie mowie!-żachnął sie K.O
- To nie do ciebie.. - rzucił Lockdown nadal wpatrując się w nic jednak z jego perspektywy w brata. - To do Lockupa
-...Okey MUSZĘ przebadać ci glowe.-powiedział zmartwiony Knockout.
Kane natomiast stanal tuz obok miejsca gdzie wpatrywał sie Lockdown. -On tu stoi?-zapytał spokojnie.
Lockdown skinął glową
- Zabiłeś mnie by go uratować!? Może gdy byś wybrał inaczej teraz nie miał byś wyrzutów sumienia.. - spytała Lockup uśmiechając się ironicznie.
- Lockup ty nie żyjesz...
- Nie żyje przez ciebie ! Bratobójca ! - zaśmiał się szyderczo.
-Pozwolisz...-powiedział Kane po czym walnął z całej siły pustkę gdzie stał Lockup.
Obraz brata znikł Lockdownowi z optyk jednak usłyszał jeszcze głos w swojej głowie.
~ Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo "braciszku"...
Lockdown wzrygnął się niezauważalnie.
- Knock Out on na prawdę potrzebuje gruntownego przebadania i ja przy okazji tez.. - uśmiechnęła się lekko i podparła się o ściane bo lekko zakręcie jej się w głowie
Kane spojrzał na nia zmartwiony i podszedł do niej łapiąc ja za rękę.
-Wszystko dobrze?-szepnął, kiedy szli w milczeniu do centrum.
- Tia tia.. tylko słabo mi trochę i z lekka niedobrze - odpowiedziała cicho
Kane spojrzał na nia zmartwiony. -Pomoc ci?-zapytał obejmując ja w talii.
- Jest dobrze.. ale pomoc się przyda - zdała się na lekki uśmiech
Kane uśmiechnał sie i powiedział. -Jak sobie życzysz.- po czym wziął ja na ręce i przytulił do siebie.
-Czy ja coś mówiłem o nieprzemęczaniu się?-spojrzał na niego K.O
-Są sprawy ważne i ważniejsze doktorku.-odparł Kane patrząc na zonę.
- No właśnie, więc ja przeglądu mojej łepetyny nie potrzebuje - próbował się wymigać Lockdown
-Oj nie ma!-doktorek pociągnął go do siebie.- Będziesz przebadany czy tego chcesz czy nie! Ja sie martwię!- pożalił sie.
Megatria zasmiała się cicho.
- Lockdown chyba nie uda ci się wymigać
- Doktorku sam powiedziałeś, że to tylko jakieś halucynacje, wiec po co mnie badać ? - próbował dalej najemnik
-Bo sie martwię! I to nie podlega dyskusji! - powiedział otwierając drzwi centrum i wpychając tam najemnika. Tuz za nimi wszedł Kane niosąc Megatrie w rękach niczym jakiś cenny klejnot.
- Kane juz możesz mnie odstawić na stół. - powiedziała Megi kiedy już weszli - Żebyś się nie przemeczał. .
-Oj skarbie...Noszenie ciebie to sama przyjemność.- zaśmiał sie cicho ale zgodnie z jej życzeniem odstawił ja na stol.
-Dobra! Ktore pierwsze?- zapytał K.O robiąc mine szalonego doktorka.
- Ja się nie prosiłem by mnie tu przyprowadzić... - wtrącił Lockdown po czym pojawił się przy drzwiach o próbował je otworzyć, ale były zablokowane. Kiedy już zwrócił uwagę waląc w nie odwrócił się uśmiechnął głupio. - Ja w cale nie próbuje ich otworzyć
-Eh...-westchnął doktorek po czym podszedł do Megi.- Dobra pokazuj małolata!- zaśmiał sie.
Megi spokojnie i po woli otworzyła swoją kolore iskry. Najemnik na to miast z czystej ciekawości pójście się niedaleko, ale jak najdalej od medyka.
-Łał...- szepnął Kane wpatrując sie jak zaczarowany w piękna mała iskierkę.
Megi widząc zainteresowanie Lockdowna po krótkim przemyśleniu sprawy zaprosiła go ruchem ręki bliżej. Najemnik spojrzał się na nią zdziwiony, ale po krótkiej chwili pojawił się bliżej i także w patrzył się w małą iskre.
- Bardziej intere...
Knockout jednak szybko zamknal mu jadaczke. -Nie komentuj.
Kane zachichotał cicho po czym pocałował Megi.
Ona uśmiechnęła się i spytała
- A więc Knock Out wszystko w porządku ?
-Wszystko w najlepszym porządeczku!- powiedział Knockout. -Tylko teraz musisz sie przyzwyczajać do tego ze będziesz słabsza, bedzie ci sie robiło niedobrze, humorki itp itd.- zachichotał.
- Przeżyje.. - odpowiedziała optymistycznie zamykając swoją komorę.
- No dobra to możemy już iść.. - wtrącił Lockdown z nerwowym uśmiechem na twarzy próbując ponownie umknąć do drzwi
-Ani mi sie waż!- krzyknal K.O łapiąc go za reke i ciagnąć z na stol.
-Właśnie! Wujek musi byc w pełni władz umysłowych co nie malutki?- zaśmiał sie Kane siadajac obok Megi i kładąc reke na jej komorze.
- Lockdown wujkiem... - zahihotała Megi - Będzie ciekawie - Doktorku daj spokój - prosił najemnik próbując wyrwać rękę
-Nie! Martwię sie o ciebie! Mowie to po raz setny! Daj sobie pomoc! Co ci szkodzi?- zapytał K.O robiąc błagalne oczka.
- No dobra.. - zgodził się w końcu. - A mogłem zostać w Kaonie - stwierdził żartobliwie pod nosem
-Co?! Nie, nie, nie! Ani mi sie waż tam wracać! Bo ja tez bede musiał tam wrócić...- wzdrygnął sie
- Dobra doktorku - zaśmiał się i usiadł na stole - Rób co musisz
Knockout uśmiechnął sie do Lockdowna i zaczal cos przy nim majstrować.
~ Kane proszony do sali tronowej - rozbrzmiał nagle głos Megatrona
Kane spojrzał zaskoczony na Megatrie.
- No tato postarałeś się - zahihotała
-To było...dziwne?
- Doktorku może to Meg potrzebuje przeglodu łba, a nie ja ? - wtrącił Lockdown
-Właśnie sie zastanawiam...- zachichotał K.O. Kane natomiast westchnął i usmiechajac sie lekko do Megi powiedział.-Życzcie szczescia!- po czym wyszedl
Po drodze myślał co takiego zrobił ze został wezwany. "No tak jakby zrobiłeś dziecko jego córce...No...Dobra boje sie!" Śmiał sie sam z siebie w myslach. Po chwili stanal przed drzwiami do sali. Wziął głęboki oddech po czym wbił.
-Wzywałeś lordzie?
- Tak. Nie złożyłeś raportu po ostatniej misji.. - Megatron siedział na swoim tronie - Megatria wytlumaczyła mi dlaczego, ale chcę dowodu na śmierć przywódcy rebeliantów.
-No cóż...Dowodem jest katana Lockdowna. Jest cała w energonie byłego dowódcy.- odparł przyglądając sie Megowi.
- A jest jej właściciel ? To była jego misja... - kontunuował wypytywanie.
-Na razie próbuje uciec Knockout'owi z centrum.- usmiechnal sie pod nosem Kane
- Wiadomo mi było, że nie wrócił z tobą - spojrzał na niego podekrzliwie
-Miał chwile załamania...Ale wrócil...W końcu to Lockdown.- wzruszył ramionami.
- Aha... - odparł Megatron. - Więc... - zaczął wiedząc, że Kane wie do jakiego tematu się odnosi.
-...Wiec?- odparł pukając w ziemie. Nastała niezręczna cisza. Obydwoje wiedzieli o co chodzi ale żaden nie wiedział jak zacząć rozmowe.
- Jesteście beznadziejni - w wejściu do sali tronowej stała Megatria z założonymi na siebie rękami.
-Ej!- oburzyli sie oboje.
- A tak ci dobrze szło tato przynajmniej z wezwaniem.. - skomentowała podchodząc bliżej
Nagle jednak dało się słyszeć otwieranie drzwi i na taras wszedł nieco niespodziewany gość.
- Lordzie Megatronie... - zaczął, ale zamilkł kiedy ujrzał Megi i Kane. Spojrzał na cona i juz porzucił były zamiar - Wszędzie cie szukałem - zaczął do Kane po czym zwrócił się do ponownie do Megatrona - Panie on nie wykonuje swoich obowiązków nie zjawia się na misję !
-Starscream. Jak miałem być na jednej misji skoro byłem na drugiej?-zapytał patrząc na komandora.
- Nie zostałeś powiadomiony ? Smutne - wtrąciła złośliwie Megi.
Megatron na to miast spojrzał na komenda po czym uśmiechnął się złosliwie.
- Starscream od dzisiaj musisz przestać polegać na Kane. Ma teraz ważniejsze sprawy.. - spojrzał na córkę.
- Ważniejsze ? - spytał zdziwiony najwyraźniej nie rozumiejąc przekazu
-Dużooo ważniejsze.- uśmiechnal sie złośliwie puszczając Megatrii oczko.
Starscream jednak nadal stał z niewyraźną miną nie rozumiejąc o co chodzi. Megi patrząc na niego walneła facepalm i powiedziała wprost.
- Jestem w ciąży, jako ojciec dziecka będzie się mną opiekował teraz rozumiesz ?
- Aaaaa.. ŻE CO ?! - komandor krzyknął zaskoczony po czym napotkając surowy wzrok Megatrona poprawił się - hehe... to znaczy gratuluję - dodał nerwowo
Kane zachichotał pod nosem.-Genialne...- szepnal do Megi
- Nie miałam wyboru ten idiota nigdy by nie poskładał faktów - odparła mu cicho. Na to miast Starscream z lekka strachliwie spogladając to na Megatrona to na Megatrie wycofał się do drzwi.
- Yyyy.. panie to ja może juz pójdę ? - lord skinął głową, a komandor jak najszybciej wyparował z sali tronowej. Zatrzymał się dopiero jakiś kawałek od niej i ze złości zacisnął dłonie w pięści.
- Przez to coraz bardziej oddałam się od tronu ! - warknął sam do siebie jednak po chwili złości wpadł mu do głowy pewien pomysł. - A gdy by tak... właśnie tak gdy bym pozbył się Megatrii kolejka do władzy znacznie by się zmieniejszyła...
Tym czasem w centrum medycznym.
- Doktorku ile to jeszcze będzie trwać ? Nuuudze się - marudzić Lockdowna siedząc na stole i machając nogami.
-Jestes gorszy niz dziecko.-przewrócił optyk.
- Dziękuję - odpowiedział uśmiechając się złośliwie - To ile jeszcze doktorkuuu ?
-...Dobra mozesz juz zejść...Technicznie wszystko ok... Ale ja i tak wiem swoje.-założył rece obserwując go uważnie.
- A co wiesz ? - spytał ciekawsko wstając
-Wiem ze nadal cie to dręczy chodz udajesz ze juz porzuciłeś przeszłość.-podszedł do niego
- Ehh.. - westchnął przewracając optyką - Doktorku nie drąż
-Czemu? Jestem twoim przyjacielem i mam do tego prawo.- stwierdził siadajac obok niego.
- Dręczy mnie mój brat i jeszcze ty.. - wstał i poszedł oprzeć się o ścianę. - Gorzej być nie może ? - spóscił wzrok w podłogę. Następnie szybko odskoczył. Przed nim leżało ciało jego brata przebite na wylot w kałuży energonu. Jego prawie martwe optyki patrzyły się prosto na niego.
-Lockdown!- doktorek szybko podbiegł do niego łapiąc ja za reke.
- Ty też to widzisz ? - wymamrotał przenosząc wzrok na Knock Outa. Patrzał na niego nie ukrywając strachu i żalu.
-Nie...Eh...Lockdown jak ja mam ci pomoc?-zapytał zrozpaczony trzymając go mocno za reke
- Nie mam zielonego pojęcia... - mówiąc to przeniósł wzrok znów na podłogę. Już nic tam nie było. Odetchnał z ulgą.
-Lockuś...-szepnal, obejmując go od tylu. Jednak po chwili otrząsnął sie i szybko go puścił.
Lockdown był jednak zbyt osłupiały żeby to zauważyć.
- Doktorku czy z moim łbem jest na pewno wszystko w porządku? - spytał nadal patrząc się w tamten punkt. Szczerze zaczynał bać się tych wizji. Nigdy wcześniej nie doświadczył niczego takiego.
-Medycznie tak...Primusie Lockdown bardzo chce ci pomoc...Ale nie wiem jak...Jestem do dupy.-stwierdził siadajac na stole i chowając twarz w dłoniach.
- Ej doktorku... - zwrócił się do niego by pocieszyć - Robisz co możesz, ale mi nic nigdy nie pomoże - zdał się na swój specyficzny uśmieszek
-Ale ja chce ci pomoc...
- Chcieć, a móc to dwie różne rzeczy... - stwierdził Lockdown - Ale jeśli chcesz to możesz zacząć szukać co oznaczają wizję zmarłego brata.. bo to się straszne zaczyna robić - powiedział ze sztucznym uśmiechem na twarzy
-Straszne?-zapytał zaskoczony.
- Widzę kogoś po kogo zabiciu mam wyrzuty sumienia, których nie doświadczyłem przez eony... to się zaczyna robić dziwne.. - odparł zmieniając słowo
-Lockdown...Ja...- powiedział Knockout wstając, i powoli podchodząc do niego.
- Co ? - błyskawicznie przeniósł na niego wzrok.
-Ja...- zaczal po czym westchnął.-Powinnienes odpocząć.-odwrócił sie od niego idąc do stołu.
- Wiesz, że i tak się nie posłucham - uśmiechnął się złośliwie jednak po chwili odwracając wzrok napotkał odwzajemninie brata stojącego tuż obok niego. - Dobra poddaje się będę odpoczywać.. - powiedziedział szybko odwracając wzrok jednak nadal czy się obserwowany.
-Odpocznij tutaj. Wole cie mieć na oku.-stwierdził nie patrząc na niego.
- Jak chcesz doktorku... - przeniknał szybko pod ściene do cienia gdzie usiadł sobie.
- Nie uwolnisz się o de mnie - obok niego siedział Lockup. Lockdown szybko spóścił wzrok, a następnie zamknął optykę.
- Jeśli nie będę mógł zobaczyć niczego ciebie tez nie zobaczę... - wymamrotał sam do siebie.
Nagle poczuł ogarniające go ciepło. Uchylił optykę i zobaczył na sobie kocyk i odchodzącego medyka.
- Dobranoc doktorku...
Knockout stanal po czym odwrócił sie do najemnika.-Dobranoc Lockdown.-usmiechanl sie lekko
Lockdown zasnął. Był w pełni pewien, że gdy zamknie optykę nie zobaczy wizji brata. Niestety była to tylko żmudna nadzieja. Zaraz odbył ponownie całe spotkanie z bratem i moment w którym go zabił. Nagle wszystko się zatrzymało, a nienaruszony Lockup stanął mu na przeciw.
- Zabiłeś mnie !! Własnego brata !! - krzyczał do niego. Lockdown na to miast milczał i patrzył na niego. W końcu zebrał się w sobie i zaczął.
- Zabiłem cie tak.. nie miałem wyboru !! - powiedział poważnie.
- Jak ty to powiedziałeś... - zamyśle się Lockup - Zawsze jest wybur !
- Ale ty mi go nie dałeś ! Wybrałem ocalenie Kane i nie mecz mnie wiecej! - odpowiedział choć jego głos z lekka drżał.
Lockup przypatrzył się mu nadal uśmiechając się złowieszczo jak by nie obawiał się tego przeciwstawienia.
- Dobrze... - machnął ręką - Sam tego chciałeś... - powiedział i zniknął.
Wraz z nim wyparował cały obraz. Lockdown został sam na sam ze swoimi myślami jednak on postanowił jak najszybciej się obudzic. Energicznie otworzył optykę i rozgladnal się. Tuż obok niego delikatnie do niego przytulony spał Knockout opierając głowę na jego ramieniu.
- Doktorku ? - Lockdown podniósł jego głowę by się wydostać.
-Hm?- mruknął cicho nawet nie otwierając optyk.
- Pozwolisz wstać ? Bo tak jak by leży na mnie
Na początku doktorek leniwie otworzył optyki i spojrzał zasypanym wzrokiem na najemnika. Po chwili spostrzegając jego obecne położenie odskoczył zaskoczony rumieniąc sie. -Eheehe... Musiałem przysnąć...-stwierdził cicho.
- Tia chyba tak.. - stwierdził Lockdown wstając. Następnie przecięgnął się i dodał - Mam dobra wiadomosc pozbyłem się wizji !
-Brawo!- uśmiechnął sie lekko, wstając powoli.
- Problem z głowy ! - zawołał z radością. Nagle jednak podnosząc zwrok na K.O zobaczył obok niego siedzącego skulonego Lockup'a. Lockdown nie wystraszył się go w ogóle był zupełnie inny niż poprzednie wizję.
Knockout natomiast westchnął cieżko, opierając sie rekami o stol. "Co sie ze mna dzieje?"
- Doktorku ? - spytał przyglądając się wizji brata. Zdawał sobie sprawę, że tylko on go widzi... ale dlaczego ? Nigdy nawet mając wyrzuty sumienia nie zdarzyło się mu nic podobnego. Nagle Lockup podniósł wzrok i z radością w optyka spojrzał na niego. Następnie szybko wstał i podbiegł do niego.
- Bracie ! - krzyknął przytulając go. Najemnik nadal jednak stał jak wmurowany. Był pewien, że pozbył się wizji.
-Możesz juz iść jeśli chcesz...-powiedział smutno nie ruszając sie nawet o centymetr.
Najemnik nie miał pojęcia co teraz robić. Czuł uścisk brata jak by na prawdę stał tuż obok. Zaczął mieć wątpliwości. Spojrzał na K.O i od razu zdał sobie sprawę, że powinien się dowiedzieć czemu jest smutny. Kiedy wrócił wzrokiem Lockup'a juz przy nim nie było. Lockdown rozglądnał się szybko po pomieszczeniu, ani śladu nikogo. Następnie pojawił się tuż przy medyku.
- Czemu ci tak smutno doktorku ? - spytał.
-Ja...-zaczął lekko roztrzęsionym głosem po czym odwrócił sie na puencie i przytulił sie do niego.-Sam nie wiem...- powiedział cicho.0
- Heh... co wyście macie dzisiaj od rana z tym przytulaniem... - stwierdził uśmiechając się z lekka nerwowo
-Niewiem... Lockdown ja...- chciał juz cos powiedziec kiedy do centrum wbiła Megatria
- Eee...przeszkadzam ?
-Nie! Nie...- K.O szybko odskoczył od Lockdowna starając sie ukryć rumieniec
- Wszyscy mnie dzisiaj przytulają- stwierdził Lockdown z głupawym uśmieszkiem - Ale ty lepiej tego nie rób bo znów mi jeszcze walniesz - zaznaczył.
Megatria tylko przewróciła optyką.
- Kane został gdzieś pilnie wezwany, wiec przyszłam do was.. - powiedziała patrząc badawczo na doktorka.
-Wiec...Ja moze...Czymś sie zajmę..-powiedział nieśmiało Knokout biorąc jakiś tablet.
- Knock Out, a jak tam stan psychiczny Lockdowna ? - spytała sięgając sobie na jednym ze stołów.
-Technicznie dobrze, w praktyce...niezbyt.- westchnął.
- Ej ! Też bym potrafił odpowiedzieć na to pytanie ! - wtrącił udając oburzonego Lockdown.
- Tak tak wiemy - odparła - A nie łatwiej Knock Out było by zbadać łączem ?
-Sprobuj go podłączyć życzę powodzenia.- doktorek usmiechnal sie lekko
- A no tak... jedyny problem - stwierdziła Megi.
- Jaki problem ? - Lockdown pojawił się niedaleko
-Żaden.- odparł szybko K.O
- Knock Out jedna sugestia - szepnęła Megi do medyka - Lepiej by Megatron nie dowiedział się o jego stanie psychicznym... bo jeśli uzna, że ty sobie nie dajesz rady pośle po Shockwava
-Wiem... Dlatego robie co w mojej mocy...- powiedział cicho.
- Może poszukaj rozwiązania gdzie indziej niż w medycynie ? - zaproponowała
-Chciałbym...Próbuje wszystkiego...- westchnął
- W takim razie życzę powodzenia - uśmiechnęła się lekko - A ja chyba już pójdę - machneła do medyka na dowidzenia i wyszła. Na Lockdowna nie zwracała uwagi bo znów stał w miejscu wyglądają jak odcięty od świata rzeczywistego.
Szła sobie spokojnie korytarzem kiedy zza zakrętu na przeciw niej wyszedł Starscream zamyślony najwyraźniej. Ocknął się jednak z tego stanu zauważając ją i zastąpił jej drogę. " Odważne posunięcie Scream... co za idiotyczny pomysł tym razem zrealizujesz ? " pomyślała przystając przed komandorem.
- Jak się dziś czuje kolejny następca imperium ? - spytał Starscream z przebiegłym uśmiechem na twarzy.
- Nie udawaj, że Cię to obchodzi Starscream.. - odparła przewracając optyką.
- A dlaczego nie miało by ? Jestem pierwszym oficerem, co dziwnego w tym, że chce wiedzieć jak czuje się ktoś komu może przyjdzie mi służyć..
Megatrie coraz bardziej irytował Starscream i nie ukrywała tego.
- Starscream sugerujesz, że wraz z ojcem tak szybko zejdziemy z tronu !? - spojrzała na niego ostro.
- Nie nie... - wymigał się Starscream - oczywiście, że tego nie miałem na myśli. Spojrzał w kierunku jej komory iskiery - Co złego w tym, że interesuje się dziedzicem... - sięgnął w tamtą stronę swoją ręką. Megatrie tego już nie mogła tolerować. Oczywiście każdy kto zrobił by coś takiego mógł mieć dwa zamiary, albo dotknąć i poczuć bicie drugiej iskry, albo wyrwać i zniszczyć ją razem z tą główną. Starscream na pewno nie miał dobrych zamiarów. Megatria odepchnęła jego rękę, a następnie sprawiła, że stracił równowagę i wylądował na podłodze przed nią.
- Nigdy ! Nigdy, więcej tego nie próbuj.. - warknęła - Bo inaczej ty możesz niedożyć tego następcy.. - dodała odchodząc.
Następnie skierowała się przed siebie. Doszła do podziemi cytadeli, gdzie zaglądnąć do zbrojowni gdzie zastała Kane który za pomocą telekinezy układał cały arsenał broni i zbroi.
- I to jest to ważne wezwanie ? - spytała stając w drzwiach
-Według Starscreama... Chyba tak.- posłał jej promienny uśmiech.
- Nie wspominaj mi przez najbliższe dni tego imienia - powiedziała przewracając optyką i wchodząc do środka
-Czemu?- zapytał wstając i podchodząc do niej.
- Prawdopodobnie już planuje jak się mnie pozbyć... najwyraźniej nie podoba mu się długość zwiększającej się kolejki do tronu..
-CHWILA CO?!- zareagował natychmiast.
- Spotkałam go na korytarzu udawał zainteresowanie, a na koniec prawdopodobnie chciał podstępem, który jak zazwyczaj mu się nie udał usunąć mnie wraz z dzieckiem ze swojej drogi do władzy.. - odpowiedziała z lekka gniewnie
-ŻE COOOOOOO?!- krzyknął wściekły. -Ja mu zaraz pokażę gdzie jego miejsce!!!!
- Może wstąp po drodze do mojego ojca.. - dodała z lekka nie na miejscu bo żartobliwie - W końcu się w czymś zjednoczycie
-IDEALNY POMYSŁ!- warknął już prawie wychodząc z pokoju.
- Ech... - wetchneła Megatria i ruszyła za nim by go jednak powstrzymać - Kane odpuść bo on i tak nie przestanie. Mój ojciec użera się z nim, ale szczerze nie wiem czemu jeszcze żyje. .
-Ja tez nie.- westchnął.-Nie pozwolę by COKOLWIEK stało sie tobie lub dziecku.- szepnal tuląc ja.
- W takim razie może lepszym wyjściem będzie jeśli zostaniesz moją osobista strażą - uśmiechnęła się wtulając w jego ramiona. - Będę się czuć bezpieczna
-Oczywiscie!- powiedział całując ja czule.-Masz osobistego obrońce...Jak sie z tym czujesz maleńki?-zapytał dotykając jej komory.
- Na pewno jest wniebowzięty jak ja.. - odparła uśmiechając się radośnie
-Wniebowzięty to jestem ja...Bede ojcem!- zaśmiał sie radośnie.
Megi nic nie odpowiedziała tylko przytuliła się mocno. Kiedy sięgnęła pamięcią wstecz nie mogła uwierzyć, że kiedyś Kane przy niej nie było, a ich pierwszym miejscem spotkania była sala do przesłuchań...
Tym czasem Lockdown w końcu wybył z centrum medycznego. Musiał odetchnąć, więc wymykając się doktorkowi opuścił cytadele by skierować się do najbliższej ze swoich kryjówek. Była ona prawie przy samym Darkmount, więc nie miał problemu z dotarciem do niej.
- Nareszcie sam ! - powiedział wparowując do jej głównego pomieszczenia. - No może nie nareszcie bo towarzystwo doktorka zawsze miłe, ale samotność zatęskniła za mną.. - rzucił się na jeden z materaców do ćwiczeń uśmiechając się głupio. Szczerze mówiąc normalnie od razu by dał się pochłonąć jednej z ulubionych czynności jaką było ostrzenia broni jednak czuł się w jakiś sposób wykończony. Czuł się jak w wiecznym śnie bo powoli nieodróżniał jednego od drugiego przez te zwidy i wizje. Miał ochotę po prostu leżeć tam gdzie leży i nie ruszać się aż nabierze sił.
- Zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania - najemnik odwrócił głowę. Obok niego znów siedział Lockup, ale nadal wydawał się miły jak by nawiedzał go właśnie ten brat za którym tęsknił te wszystkie lata.
Lockdown mimowolnie natychmiast się podniósł.
- Po co mnie męczysz? - spytał sucho momentalnie zmienił mu się humor - ty już nie żyjesz...
- Tak.. - odpowiedział smutno Lockup - Zabił mnie najemnik dawno temu, który pomylił cie ze mną.
Lockdownowi jak na znak stanęły przed optyką tamte sceny jednak najemnik próbował je na wszystkie sposoby odsunąć nie dawał rady.
- Zamknij się ! - krzyknął do brata, gdy wszystko w końcu zniknęło.
- Dlaczego ? - spytał on wstając i patrząc na niego zdziwiony - Przecież zawsze mówiłeś by czerpać siłę z przeszłości..
- Ale już tak nie mówię - odparł już spokojniej. - Tak tak czekasz na odpowiedz na stwierdzenie ? Tak zmieniłem się.
- I przez to zabiłeś mnie ponownie parę dni temu - wtrącił Lockup podchodząc bliżej - Bracie, a mogłeś tego uniknąć... - dodał smutniej.
- Mogłem dać ci zabić Kane, ale to nie była by żadna opcja - odparł twardo. Czuł się zstrasznie dziwie przy takich wizjach. Mówił poważnie jak na siebie, ale jak tu być sobą jeśli dręczą cię wyrzuty których nigdy nie dośwoadczyłeś jeszcze.
~ W całe nie ! - usłyszał tym razem w swojej głowie, a obraz brata zniknął. Nagle zrobiło mu się ciemno przed optyką na tyle że musiał ponownie usiąść na materacu. Kiedy już wszystko dokładnie widział nie zobaczył wnętrza swojej kryjówki. Znowu widział scenę spotkania z Lockupem, ale najwyraźniej jej inny brzebieg. W tej scenerii Lockdown nie wyciągnął ręki przed siebie, a w tedy Lockup nie mógł wziąść sztyletu. Najemnik był jednak teraz tylko obserwatorem. Patrzął jak spotkanie zakańcza się przymusowym wprowadzeniem Lockupa z budynku przez niego i Kane... jednak brat nadal był żywy. Następnie wszystko zniknęło. Lockdown położył się na materacu.
- Czy na prawdę wystarczyło nie zrobić tego jednego ruchu, a on by żył !? - krzyknął sam do siebie. - To znaczy, że miałem wybór... zabiłem go choć miałem wybór.. - myślał na głos znów się pogrążając. Na szczęście po paru minutach był tak psychicznie wykończony, że sam nie wiedział kiedy, ale zasnął.
Parę miesięcy później...
- KANE !!! - Megi obudziła się w środku nocy - Powiedz dzieciakowi by się tak nie ruszał!
-Hm? Co?- Kane odwrócił sie do niej patrząc na nia mega zasypanym wzrokiem.
- Nie daje mi spać.. - powiedziała kładąc sobie rękę na brzuchu, który w ostatnim czasie dość mocno się powiększył.
-Oj mały, mały...- westchnął.-Dajesz rodzicom popalić.-dotknął brzucha. Rzeczywiście dziecko ruszało sie strasznie.
- Jeszcze wszystko mnie boli ! - marudziła dalej
-Oj skarbie co ja na to poradzę?- zapytał spokojnie.
- Nie wiem.. - rzuciła kładąc się na plecy. Nagle po prostu z niwiadomych powodów wybuchła płaczem.
Kane natychmiast zerwał sie i przytulił ja.
-Megi! Ale nie płacz! Proszę! Nie płacz przepraszam! Nie płacz skarbie....- probował ja uspokoić.
- Ale wszystko mnie boli ! - szlochała cicho.
-Nie płacz proszę...- szepnal a w głowie kołatała mu się jedna myśl. "CO ROBIC?!" Nagle wpadł na pewniej pomysł. Zaczal masować jej plecy. Doktorek mówił mu ze to one zazwyczaj sa przyczyna bólów.
Po krótkiej chwili Megi umilkła. Po czym po woli usiadła sobie na jego kolanach.
- O wile lepiej... - uśmiechnęła się ocierając łzy.
-Tak?- zapytał uśmiechając sie lekko.
- Tak... - wtuliła się w niego po czym powoli zaczęła ponownie zasypiać.
Kane kontynuował a po chwili Megatria zasnęła na jego kolanach. Wtedy dopiero zdał sobie sprawę ze o ile ona ma wygodna pozycje to on juz niezbyt. Jednak nie ruszył sie nawet o centymetr aby przez przypadek nie obudzić Megi.
Westchnął i z mysla "Ciekawe czy Meg miał tak samo?" zasnął.
Megi obudziła się rano wyspana. Prawie nie czuła, że co cokolwiek ją boli. Spojrzała na Kane, który teraz robił jej za poduszkę i westchnęła.
- Jakiś ty kochany... - szepneła
-O...Dzień dobry?- powiedział cicho. Szczerze? Wyglądał jak złom. Alebi raczej mega niewyspany złom.
- Biedactwo.. - pogłaskała go po policzku
On uśmiechnął sie słabo.-Dzisiaj wizyta u Knockouta...Tak?- zapytał a jego optyki same sie zamykały.
- Tak.. - potwierdziła - Ale ty mi uśniesz w drodze..
-Nie, nie, nie...Muszę tam z tobą być...- powiedział ziewając i powoli wstając z lozka.
- Kane..- pogłaskała go po policzku - Wiem że nie odpuścisz, więc może pójdźmy do Knock Out i zaraz wracajmy byś mógł sobie odespać
-Biorąc pod uwagę ze nie chce mi się myśleć akceptuje twoja propozycje.- powiedział posyłając jej lekki uśmiech.
- W takim razie chodźmy do centrum.. - chwyciła go za rękę - Tylko mi nie uśnij po drodze
-Hm? Mówiłaś cos?- zapytał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Kane - skarciła go wzrokiem - No choć już - powiedziała po czym pociągnęła go za sobą
-Juz juz... Robimy zakłady?- zapytał z tajemniczym uśmiechem.
- Zasypiasz mi tu na stojąco i jeszcze o zakłady pytasz - zaśmiał się cicho
-Stawia na chłopca po nocnym wybryku!- zaśmiał sie cicho.
- Heh.. - zachichotała - A może to łobuziarska dziewczynka ?
-No jeśli ma charakter po matce...
- Zaraz się wszystkiego dowiemy - uśmiechnęła się tajemniczo i wciągnęła go za sobą do centrum medycznego
-Cześć słodziaki!- przywitał ich od wejścia K.O.-WoW...Kane wyglądasz...Eeee...
-Jak kupa złomu?- podpowiedział.
-Dokładnie.
- Nie wyspał się prze ze mnie... - stwierdziła patrząc na niego opiekuńczo - Więc chcemy jak najszybciej załatwić badania i żeby wrócił do łóżka odespać
-Oooo! Kochany!- zachichotał K.O
- Wiec Knock Out możesz zaczynać badania - Megi usiadła spokojnie na stole.
-A ja w tym czasie postaram się nie usnąć...na tym iście...wygodnym krześle...- powiedział Kane powoli zamykając optyki.
- Dobranoc kochanie - posłała mu ciepły uśmiech.
-Hym? Co? Nie nie nie zasypiaj idioto!- puknął się w łeb.
- No patrz zaraz nam tu drugi zwariuje - skomentowała chichocząc Megi - No właśnie a propo wariatów co z Lockdownem ? Gdzieś się pojawia, a potem bez słowa znika.. zawsze było go pełno jak już został tu wezwany
-Eh...Ciężko...Nadal świruje z tymi halucynacjami...- westchnął K.O badając Megi. Nagle zrobił wielkie optyki i zaczął się śmiać.
- Co jest Knock Out ? - spytała ciekawa
-Hihihhhihi...No to wam współczuje...- zachichotał.
-Co?- ożywił się Kane
- No Knock Out uchylił rąbka tajemnicy ?
-To bliźniaki.- zaśmiał się.
- Bliźniaki !? - Mego się zaskoczyła, a potem zaśmiała - Zgadnę chłopiec i dziewczynka ?
-Dokładnie.- uśmiechnął się.
-Szkoda ze się nie założyliśmy!- zaśmiał się radośnie Kane.
- Był by remis - stwierdziła uśmiechając się
-Wiec to dlatego tak ci nie dawały spać...To nie było jedno ale dwa!- oświeciło Kane
- Dwa małe łobuziaki.. - powiedziała kładąc swoją rękę na brzuchu.
-Oj będą z wami problemy kochane.- uśmiechnął się Kane podchodząc do zony.
- Oj na pewno - dodała Megi - Ale teraz ty musisz wrócić prosto do łóżka - pogroziła Kanowi palcem
-Oki Oki...- stwierdził cicho.
- Knock Out to koniec badań na dzisiaj ? - spytała medyka dla upewnienia
-Tak.- uśmiechnął się doktorek.-No idźcie już słodziaki.
- Choć Kane trafisz prosto do łóżka - Megi chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą
-Dobrze kochanie!- zaśmiał się cicho.
- Po Knock Out - rzuciła jeszcze po czym wraz z Kanem wyszli z pomieszczenia
Jakoś krótko po nich do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak Lockdown jednak kto go nie zna z wyglądu mógł by go nie rozpoznać. Szedł z wzrokiem witam w podłogę i spuszcza głową, a pod nosem mamrotał coś do siebie.
-Lockdown?- zapytał zaniepokojony doktorek.
- Czy wiedziałeś ile miałem wyborów by które gdy bym wybrał inaczej mój brat nadal by żył ? - spytał ponuro
-Lockdown przestań! To nie twoja wina! To...coś chce wzbudzić w tobie poczucie winy! Twój brat sam skazał siebie na taki los!- powiedział K.O podchodząc do najemnika.
- Ale kiedy pierwszy raz zginął uczniem jego śmierć wybijając wszystkich najemników... a teraz ? Żyję jak by nic się nie stało. - oparł się o ścianę i podniósł swój pusty wzrok
-Lockdown błagam cie skończ z tym... Nie widzisz tego ze to nie jest twój brat? To co widzisz to tylko wytwór twojego umysłu które chce cie zniszczyć.
- Ale to jest tak realne! - przeniknął obok niego i usiadł na stole - Nie wiem już co jest jawą a co wizją ! To mnie wykańcza... co do zniszczenia mnie chyba temu czemuś idzie to o niebo lepiej od wszystkich moich wrogów
-Lockuś...- westchnął doktorek siadając obok niego.-Zrobię wszystko żeby ci pomóc... Tylko nie mam pojęcia jak...
- Od miesięcy nie mamy pojęcia jak mi pomóc... może by Megatron wezwał Shockwava ? - powiedział z brakiem nawet iskry złości przy wypowiedzeniu tego imienia jednak chwile potem osłupiał i z podły humor znikł - Niech go sprowadzi... a ja go zabije za to co mi zrobił ! - warknął teraz mocno wściekły. Dosłownie w sekundę zmienił mu się humor
-Lockdown! Shockwave?! Primusie...- westchnął K.O i zaczął chodzić w tą i z powrotem. -Musi być jakieś rozwiązanie...
- Może gdzieś mnie zamkniesz ? Zazwyczaj działa - zasugerował już ani trochę wściekły.
-Nie... Tego ci nie zrobię.- odparł zamyślony.
- A więc ja mam brak pomysłów... - powiedział zrezygnowany znów spuszczając wzrok
-...A ja mam!
-krzyknął nagle K.O
- Jaki ? - zaciekawił się Lockdown
-Pójdę do Archiwum... Tam coś na pewno znajdę!- powiedział z niezachwianym optymizmem.
- Życzę, wiec powodzenia doktorku - rzucił wstając - Mnie już tam dawno wpuszczać zakazali
-Obym tam coś znalazł.- westchnął.
Knockout szedł przez zatłoczone ulice miasta. Mnóstwo mechow i femme rozmawiało, śmiało się lub kłóciło... Jednym słowem miasto tętniło życiem.
Nagle dotarł do swojego celu. Archiwum Centralnego.
Nie wiedząc czemu obawiał się wejścia tam. Jednak nie dał się lekowi. Wziął głęboki po czym wszedł do środka.
Pierwsze co przykuło jego uwagę to cisza jaka panowała wewnątrz. Tutaj można było odpocząć od zgiełku miasta. Oprócz paru osób poza nim nie było tu nikogo.
Zaczął chodzić miedzy półkami w poszukiwaniu informacji na temat halucynacji oraz utraty bliskich.
Po ok. pół godziny później siedział przy jednym ze stołów z mnóstwem ksiąg. Westchnął masując skronie.
-Zapowiada się dluuuggggaaaa noc...
Mijały minuty, godziny a Knockout przeglądał różnorakie księgi w poszukiwaniu rozwiązania na problemy jego przyjaciela. Nic jednak nie przykuwało jego uwagi.
W końcu zrezygnowany sięgnął po ostatnią z ksiąg. Otworzył ją już na pierwszej lepszej stronie i ku swojemu zaskoczeniu rzuciło mu się w optyki zdanie związane więzią łącząca bliźniaków. Z pośpiechem, ale dokładnie przeczytał wszystko co z tym związane i nie myśląc już o tym by odłożyć stosy zgromadzonych ksiąg wybył z Archiwum kierując się jak najszybciej z powrotem do Darkmount.
Tymczasem Kane spał niezachwianym snem.
Nagle jednak coś się zaczęło dziać. Znajdował się na Cybertronie, a dokładniej na jego szczątkach. Wszystko było zniszczone.
Usłyszał śmiech dzieci. Dziewczynka i chłopiec przebiegli obok niego po czym rozwiali się w pył. One kogoś mu przypominały...Nagle ziemia się zatrzęsła. Tuż przed nim pojawiła się twarz wśród fioletowych płomieni.
Nagle postać przemówiła mrocznym i poważnym głosem.-
Powróci ten który włada chaosem sprowadzając wieczną mękę na twory Primusa.
Pokonać go jedynie będą mogły dzieci w których przewodach będzie płynął energon pradawnych którzy byli świadkami jego pierwszej klęski.
Kane cofnął się o krok przetwarzając w procesorze słowa postaci. Nie zdążył jednak nawet wypowiedzieć słowa kiedy wszystko znikło a on zaczął spadać w otchłań....
Zerwał się z łóżka oddychając głęboko.
Megatria spała spokojnie obok niego.
On przysunął się do niej i dotknął komory. Zamknął optykę i wsłuchał się w jej puls. Trzy iskry, trzech osób które kocha całym sobą. Przytulił się do niej i zaczął rozmyślać nad tym dziwnym snem…
Tym czasem Lockdown włączył się bez celu po korytarzach cytadeli walcząc z własnymi myślami. W końcu jednak osiadł w swoim ulubionym pomieszczeniu jakim była sala treningowa. Nawet nie patrząc ma stół gdzie odłożył swoją katanę by ją wyczyścić usiadł pod ścianą. Nagle do pokoju wbiegł Knock Out.
-Lockdown!!!!!! MAM TO!- krzyknął uradowany podbiegając do niego.
- Co ? - spytał podnosząc lekko łeb w górę.
-Wiem dlaczego masz te halucynacje!! Znam powód!!- posłał mu promienny uśmiech.
- Tak ? To powiedz - powiedział już nieco bardziej ciekawski próbując się lekko uśmiechnąć
-Nawiedzają cię one bo chcą ukarać za to, że zabiłeś bliźniaka. To przez przerwanie więzi jaka was łączyła przez jednego z was. Prościej mówiąc gdy by kto inny zabił ciebie czy jego to nic by się nie stało, ale w takim wypadku męczą cię jego wizję które chcą wywołać zgaszenie drugiej części iskry.- powiedział bez wytchnienia
- Dużo informacji... - skomentował najemnik -Innymi mówiąc chcą mnie wykończyć.. - westchnął - Ale pytanie proste. Da się tego pozbyć ?
-Tak... Ale jeszcze muszę wykombinować jak.- westchnął
- Dużo już zrobiłeś doktorku - zdał się na lekki uśmiech po czym powiedział słowo, które rzadko w takich sytuacjach wychodziło z jego ust - Dziękuję
-Mówiłem ze zrobię wszystko by ci pomoc.- uśmiechnął się do niego
- W takim może jednak zamkniesz mnie w jakiś izolatce bez możliwości zrobienia sobie krzywdy ? - spróbował zażartować - bo jeśli te myśli chcą mnie wykończyć... to raczej nie tylko psychicznie
-...parę miesięcy temu nawet nie dopuściłbym do siebie takiej myśli.. Ale widzę jak Meg cie obserwuje... Tylko czeka na pretekst aby posłać po Shockwave. Już wolę cię zamknąć niż patrzeć jak ten wariat robi ci wodę z procesora.- westchnął.
Lockdown powoli wstał podszedł i podszedł do niego.
- Tak będzie lepiej doktorku. Zamkniesz mnie i jak wymyślisz jak pozbyć się tych halucynacji będziesz mieć od razu na miejscu mnie. - powiedział kładąc mu rękę na ramieniu. - Dla mnie to nic strasznego posiedzieć trochę sam na sam... chyba..
Doktorek spojrzał na niego a łzy napłynęły mu do optyk.- Nie chce znów cie stracić...- szepnął
- Marne pocieszenie, ale już gorzej być nie może - stwierdził z cieniem optymizmu
-Wiesz że nie cierpię płakać...- zaśmiał się smutno ocierając łzy
- Tia Tia... - uśmiechnął się lekko - To może mnie już zamknij i będzie z głowy? - spróbował stwierdzić żartobliwie
-...Chodź..-powiedział K.O ocierając co nowe wypływające łzy. Były niczym fontanna która nie chciała przestać działać.
- Doktorku no nie rozpaczaj to tylko na jakiś czas - zdał się miły uśmiech
-A jeśli coś się popsuje? I zostaniesz tak na zawsze? Albo Meg zacznie się dopytywać i pośle po Shockwave kiedy ty będziesz nieświadomy? A jeśli nie znajdę lekarstwa na twoje halucynacje? A jeśli...
Lockdown przewrócił optyką i po prostu pocałował go, a następnie dodał nieco żartobliwie.
- Wystarczy byś się zamknął ?
K.O spojrzał na niego zaszokowany i wymamrotał.-...Yhy...- chyba śnił. Albo był w jakiejś bajce!
Dalej już nic żaden z nich nie mówił. Medyk zaprowadził najemnik do centrum medycznego gdzie znajdował się na wszelki wypadek mały pokój w stylu izolatki. Lockdown stanął w przejściu pomieszczenie nie miało okien, a jedyną rzeczą odróżniającą się od ciemnej podłogi i ścian były drzwi przez które wszedł. Wzdrygnął się lekko na wspomnienie podobnego pokoju, ale wszedł z własnej woli.
- Do zobaczenia przyjacielu.. - powiedział jeszcze do niego Knock Out po czym zamknął drzwi.